Najemnik #02: Formuła

Na początku drogi

Autor: Shadov

Najemnik #02: Formuła
Vicente Segrelles, tworząc początkowe historie o Najemniku, nie zdawał sobie sprawy, jak wielki sukces przyniesie mu ów bohater i to pomimo że pierwszy tom Kult Świętego Ognia bardziej można było zaliczyć do zbioru opowiadań. Dopiero w części drugiej pt. Formuła, Najemnik zyskał więcej cech, jak i cel, tym samym rozpoczynając na serio swoją historię.

Tytułowy bohater otrzymuje ważne zlecenie od znanego alchemika. Ma mu towarzyszyć jako osobista straż do twierdzy ukrytej na dość niebezpiecznym terytorium. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem i w ostatecznych rozrachunku Najemnik zyskuje potężnego wroga.

Formuła to komiks nietuzinkowy; oryginalny zarówno wizualnie, jak i fabularnie, co autor pokazał już w poprzedniej części. Tu jednak Najemnik nabiera charakteru i ciekawszego usposobienia. Protagonista otrzymuje swoją pierwszą ważną i długą przygodę, która pozostawi po sobie wiele konsekwencji, ale także nowych, istotnych znajomości. Fabularnie historia toczy się więc zupełnie inaczej niż w poprzedniej części. Jest bardziej zwięzła, okryta tajemnicą  i wprowadza Najemnika w świat kolejnych nieprawdopodobnych odkryć.

Vicente Segrelles pozostał jednak wierny charakterystycznym cechom, jakie wyróżniły pierwszy tom. Nie ubarwia historii, nie wprowadza zbędnej akcji, ryzyka, czy widowiskowych pojedynków. Przygody protagonisty – wyprawy na lodową równinę, a później walka i ucieczka – są minimalistyczne oraz bardzo stonowane. Tu liczą się szczegóły, dialogi, a także to, jak zachowuje się tytułowy bohater. Segrelles, tworząc postać wojownika i jego świat, wykorzystał swoje umiejętności inżynierskie, aby nadać mu znamion realności. W czym rzecz? W Kulcie Świętego Ognia szczególną uwagę oddał detalom, które odzwierciedlają rzeczywiste zachowanie pod wpływem działania sił zewnętrznych. Segrelles w ten sposób pokazuje, że jego fantastyczna kraina rządzi się twardymi prawami. I nie inaczej jest w tomie drugim, z tą różnicą że teraz skupiamy się na militarnej stronie historii.

Segrelles umiejętnie kreśli fundamenty swojego niezwykłego świata. Dużą wagę przywiązał do zbroi, broni czy umiejętności bohaterów. Latające smoki, potężne kusze i mikstury alchemiczne są integralną częścią świata i wygląda na to, że to jedynie początek.

Niezmienna pozostała część graficzna. Segrelles operuje olejami, nadając swoim pracom surowy charakter, a równocześnie dopełnia wszystko kolorami i niesamowitą szczegółowością. Ciężko wręcz oderwać wzrok od dynamiki, perspektywy czy pełnych rozmachu krajobrazów. Poza tym, podobnie jak w poprzednim tomie, mamy tu do czynienia z minimalizmem. Schowane wysoko wśród chmur fortece przypominają niedostępne warownie, a równocześnie nie brak im cieplejszych akcentów.

Znacznie ciekawszy jest również dodatek do albumu, kilka świetnych plansz i szczegółowe wprowadzenie do nadchodzącej historii Najemnika. Jedynie można mieć delikatną uwagę, o to że komentarze autora zdradzają, moim zdaniem, ciut za dużo. Z drugiej strony, nie można mieć o to do niego pretensji. Chciał podzielić się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami i pracą jaką włożył w powołanie do życia Najemnika. A sądząc z jego relacji, każdy kolejny album wymagał solidnej oraz szczegółowej pracy.

Wydarzenia w tomie drugim przedstawiają się lepiej niż w jedynce, chociaż i tu trzeba zaznaczyć, że Kult Świętego Ognia jest dobry. Największą bolączką było wrażenie jakoby historii czegoś brakowało. Teraz jednak Formuła spokojnie wszystko nadrobiła, pozwalając cieszyć się świetna opowieścią.