Papieże w historii: Leon I Wielki. Pogromca Attyli

Ciężkie czasy wymagają silnych ludzi

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Papieże w historii: Leon I Wielki. Pogromca Attyli
Papieże w historii to seria komiksów wydawana przez Egmont. Dwa pierwsze albumy opowiadają o życiorysach Jana Pawła II oraz Leona I Wielkiego. W poniższej recenzji opowiemy o kolejnym hierarsze, Leonie I, i o niespokojnych latach połowy V wieku, spisanych na kartach obrazkowej opowieści.

Klęska Hunów w bitwie z Rzymianami na Polach Katalaunijskich nie wyeliminowała zagrożenia ze strony tego koczowniczego plemienia. Rok później, w 452 roku, armia pod wodzą Attyli ponownie zagroziła Wiecznemu Miastu. Naprzeciw armii wyruszyło rzymskie poselstwo z papieżem Leonem na czele. Stawką było ocalenie Rzymu i jego mieszkańców przed śmiercią.

Trudno o bardziej barwne – chociaż na pewno nie z perspektywy mieszkańców upadającego cesarstwa – czasy niż okres wędrówek ludów i związanych z tym procesów państwowotwórczych, sporów religijnych, jak i budowania pozycji papiestwa. Dlatego też widząc pozycję Leon I Wielki oraz będąc fascynatem epoki, nawet chwili nie wahałem przed sięgnięciem po komiks, nawet jeśli podtytuł Pogromca Attyli już na starcie zapalił czerwoną lampkę. Ale po kolei.

Komiks stworzył duet w składzie: France Richemond (scenariusz) oraz Stefano Carloni (rysunki), wsparty przez kolorystę Luca Merliego, zaś funkcję konsultanta naukowego pełnił Bernard Lecomte. Ten kwartet, jak się okazało, popełnił niezły komiks historyczny, chociaż jest to historia nieco w stylu sensacyjnym, gdzie konkretne daty oraz wydarzenia zajmują równie ważne miejsce co domniemania, a czasami wręcz wyobraźnia autorów.

Zanim jednak przejdziemy do niuansów, warto podkreślić, że czasy pontyfikatu Leona I Wielkiego zaprezentowane zostały interesująco. Autorzy skoncentrowali się na dwóch najważniejszych wydarzeniach: wspomnianym wyżej poselstwie, które przybyło do obozu Attyli, oraz ostatnich dniach cesarza Walentyniana III i krótkich, acz tragicznych w skutkach rządach Petroniusza Maksymusa.  Wówczas papież po raz kolejny musiał wykazać się dyplomatycznymi umiejętnościami; tym razem w obliczu najazdu Wandalów. To po prostu dobrze się czyta, zaś osoby, których tematyka upadku Imperium Romanum dotychczas średnio interesowała, otrzymały szansę lepszego poznania zagadnienia oraz zrozumienia bolączek trawiących państwo, począwszy od wrogów zewnętrznych, przez mierność rządzących, aż po konflikty religijne.

Co więcej, w albumie wygospodarowano przestrzeń na materiały dodatkowe: mapkę z zaznaczoną wędrówką ludów, dwie strony materiałów o papieżu, notki o Attyli oraz Genzeryku, a także leksykon objaśniający pojęcia. Znalazło się również miejsce na bibliografię, chociaż ta obejmuje głównie pozycje francuskojęzyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że zawartość dodatkową należy ocenić tylko i wyłącznie pozytywnie.

To co przeszkadza, to pewne tunningowanie Leona I Wielkiego. Lecomte co prawda jest znany francuskim dziennikarzem, jednakże jego specjalizacją są czasy współczesne, na koncie ma też pozycje w stylu Tajemnice Watykanu. Zamiłowanie do tajemnic jest widoczne, zwłaszcza w kontekście samego poselstwa, o którym niewiele wiadomo – zachowana relacja z niego spisana została sto lat po wydarzeniach. Na kartach komiksu obie postacie rozmawiają ze sobą sporo, co z perspektywy scenariusza jest w pełni uzasadnione, bowiem rozbudowuje opowieść, aczkolwiek należy traktować to jako fantazję.

Zresztą powiedzmy sobie szczerze, o ile papież zapracował na przydomek "Wielki" zarówno na polu działalności papieskiej, jak i przewodząc mieszkańcom Rzymu, o tyle dopisek Pogromca Attyli brzmi wręcz nieprzyzwoicie pompatycznie i może wprowadzić w błąd, nawet jeśli bitwa na Polach Katalaunijskich jest wspominana. Pisząc o Pogromcy Attyli autorzy śmiało mogli dorzucić Zdobywcę Marsa, bo dlaczego by nie? Takie ulepszanie historii naprawdę niczemu nie służy, a może budować błędne wyobrażenia. Tutaj na myśl przychodzi inny wybitny cykl komiksowy, Murena, gdzie autorzy oparli się pokusom podkoloryzowania.

Graficznie album prezentuje się przyzwoicie. Może efektu "wow" nie ma, ale postacie, architektura oraz mimika twarzy zostały bardzo ładnie odwzorowane. Co więcej, wszechobecne beże i czerwienie budują ciężki klimat rozpadającego się państwa. Podobać się może sylwetka Leona I Wielkiego; czuć od niej siłę charakteru i charyzmę, cechy, które niewątpliwie były niezbędne, by móc przekonać do swoich racji zarówno Attylę, jak i Genzeryka. Na drugim biegunie Attyla zaprezentowany został jako nieokiełznany władca, zaś Walentynian III jako totalna miernota. Dzięki takim zabiegom, ilustracje idealnie współgrają z fabułą.

Jeśli przymknie się oko na obrzydliwą pompatyczność podtytułu oraz wyobrażeniowe podejście do negocjacji z królem Hunów, wówczas można napisać, że do rąk miłośników komiksu trafiła historia, do której autorzy podeszli z pietyzmem oraz zrozumieniem. Opowieść, którą – niezależnie od przekonań religijnych – czyta się bardzo dobrze, bo tak główny bohater, jak i jego czasy były niezmiernie interesujące.