Najemnik #01: Kult Świętego Ognia

Olejny świat

Autor: Shadov

Najemnik #01: Kult Świętego Ognia
Pierwszy zarys Najemnika narodził się w 1979 roku, kiedy to Vicente Segrelles stworzył nieduży katalog na Festiwal Komiksu we Włoszech. Liczył wtedy sześć stron i okazał się na tyle dużym sukcesem, że zyskał później całą historię. Czy słusznie?

Vicente Segrelles to hiszpański malarz i artysta, który przygodę z komiksem rozpoczął w latach siedemdziesiątych. W Polsce Najemnik to jego debiut, liczący już trzy części – drugą zatytułowaną Formułę (wyd. w 2018), oraz trzecią Próby.

Całość osadzona została w podobnym do średniowiecza świecie fantasy, jednak z dużym wpływem stylu życia wyspiarskiego. To tu poznajemy tytułowego bohatera, najemnika, który na zlecenia jednego z możnowładców ratuje jego żonę przed długą i bolesną śmiercią.

Poznając Krainę Wiecznych Chmur towarzyszą nam rozległe panoramy prezentujące górzyste wierzchołki skąpane w morzu szarych, gęstych chmur. Wśród nich tu i ówdzie przebijają się kopuły osad zamieszkałych przez mieszkańców tego świata. Segrelles nie silił się na tworzenie wielu elementów krajobrazu czy wypełnionych przepychem bogatych krain. Jego świat jest surowy, "zimny" i jedynie pojedyncze, orientalne akcenty, jak złociste pałace, nadają mu charakteru. I to jest właśnie atut, dla którego z chęcią kartkuje się kolejne strony.

Fabularnie Najemnik to bardzo specyficzny i oryginalny komiks, który albo sprawi, że zapragniemy wziąć do ręki kolejny tom, albo pozostawi nas zupełnie obojętnymi. Przyczyną takiej oceny jest oś fabularna, w której nie widać zbytnio myśli przewodniej. Wydarzenia powiązane są w niewielkim stopniu, wliczając w to świat i osobę głównego bohatera, przez to powieść nie jest ani szybka, ani zbyt wolna. Tak samo ciężko w niej o mocniejsze zwroty akcji, ale trudno też powiedzieć, że wieje nudą. Nie bez znaczenia pozostaje też postać samego protagonisty, który wypada nijako. Jest odważny, bystry i inteligentny, ale również małomówny i niezwykle ostrożny.

Scenarzysta stawia na spokojne i jednostajne tempo, pomimo atrakcji w postaci wyprawy ratunkowej oraz późniejszych jej konsekwencji, czyli pościgu na latających smokach. Co ciekawe dosiadanie tych potężnych stworzeń to jedna z charakterystycznych cech serii. W świecie Segrellesa jest to dla ludzi naturalny i wygodny środek transportu. Tak samo szybko zauważymy pewne zamiłowanie do detali. Autor starannie oddaje każdy etap walki, posługując się bardzo dużą szczegółowością i dbałością o drobne elementy. Jak sam pisze (o czym przeczytamy w komentarzu na końcu komiksu), jego doświadczenie życiowe pozwoliło mu na tworzenie realistycznych odwzorowań zachowywania się materiałów. Takie rysunkowe szczegóły w pierwsze tempo uciekają, jednak podświadomie wzrokiem błądzi się po minimalistycznych kadrach szukając tych właśnie ukrytych detali: strzała przeszywająca tarczę i hełm wojownika, pękający metalowy zaczep, uprzęże którymi spętane są smoki, elementy zbroi najemnika, czy fasady budowli.

Nie ulega wątpliwości, że wizualnie jest to po prostu coś niezwykłego. Vicente Segrelles odszedł zupełnie od znanej konturówki czy ostrzejszych barw. Najemnik to kadry stworzone z rozmachem, w których królują farby olejne oraz wspaniała gra barwami. W latach 70., kiedy tworzył pierwsze szkice w tej technice, było to to coś zupełnie nowego. Również dzisiaj nie sposób przejść obojętnie obok świetnie skrojonych postaci, rozległych szarych panoram czy zaróżowionych zachodów słońca. Autor bardzo umiejętnie łączy barwy, wyciągając ze sceny detale. Cienie grają razem ze światłem, a krajobrazy spowija szara przygnębiająca mgła.

Co ciekawe historia Najemnika, od samego początku sprawia wrażenie niekompletnej i nieco chaotycznej. Najemnik staje się całością dopiero, gdy pozwolimy sobie na przeczytanie komentarzy autora zamieszczonych w postaci obszernego dodatku na końcu komiksu. Wtedy dostrzega się istotę i głębię przygód tytułowego Najemnika.

Najemnik jest opowieścią lekką i raczej niezbyt prędką, do tego z mniej zajmująca fabułą. Podczas lektury łatwo więc poczuć niedosyt, czy odrobinę stagnacji. Ogromną role odgrywa tu także strona wizualna, która z kolei nadaje całości wyjątkowego charakteru. Tak więc z pewnością historia dotrze do osób, które szukają czegoś innego, czegoś co wymyka się dzisiejszemu postrzeganiu historyjek obrazkowych.
 

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za przekazanie komiksu do recenzji.