Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey

Jean Grey nie taka straszna

Autor: Shadov

Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey
Matthew Rosenberg to scenarzysta, który na naszym rynku nie wydał zbyt wielu historii. Po lekturze Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey nietrudno zgadnąć dlaczego.

Egmont sukcesywnie rozwija Marvel Now! 2.0, w którym większą część stanowią przygody X-Men: Extraordinary X-Men, Astonishing X-Men, All-New Wolverine. Wydaje również wydarzenia eventowe: Inhumans kontra X-Men czy II Wojna Domowa, oraz tomy będące minihistoriami: Śmierć X czy właśnie Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey.

W Nowym Jorku dochodzi do niecodziennego wypadku. Dwoje młodych ludzi zostaje wprowadzonych w dziwny trans. Katy Perry, obecna przywódczyni mutantów, razem z innymi X-Menami postanawia wyjaśnić tę sytuację i inne równie dziwne zjawiska rozsiane po całym globie. Jednak szybko przekonuje się, że najgorsze wciąż przed nimi. Ślady wiodą do Nowego Meksyku, a tam do istoty, która może zniszczyć całą Ziemię.

Scenarzysta nie poradził sobie z potencjałem, jaki tkwi w mutantach, którzy poza niezwykłymi umiejętnościami i świetną mobilizacją militarną, mają równie wiele do pokazania na arenie politycznej, o wewnętrznych podziałach grupowych nie wspominając. Niestety Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey to historia niezajmująca, a jak na przygody X-Menów wręcz monotonna. Od samego początku jest za spokojnie i nie ma mowy o szybkiej akcji czy choćby ciekawych zwrotach. Nawet nietypowe zjawiska, które dotykają poszczególnych grup mutantów, wydają się sztuczne (młoda wersja Wolverine'a, atak Magneto czy tajemnicze światło na niebie). A mówimy o wydarzeniach, zdawać by się mogło, bardzo kluczowych dla X-Menów, w końcu zachodzi podejrzenie, że wróciła najpotężniejsza, porównywana wręcz z bóstwem istota z kosmosu Pheonix. A jeśli mowa o Pheonix to również o Jean Grey, która dla owego potwora była nosicielem.

Niestety wątek Peonix i Jean Grey przez większą część komiksu pozostaje tajemniczy, ale nie w pozytywny sposób. Nie ma tu napięcia, które mogłoby zwiastować ciekawszy rozwój wydarzeń. Jest wiele nie dopowiedzeń, luk fabularnych, o spłaszczeniu całości nie wspominając. Na plus można jednie zaliczyć końcową konfrontację Jean Grey z Phoenix, gdzie pada wiele ciekawych wyjaśnień kosmicznej natury monstrum. O ile ktoś znał już wcześniej historię telepatki, to dostanie nieźle uzupełniającą lekturę. Z kolei tym, którzy chcieliby nadrobić wątek Phoenix, raczej polecam ostatni film z uniwersum Marvela – Mroczna Pheonix. Lepiej oddaje charakter głównej bohaterki i ból, jaki musiała znosić podczas tej dziwnej symbiozy. W samym komiksie pod tym względem Jean Grey jest mało naturalna.

Co się scenarzyście jednak udało, to pokazanie nieco "strasznego" charakteru wydarzeń związanych z powrotem Jean Grey. Na kartach komiksu pojawiają się momenty, które spokojnie można podciągnąć pod niezły horror. Oczywiście nie tyczy się to całości, a jedynie niektórych wątków W większości ciężko mówić o ciekawych zabiegach, sytuacjach, czy ogólnie potyczkach. Niestety interesująca pozostaje jedynie wspomniana konfrontacja Pheonix z Jean Grey.

Wizualnie komiks jest dość zwyczajny, z czego przy każdym zeszycie mamy prawie innego ilustratora i osobę odpowiedzialną za tusz. Niemniej rysunki są poprawne, kolory soczyste i pomimo że brak zbytnio dużo akcji czy bardziej widowiskowych pojedynków, to nie ma na co narzekać. Powrót Jean Grey to zwyczajna, ale mimo wszystko bardzo solidna praca graficzna.

Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey to historia, która niekoniecznie musi się znaleźć na półkach miłośników X-Menów. Ale jeśli ktoś w tej chwili śledzi serie X-Men z Marvel Now! 2.0, to i ten album warto przeczytać.