Myszka Miki. Miki i kraina Pradawnych

Znajome i śliczne

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Myszka Miki. Miki i kraina Pradawnych
Myszka Miki od wydawnictwa Glenat powróciła! Po Kawie Zombo bardzo długo trzeba było czekać na rodzime edycje pozostałych opowieści z tej serii, których liczba we Francji wciąż rośnie.

Do rąk czytelników oddano od razu dwa albumy z owej kolekcjonerskiej linii, tworzonej przez różnorakich uznanych artystów, natomiast do końca roku ukaże się jeszcze jeden komiks z sympatycznymi kaczkami i myszami. Posiadaczom Kawy Zombo należy wspomnieć, że w odróżnieniu od komiksu Regisa Loisela nowe tytuły są wydawane w orientacji pionowej. Zmianie za to nie uległa twarda oprawa i płócienny grzbiet.

Opowieść przenosi czytelników do nieco alternatywnej, mysiej rzeczywistości. Świat jaki znamy już nie istnieje, a wszyscy osiedlają się na latających wyspach. Jedni jak Minnie zajmują się ich chwytaniem i dodawaniem do istniejących aglomeracji, inni, w tym mistrz powroźniczy Miki, wytwarzają liny pozwalające utrzymać ruchome osady w maksymalnie zorganizowanej formie. I oczywiście stworzyć jak największe królestwo, na czym szczególnie zależy tyranowi rządzącemu unoszącymi się wyspami –w tej roli występuje zaś dobrze znany fanom Fantomen. Minnie namawia Mikiego do poszukiwań ukrytego lądu.

Fabularnie to prosta historia o złym władcy wykorzystującym podwładnych i popleczników tylko w jednym celu – powiększaniu królestwa. Strach nie pozwala bohaterom na przeciwstawianie się Fantomenowi, choć oczywiście w końcu coś w nich pęka, co na dobre uruchamia główny wątek. Pomimo owej prostoty, Miki i kraina pradawnych to zupełnie przyzwoite czytadło. Fantastyczny sztafaż i fruwające wysypy – choć bardzo dalekie od oryginalności – dobrze zrobiły klasycznej opowieści o zwalczaniu tyranii i poszukiwaniu nowego/starego miejsca do życia. Dialogi również są lepiej napisane niż w niejednym komiksie wchodzącym w skład Kaczora Donalda czy różnych wariacji Gigantów, dzięki czemu również starsze osoby mogą usiąść do omawianej pozycji bez zgrzytania zębami. Uwagi nie tyczą się zatem złożoności fabuły, lecz końcówki rozegranej tak naprędce i niezgrabnie, jakby twórcom zabrakło kilku stron na właściwe dokończenie wątków.

Nie sposób mieć za to zarzutów do prac Silvio Camboniego. Unoszące się wyspy, przestworza roztaczające się za nimi, latające stwory, bogactwo zdobień i detali – w szczególności królewskiego zamku Fantomena – są powodem, dla którego wielokrotnie będę sięgał po ten komiks tylko po to, by napawać się znakomitymi ilustracjami. Część plansz wydaje się nieostrych, lecz nie jestem w stanie stwierdzić czy to zamysł twórców, czy też kwestie związane z produkcją. Tak czy inaczej, nie umniejsza to urokliwej oprawie wizualnej.

Miki i kraina pradawnych to udany powrót do pięknych wydań przygód z myszami i kaczkami. To wprawdzie najsłabszy fabularnie z dotychczas opublikowanych czterech albumów, lecz niemal każda strona pieści oko, a opowieść – choć prościutka i niezgrabnie zakończona – wciąż jest przyjemna w odbiorze.