» Recenzje » Phenian

Phenian


wersja do druku

Komiks z granitu i stali

Redakcja: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Phenian
Uwaga: Osoby, które nie lubią wiedzieć, jaką sceną kończą się książki, filmy czy komiksy, nie powinny czytać ostatniego akapitu zaczynającego się zdaniem: Ostatnia strona komiksu przedstawia jedną z najpiękniejszych scen, jakie kiedykolwiek miałem szczęście zobaczyć.

W Polsce powoli dorasta kolejne pokolenie, dla którego rzeczywistość komunistycznego ustroju stoi na jednej półce z arcydziełami polskiej kinematografii, przypominanymi w święta narodowe i kościelne. Nawet dla osób, które zbliżają się do magicznej trzydziestki jest to bardziej wyblakłe wspomnienie z dzieciństwa, niż żywe, niezatarte piętno. I choć, raczej na szczęście, czasy PRL-u nie dają o sobie zapomnieć, stają się powoli złym snem, z którego udało się im przebudzić. Komiks Guya Delisle boleśnie przypomina, iż dla wielu ludzi ten koszmar jeszcze się nie skończył.

Delisle stworzył opowieść, którą można śmiało zaliczyć do literatury faktu, bliskiej osobistemu reportażowi. Autor z niemalże dziennikarską skrupulatnością notuje wrażenia ze swojego pobytu w stolicy Korei Północnej, nie ubarwiając ich i nie narzucając na siłę kompozycyjnej ramy. Pozwala, by tempo narracji wyznaczał rytm dni i kolejnych podróży po Phenianie oraz jego okolicach. Zresztą, wszelkie próby koloryzowania szarej rzeczywistości królestwa Kim Ir Senów byłyby z góry skazane na porażkę.

Świat rysowany przez Delisle'a, poza przygnębiającą monochromatycznością, przytłacza nieposkromionym gigantyzmem. Monumentalne konstrukcje z betonu, granitu i stali górują nad bohaterem, próbując rzucić go na kolana i zmusić, by uznał ich wielkość. Autor, przebywający w Korei jako pracownik firmy produkującej filmy animowane, przyjmuje rolę
cichego kontestatora, przedstawiciela świata demokratycznego, pewnego swoich racji. Nie wykonuje jednak gwałtownych ruchów i nie prowokuje niewygodnych sytuacji. Ogranicza się do obserwacji i poszukiwania szczelin, które można by uznać za promyk nadziei. Niestety, mur odgradzający totalitarne państwo od reszty świata, czyni z ludzi puste, smutne, nakręcane lalki, które po prostu starają się przeżyć w obrębie swojej klatki.

Phenian nie jest komiksem czarno-białym, lecz... szarawym, przybrudzonym. Większe płaszczyzny są zazwyczaj zacieniowane i wzmacniają uczucie mroku wynikającego z braku dostaw prądu. Ubrania ludzi i ich twarze również nie są w stanie uciec przed burym, wyblakłym wypełnieniem. Do najbardziej przejmujących należą nocne ujęcia miasta, które rozjaśniane jest wyłącznie światłami omiatającymi przypominające zjawy ludzkie sylwetki. Nad wszystkim – zarówno rysunkiem jak i słowem – unosi się zaś duch Wodza W Dwóch Osobach, czyli Kim Ir Sena i jego syna, Kim Dzong Ila. Jest to duch boga obcego i niedostępnego, a jednocześnie przenikającego każdą sferę życia i zabijającego wszelką radość.

Rzeczywistość opisana przez Guya Delisle jest pozbawiona poczucia humoru. Uśmiech pojawiający się na twarzach Koreańczyków przypomina grymas, często maskujący ból lub przerażenie. Sto siedemdziesiąt sześć stron swej ponurej relacji autor stara się bez przerwy rozbijać i zaburzać żartami oraz dowcipami, jakby wierzył, że w ten sposób zdoła wygrać (z czym?) lub przynajmniej cos udowodnić (komu?). Eksperymentuje z rysunkiem, wprowadza absurdalne przerywniki, bez ustanku kąśliwie komentuje i... za każdym razem trafia na mur. W efekcie zmagania z wszechobecną nudą i nijakością przeradzają się w walkę o pozostanie samym sobą. Gdyby nie obecność innych obcokrajowców, kto wie, jak zakończyłoby się to starcie.

Jako Polacy uznajemy, że nasze historyczne doświadczenie daje nam prawo zabierania głosu w sprawach związanych z totalitaryzmem. Co więcej, żywimy głębokie przeświadczenie, iż nasze słowo znaczy
więcej od opinii tych, którzy nie poznali braku wolności i ograniczenia praw jednostki (czytaj: mieszkańców Zachodu). Kryje się w tym, być może, ziarno prawdy. Cóż zatem powiedzą nam, oby prędzej niż później, mieszkańcy Korei Północnej? Czy nasze doświadczenie pozwoli prowadzić równorzędny dialog z mieszkańcami kraju, w którym obywateli głodzi się na śmierć i zsyła do obozów reedukacyjnych? Pierwsze pytanie zadaje sobie sam Delisle. Drugie to jedno z wielu, które rodzą się w trakcie lektury Phenianu.

Ostatnia strona komiksu przedstawia jedną z najpiękniejszych scen, jakie kiedykolwiek miałem szczęście zobaczyć. Autor do tej pory niewiele mówił o sobie, poza nielicznymi wyjątkami, chronił swoją prywatność. Unikał również poetyckości, która w zetknięciu z tematem mogłaby popaść w banał. Tymczasem ostatnie klatki filmu zostały narysowane i zanimowane, przyszła pora wyjazdu. Na szóstym kadrze od końca Delisle składa papierowy samolocik, otwiera okno i puszcza go na wiatr. Dopinguje, by tym razem udało mu się pokonać rzekę.

Lecisz! Lecisz! - pokrzykuje Delisle, zaciskając dłonie na parapecie. I komiks się kończy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Phenian
Phenian

9.0
Ocena recenzenta
7.85
Ocena użytkowników
Średnia z 13 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Phenian
Scenariusz: Guy Delisle
Rysunki: Guy Delisle
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: grudzień 2006
Liczba stron: 184
Format: B5
Oprawa: szyto-klejona, skrzydełka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 35,90 zł



Czytaj również

Kroniki birmańskie (wyd. II poprawione)
Wiele twarzy Birmy
- recenzja
Zakładnik. Historia ucieczki
Puste pokoje pełne niepokoju
- recenzja
Louis na plaży
Reportażyk
- recenzja
Kroniki birmańskie
Komiks ponad granicami
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.