» Recenzje » Odrodzenie #8: Zostań jeszcze przez chwilę

Odrodzenie #8: Zostań jeszcze przez chwilę

Odrodzenie #8: Zostań jeszcze przez chwilę
Komiksowa seria Odrodzenie, tworzona przez Tima Seeleya (scenariusz) i Mike'a Nortona (rysunki), jak dotąd przez ponad czterdzieści zeszytów, zgromadzonych w siedmiu zbiorczych tomach, opowiadała nam historię prowincjonalnej mieściny w Wisconsin, w której zmarli powrócili do życia, a samo miasteczko jak i jego mieszkańcy musieli radzić sobie z kolejnymi kryzysami.

Znana maksyma mistrza Alfreda Hitchcocka mówi, że najpierw powinniśmy dostać trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma tylko rosnąć. Twórcy Odrodzenia, owszem, na wstępie zaserwowali nam swoiste trzęsienie ziemi w postaci tytułowego przebudzenia zmarłych, ale potem ze stopniowaniem napięcia było różnie. Momentami zwalniali, żeby skupić się na relacjach między bohaterami, namnożyli wątki poboczne (czasem, moim zdaniem, zupełnie niepotrzebnie), by znów raptownie przyspieszyć (zwłaszcza w późniejszych tomach), serwując nam wartką akcję niczym z wysokobudżetowych filmów sensacyjnych.

To ostatnie, mam wrażenie, można odbierać jako zabieg mający maskować może nie tyle niedostatki fabuły, co raczej brak pomysłów scenarzysty na domknięcie niektórych kwestii. We wcześniejszych recenzjach narzekałem na zbyt toporne ucinanie niektórych elementów intrygi, eliminowanie bohaterów, których dotyczyły. W dodatku w sposób nie tylko pozbawiony finezji, ale i niepozwalający im odpowiednio wybrzmieć. Można to zrozumieć, jako że na scenę wciąż wchodzili nowi aktorzy, a fabułę wzbogacały nowe elementy, ale trudno to pochwalić. Choć ostatnie części komiksu nie przybliżyły nas do poznania tajemnicy fenomenu wskrzeszenia zmarłych, to niewątpliwie zyskiwały dzięki dobremu ukazaniu drugiego planu. Zwłaszcza poprzez wiarygodne kreacje mieszkańców Wausau, ich codziennych bolączek, których z każdym dniem wręcz zdawało się przybywać, a które pod koniec siódmego tomu doprowadziły do katastrofy. Ta z kolei sprawiła, że dowodzenie nad operacją mającą przywrócić porządek w miasteczku przejmuje nowe kierownictwo, ale generałowi Cale nie jest łatwo pogodzić się z odsunięciem na boczny tor – i przekonamy się, jeszcze ostro namiesza w ostatnim akcie tragedii.

Trzeba przyznać, że w finale serii dzieje się dużo, a choć w trakcie poprzednich tomów namnożyło się wątków, to Tim Seeley zamyka je całkiem sprawnie i daje poczucie łączenia luźnych nici w jedną spójną całość. Niestety, przy bliższym spojrzeniu na całokształt może okazać się to jedynie sprytną iluzją, umiejętnym maskowaniem fastrygi. Dostajemy tu bowiem zagrania w rodzaju połączenia przez panią szeryf tropów, z których istnienia czytelnik nie zdawał sobie nawet sprawy, ale pozwalających jej odkryć, kto stoi za zamordowaniem jej siostry. Może nie jest to do końca deus ex machina, ale takie zagrywki nieodparcie przywodzą mi na myśl co gorsze „dokonania" DC Comics, które posłużyły do łatana dziur logicznych w scenariuszach. Mamy też ewidentne niedopatrzenie dotyczące jednej z postaci – Odrodzony Rhodney Rash, który stracił ramię pod koniec siódmego tomu, miał je już odrośnięte, żeby w ósmym znów zaczynał jako jednoręki. Także samo wyjaśnienie Odrodzenia trzeba przyjąć ze sporą dozą dobrej wiary – o ile bowiem sensownie wyjaśnia powrót do świata żywych przez Marthę Cypress, to nieszczególnie tłumaczy, dlaczego ożyli pozostali zmartwychwstańcy.

To jednak kwestie, które – mimo wszystko – można scenarzyście wybaczyć, bowiem da się wypatrzyć niekoniecznie przy pierwszym rzucie oka, a pomijając je, dostajemy naprawdę kawał dobrej i sprawnie opowiedzianej historii, w której nie wszyscy są tymi, na kogo wydają się na pierwszy rzut oka, na światło dzienne wychodzą kolejne tajemnice, a wartka akcja splata się z emocjonującą intrygą i autentycznie nieoczekiwanym zwrotami akcji. Finał (a zwłaszcza epilog) może nie zaskakuje, ale czyta się go naprawdę bardzo dobrze.

Pochwalić wypada także kreskę Mike'a Nortona i kolory Marka Englerta – raz jeszcze stonowane barwy otoczenia mieszają się z krwistą czerwienią, której z każdym kolejnym zeszytem jest coraz więcej. Znów przyjemny kontrapunkt dla ostrej, wyrazistej kreski Nortona stanowią przeplatające album oryginalne okładki autorstwa Jenny Frison.

Ósmy tom stanowi godne zwieńczenie bardzo udanej serii. Mimo że finał jest zupełnie odmienny od tego, jak rozpoczynało się Odrodzenie, to w żadnym razie nie jest to wadą, a raczej przejawem ewolucji, jaką przeszła ona od kameralnych początków. Na zapowiadaną serialową adaptację komiksu przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale patrząc na komiksowe plansze, niektóre aż proszą się o przeniesienie na ekran. Na razie z pewnością warto sięgnąć po ostatni tom oryginalnej serii.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Odrodzenie #8: Zostań jeszcze przez chwilę
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Mike Norton
Kolory: Mark Englert
Seria: Odrodzenie
Wydawca: Non Stop Comics, Sonia Draga
Data wydania: 30 kwietnia 2020
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Bartosz Musiał
Liczba stron: 144
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
ISBN: 9788366460508
Cena: 44,00 zł
Tytuł oryginalny: Revival #8: Stay Just a Little Bit Longer
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 19 kwietnia 2017
Kraj wydania oryginału: Stany Zjednoczone



Czytaj również

Odrodzenie #7: Naprzód!
Wrzucamy wyższy bieg
- recenzja
Odrodzenie (wydanie zbiorcze) #5: Wezbrane wody
Odwilż w Wisconsin
- recenzja
Odrodzenie (wydanie zbiorcze) #4: Ucieczka do Wisconsin
Zmartwychwstanie przekracza granice
- recenzja
Odrodzenie (wydanie zbiorcze) #3: Odległe miejsce
Ze śmiercią jej do twarzy
- recenzja
Odrodzenie (wydanie zbiorcze) #2: Życie ma sens
Śmierć to dopiero początek
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.