Pasterz

Depresja piekarza

Autor: Mały Dan

Pasterz
Kraje nordyckie zawsze kojarzą mi się tak samo: małe miasteczka odcięte od świata i zamieszkane przez ponurych samotników z dość osobliwymi skłonnościami, którzy mają problemy ze spontanicznym okazywaniem uczuć, a emocje zdradzają w sposób specyficznie oziębły. Trudno się dziwić takiemu wyobrażeniu: wszak w szkole podstawowej jako lekturę obowiązkową czytałem Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren, w liceum album The Shape of Punk to Come Refused był jednym z moich najważniejszych muzycznych odkryć, w technikum przeczytałem po raz pierwszy Deszcz Ville Ranty, a w trakcie studiów poznałem trylogię Złote Serce Larsa von Triera. Pasterz Anny Sailamaa tylko ten obraz umacnia.

Autorka z północnych krain

Kariera urodzonej w 1979 roku w Tornio Anny Sailamaa potoczyła się bardzo szybko. W 2007 roku wygrała ogólnokrajowy konkurs komiksowy w kategorii krótkiej formy na rodzimym festiwalu The Arctic Comics w nadmorskim miasteczku Kemi. Już rok później nakładem fińskiego wydawnictwa Huuda Huuda ukazał się jej debiutancki album Ollaan nätisti, na który składało się pięć krótkich historii. W latach 2009 – 2011 samodzielnie wydała trzy numery zina While. Błyskawicznie, bo już w roku 2009 artystka zaprezentowała się publiczności międzynarodowej zdobywając pierwszą nagrodę na Fumetto – International Comix-Festival w szwajcarskiej Lucernie.

Najważniejszy komiks fińskiej autorki ukazał się w 2011 roku w Finlandii nakładem Huuda Huuda pod tytułem Paimen. Dwa lata później został opublikowany jako Le Berger  we Francji pod szyldem wydawnictwa L’Association, a niedługo potem, pod tytułem Pasterz, trafił do rąk polskich czytelników za sprawą poznańskiej Centrali.

Człowiek i świat

Komiks skomponowany jest zgodnie z antyczną zasadą trzech jedności: akcji, miejsca i czasu. Utrzymana w klimacie realistycznego dramatu obyczajowego historia ogniskuje się wokół postaci młodego piekarza Olaviego, pracującego w małym miasteczku na północy Finalndii, i wstrząsającego znaleziska, którego dokonuje na leśnej drodze. Akcja została osadzona w prowincjonalnej przestrzeni i zamknięta w dwudziestoczterogodzinnym przedziale czasowym. Wszystkie wydarzenia toczą się specyficznie niespiesznym rytmem, bohaterowie funkcjonują w znoju pracy, oparach alkoholu i otoczeniu surowej przyrody, a świat pozostaje miejscem nudnym, apatycznym i depresyjnym.

Życie Olaviego zdaje się być bezustanną rutyną: ugniata ciasto na chleb, przesypia większość dnia, spędza czas na niejasnych rozmowach w drewnianej saunie i sporo spaceruje bez celu. Jego rodzinne strony to przysłowiowa "dziura zabita dechami” położona gdzieś na końcu świata, prawdopodobnie głęboko zanurzona w kryzysie społeczno-ekonomicznym i pozbawiona najmniejszych szans na poprawę tej dramatycznej sytuacji. Mężczyzna egzystujący w szarym i odpychającym świecie, w którym nic się nie zmienia i niewiele się dzieje, jest kompletnie znudzony, pogrążony w beznadziei i wyprany z jakichkolwiek emocji. Jedyną jego rozrywką – zresztą dość niecodzienną – jest wnikliwa obserwacja otaczającego go świata przez mały otwór w kształcie nieregularnego czworokąta, powstały po złączeniu ze sobą czubków kciuków i palców wskazujących obu dłoni. Pewnego dnia przez swoje małe okno na świat dostrzega spoczywającego na pustkowiu martwego łabędzia, który dokonał swojego ptasiego żywota prawdopodobnie zaplątując się w przewody wysokiego napięcia.

Pojawienie się w tej niszowej i kameralnej historii nieżywego łabędzia nie jest przypadkowe. Motyw martwego zwierzęcia dyskretnie będzie powracał i spajał całą fabułę opowieści. Wszak królewski ptak z jednej strony symbolizuje godność, piękno i szlachetność, z drugiej zaś wieczność, przemijanie i śmierć. Czasami występuje jako ucieleśnienie słońca i lata, czasami śniegu i zimy. W zależności od kontekstu może być alegorią marzenia o doskonałości lub tajemniczości świata i zagadki bytu. W Pasterzu Anny Sailamaa piękno i dostojeństwo doznaje śmiertelnego zderzenia z monotonią i bezsensownością życia w północnej Finlandii.

Komiksowa Dogma '95

Anna Sailamaa doskonale opanowała sztukę opowiadania obrazem i wypracowała swój własny styl w oparciu o surową, wyraźną kreskę, nie stroni też od formalnych eksperymentów narracyjnych. Ponadto autorka wydaje się przenosić awangardowe założenia skandynawskiego manifestu Dogma '95 z języka filmowego na język komiksu.

Pozbawione własnej historii i psychologicznej głębi postaci przedstawione są tak, że od początku niewiele o nich wiemy i niewiele się o nich dowiadujemy na końcu. Pomieszczenia, w których się pojawiają się postaci, są ascetyczne i klaustrofobiczne, a krajobrazy surowe i nieprzyjazne. Na tym tle funkcjonują jednostki zmęczone życiem, nie wyrażające uczuć i pozbawione nadziei na lepsze jutro. Ludzie są tutaj tylko małymi trybami w mechanizmie działania świata, nieodłącznymi elementami przyrody, przyduszonymi jej ciężarem i chłodem, nieznacznymi fragmentami dopełniającymi naturalny krajobraz. Nigdy na odwrót. Nigdy czymś więcej.

Dialogi o niczym, które prowadzą bohaterowie, są fragmentaryczne i szczątkowe. Na dobrą sprawę nie dają czytelnikowi większej wiedzy na jakikolwiek temat istotny dla rozwoju akcji. Dowiadujemy się z nich o zakazie gry na konsoli, obowiązku jedzenia tartej marchewki, darmowym cukrze do stołówkowej kawy czy ciągle psującym się skuterze. Narracja często skupia się na pozornie nieistotnych detalach, jak przygotowywanie ciasta, mycie twarzy, zbieranie chrustu, sprawdzanie rachunków, wiązanie butów czy nalewanie kawy do kubka. Akcja często zawieszona zostaje na całostronicowych kadrach, które również nie wnoszą do fabuły niczego nowego, ale zatrzymują uwagę na panoramie otoczenia w skali makro lub mikro. W takim kontekście obserwujemy odpowiednio zmierzch w lesie, przykryty śniegiem dom czy opuszczoną polną drogę, lub bochenek razowego chleba, ślady pozostawione na śniegu czy pływające w stawie łabędzie.

Istotną rolę odgrywa również opowiadanie o bohaterach za pomocną "długotrwałych" zbliżeń, uwydatnionych powtarzaniem jednego motywu w różnych konfiguracjach na kilku kolejnych kadrach. Kiedy obserwujemy ich dłonie, dowiadujemy się co robią, kiedy obserwujemy ich stopy, dowiadujemy się dokąd idą, kiedy obserwujemy ich oczy, dowiadujemy się na co patrzą. Dodatkowo skupianie uwagi na powykrzywianych dłoniach, leniwie włóczonych wśród śnieżnych zasp stopach czy tępo wpatrujących się w mroźną przestrzeń oczach, potęguje poczucie egzystencjalnej monotonii, permanentnej agonii i wszechobecnego nihilizmu.     

Para oczyszcza

Już przy pierwszej lekturze Pasterz Anny Sailamaa przywodzi na myśl fińsko-szwedzki film w reżyserii Joonasa Berghälla i Mika Hotakainena z 2010 roku pt. Para do życia. Elementem wspólnym obu tych tekstów - poza pochodzeniem twórców -  jest oczywiście sauna jako miejsce oczyszczenia ciała i ducha, w którym czas ulega zawieszeniu, a aura sprzyja szczerym rozmowom. Wraz z parą wodną z bohaterów ulatuje ciśnienie bolesnych doświadczeń z przeszłości i skrywanych przez lata tajemnic. Tutaj nie ma miejsca na tabu. Tutaj można bez wstydu powspominać dawne czasy i dawnych przyjaciół. Tutaj można bez ciężaru codziennych spraw podjąć ważne decyzje. Tutaj można bez ceregieli napić się z kolegami wódki. Wszak po rytualnej kuracji w drewnianej saunie bohaterowie Pasterza dokonują obrzędowego pochówku martwego łabędzia.

Wpisujący się w nurt współczesnej alternatywy komiksowej utwór fińskiej autorki zdecydowanie nie jest propozycją dla wszystkich, ale wydawnictwo Centrala w ciągu swojej sześcioletniej działalności zdążyło już przyzwyczaić najwierniejszych czytelników do lektur niełatwych, zaangażowanych i wymagających. A do takich bez wątpienia należy Pasterz Anny Sailamaa.