Paper Girls (wydanie zbiorcze) #2

Papierowa historyjka

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Paper Girls (wydanie zbiorcze) #2
Czy marzyliście kiedyś o powrocie do młodzieńczych lat? Pragnęliście raz jeszcze przeżyć ciepło wspominane chwile? Ponownie "po raz pierwszy" obejrzeć ulubiony film? Pierwsza odsłona Paper Girls chociaż w drobnym stopniu dała czytelnikom możliwość, aby powspominać lata młodości. Z tym większą więc ciekawością sprawdziliśmy, co przyniosła kontynuacja.

Po burzliwych wydarzeniach z roku 1986 trzy nastolatki, Erin, MacKenzie oraz Tiffany, trafiają do roku 2016. Czasu na zastawianie się nad bieżącą sytuacją zbyt wiele nie ma: KJ zaginęła, po Cleveland szaleją dziwaczne stwory, zaś jedyną osobą, która może w jakikolwiek sposób pomóc, jest współczesna wersja Erin. Dysponując zaledwie poszlakami, krnąbrne doręczycielki prasy ruszają na poszukiwania przyjaciółki. Dziewczęta nie podejrzewają jednak, że przyjdzie im stawić czoła jeszcze jednej Erin...

Pierwsza odsłona Paper Girls została bardzo ciepło przyjęta przez amerykańskich czytelników, czego dowodem stała się prestiżowa nagroda Eisnera, przyznana w roku 2016 w kategoriach Najlepsza nowa seria i Najlepszy rysownik. I rzeczywiście: na wskroś magiczna podróż w przeszłość okazała się interesującym dziełem, szczególnie atrakcyjnym dla pokolenia nastolatków lat 80., mających obecnie – mniej więcej – czterdzieści lat. Melancholijny klimat utworu sprawiał, że łatwo przyszło wybaczyć mu kilka potknięć, górę zaś wzięła ciekawość odnośnie kontynuacji. Lądowanie okazało się niestety bardzo twarde.

Największym problemem drugiej odsłony przygód dziewczyn dostarczających prasę jest utrata najpotężniejszego atutu pierwszego tomu: autorzy stracili możliwość gry na sentymentach odbiorców. Liczne, a zarazem bardzo silne odniesienia do kultury, polityki i technologii z połowy lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, umiejętnie wplecione w fabułę komiksu, zapewniały mnóstwo frajdy czytelnikom pamiętającym wspomniany okres. Momentami odkrywanie kolejnych smaczków stanowiło przyjemność samą w sobie i ten element obecni czterdziestolatkowie niewątpliwie docenili.

Przeniesienie akcji do czasów współczesnych w sposób naturalny wykluczyło dalsze odwoływanie się do wspomnień czytelników, tworząc tym samym wymagającą załatania wyrwę. Niestety, Vaughan nie dysponuje żadnym alternatywnym planem. Niby próbuje odwrócić sytuację, próbując wykreować zabawne sytuacje wynikające z kontaktu dziewcząt ze współczesną technologią, jednakże tych prób jest niewiele, a jak już się przytrafią, to nie wywierają takich emocji jak podróż w ku przeszłości. Zdecydowanie lepiej prezentują się relacje pomiędzy młodą a dorosłą Erin, balansujące pomiędzy gorzką refleksją a rozmaitymi humorystycznymi sytuacjami. Niestety, to już koniec pozytywnych aspektów Paper Girls 2. Do tego obie bohaterki nazbyt często nadużywają wulgaryzmów, co zazwyczaj wypada dość groteskowo. 

Należy zadać jedno kluczowe pytanie: co oferują doręczycielki gazet po przenosinach do współczesności? Tak naprawdę bardzo niewiele. Fabuła koncentruje się na "tu i teraz" tracąc z pola widzenia całość. Kulisy inwazji przybyszów z przyszłości jak pozostawały spowite mgłą tajemnicy, tak też pozostają zagadką, zaś szereg potencjalnie ciekawych pomysłów, dotyczących podróży w czasie, pozostaje ledwie zasygnalizowanych. Jeśli zaś chodzi o same wydarzenia z roku 2016, to przez większość stron powiewa zwyczajną nudą i tej sytuacji nie jest w stanie odmienić ani kilka soczystych twistów powiązanych z dziewczynami oraz niezły cliffhanger na samo zakończenie tomu.

Trudno też zrozumieć zachwyty nad kreską Cliffa Chianga, za którą zresztą dostał nagrodę Eisnera, oraz nad kolorami Matta Wilsona, również laureata tego wyróżnienia. W obu przypadkach Paper Girls to tytuł zupełnie niczym nie wyróżniający się z mrowia innych; raczej przeciętny, niż pieszczący wzrok, nie ujmujący odbiorcy ani mnogością detali ani też jakąś szczególną grą kolorów i cieni. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że tak przeciętne utwory, jak recenzowany, podrywają autorytet jednego z najważniejszych wyróżnień w branży.

Pierwszy tom Paper Girls nie był utworem idealnym, jednakże dysponował kilkoma niepodważalnymi atutami, dla których warto było po niego sięgnąć, a miejscami wręcz ocierał się o przydomek "pozycja obowiązkowa". Kontynuacja – niestety – jest miałka i miejscami zwyczajnie nieciekawa; umacniając poczucie, że autorzy mieli świetny pomysł na zawiązanie historii i zabawę ikonicznymi symbolami lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ale nie mają koncepcji na jej dalszy rozwój. Po prawdzie należy mieć tylko nadzieję, że kolejne tomy przełamią ten impas, a Vaughan udowodni, że zwodzenie czytelnika to jedynie sprytny zabieg scenarzysty, za którym kryje się prawdziwe opus magnum.