Nieśmiertelny Iron Fist #1: Opowieść ostatniego Iron Fista

Gdy nikt inny nie ma odwagi

Autor: Shadov

Nieśmiertelny Iron Fist #1: Opowieść ostatniego Iron Fista
Najpierw na stronach komiksów pojawił się Daredevil (1964), następnie Luke Cage (1972), a później dołączył do nich Daniel Rand, czyli Iron Fist (1974). W Polsce Żelazną Pięść poznaliśmy m.in. za sprawą wydania zbiorczego WKKM #100: Iron Fist: W poszukiwaniu Colleen Wing. Teraz bohater powrócił w Opowieści ostatniego Iron Fista od Mucha Comics.

Rok 2006. Daniel Rand, właściciel korporacji "Rand", nie zgadza się na podpisanie umowy z chińską firmą Wai-Go Industries, którą od dłuższego czasu uzgadniał jego przyjaciel i partner biznesowy, Jeryn Hogarth. Młody Rand, kierowany przeczuciem co do prawdziwych intencji chińskiego inwestora, postanawia pod postacią Iron Fista złożyć wizytę w jego siedzibie. Zwykła misja szpiegowska okazuje się pułapką, za którą przyjdzie mu srogo zapłacić, a to dopiero początek przeszkód, jakie napotka. Agenci SHIELD ścigają jego zamaskowaną tożsamość, na horyzoncie pojawił się potężny wróg pragnący zemsty, a wisienką na torcie okazuje się człowiek, który otwiera mu oczy na sekrety mocy Nieśmiertelnego Shou-Lao, smoka, od którego otrzymał moc Żelaznej Pięści w mistycznym mieście K’un-Lun.

Iron Fist autorstwa Eda Brubarkera (Nieustraszony!, Gotham Central) i Davida Aja (Hawkeye), to opowieść pokazująca mroczną stronę bycia herosem. Daniel Rand, wracając do Ameryki, musi odnaleźć się we współczesnym świecie i zarządzaniu korporacją. Jest to tym trudniejsze, że powrót okazał się pełen rozczarowań, problemów i złoczyńców chcących pozbawić go rodzinnego dziedzictwa.

Prawie cały album, czyli oryginalnie sześć pierwszych zeszytów serii Immortal Iron Fist, to wątek poświęcony Wai-Go, korporacji, która ma poważne zamiary względem firmy "Rand". Nietrudno zauważyć kierunek, w jakim rozwija się owa historia, ponieważ sekrety odkryte przez Iron Fista rzucają nowe światło m.in. na powiązania chińskiego inwestora z miastem K’un-Lun. Niemniej wątki zawiązują się bardzo wolno i za wiele w tym albumie się nie dowiemy. Komiks jest nieco przegadany i niekiedy się dłuży.

Opowieść porusza również temat ciężaru krwawego dziedzictwa Iron Fistów na przestrzeni setek lat, które odnajduje głównego bohatera pod postacią Orsona Randalla. Protagonista jest rozdarty między dwoma różnymi światami i stara się stawić czoło wszelkim przeszkodom. To historia o tym, jak szuka swojego miejsca w nowoczesnym świecie, a równocześnie wykorzystuje dar, starając się "rozpędzać czarne chmury, gdy nikt inny nie ma odwagi". Scenarzysta daje nam do zrozumienia, że Iron Fist z mistycznego miast K’un-Lun wyszedł, ale mistyczne miasto o nim nie zapomniało – dziedzictwo i starzy wrogowie przypominają o dawnych waśniach. To, jak Ed Brubarker pokazuje Iron Fista sprawia, że cała opowieść nabiera głębi. W postępowaniu i rozważaniach protagonisty nie ma zachwiania ani wątpliwości. Z uporem stawia czoło coraz to nowym przeciwnikom, a przy okazji zachowuje lekkość ducha i wiarę we własne umiejętności.

Nie oznacza to jednak, że heros pozostaje zdany sam na siebie, ma bowiem przyjaciół po fachu, którzy z chęcią wyciągną do niego pomocną dłoń. Niestety, ci zostali nakreśleni dość powierzchownie, jak np. Luke Cage, którego większość fanów z pewnością zna m.in. z komiksu Cage. Z kolei inni, jak Orson Randall, zaliczają epizody, ale niosą ze sobą bardzo szczątkowe informacje, nieraz mające śladowy wkład w historię. Taki, aby pojawienie się postaci pozostawało w jakiś sposób uzasadnione.

Rysunkowo najbardziej na uwagę zasługują kadry przedstawiające walki Iron Fista, zwłaszcza kiedy rozgrywają się w deszczową noc. Narysowana zamaszystą kreską i uzupełniona ciemnymi barwami robi piorunujące wrażenie. Podobnie zresztą jak wszystkie sceny rozgrywające się w nieoświetlonych pomieszczeniach. Świetnie nałożone cienie sprawiają, że cały kadr nabiera mrocznego charakteru, jak choćby scena, w której poznajemy Orsona Randalla. Niemniej większość album trzyma podobną kreską, niewyraźną konturówkę, nadającą bohaterom minimalnie widoczny zarys sylwetki oraz emocji. Widać, że artysta nie wdaje się w szczegóły.

Poza ciemnymi kadrami mamy także całą masę zwyczajnych scen, kiedy śledzimy krótkie wstawki historyczne o innych Iron Fistach, jak i obecne wydarzenia. Są to już jednak epizody nie wyróżniające się, będące kompozycją lekkiej kreski i pastelowych kolorów.

Opowieść ostatniego Iron Fista to album zdecydowanie niezły, ale nie wybitny. Niestety fabularnie jest raczej słabo, ale komiks nadrabia kolorami, rysunkami i lekkością, z jaką porusza się główny bohater. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że momentami scenarzysta dodał nienachalny humor, aby czytelnik miał wrażenie, że Danielowi Randowi bliżej do zwykłego człowieka niż superbohatera.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za przekazanie komiksu do recenzji.