Myszka Miki: Kawa "Zombo"

Miki i Wielki Kryzys

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Myszka Miki: Kawa
Myszka Miki: Kawa "Zombo" jest pierwszym wydanym w Polsce albumem z serii Disney by Glenat. Założenie było co najmniej intrygujące – skłoniono kilku uznanych frankońskich komiksiarzy do stworzenia historii o Myszce Miki. Czy Kawa "Zombo" powoduje, że warto wypatrywać wieści o wydaniu przez Egmont pozostałych albumów cyklu?

 

Kawa "Zombo" do pewnego stopnia wpisuje się w dzieła Disneya poruszające problematykę społeczną. W Ameryce trwa Wielki Kryzys, przez który Miki i Horacy cierpią na chroniczny brak pracy i ten problem dotyka także większości lokalnej ludności. W konsekwencji presję na głównych bohaterach wywierają ich partnerki – Minnie i Klarabella. By złagodzić sytuację, panowie postanawiają zabrać wybranki serc na wakacje do domku letniskowego Kaczora Donalda. Powrót okazuje się niezwykle brutalny – większość okolicznych posiadłości i domów została wykupiona przez bogacza, planującego wznieść w ich miejsce pole golfowe. W dodatku wielu zdesperowanych mieszkańców podjęło się pracy przy realizacji planów biznesmena. Czy za tym wszystkim kryje się coś więcej?

W przedmowie autor scenariusza i rysunków, Regis Loisel (Skład główny, W Poszukiwaniu Ptaka Czasu), wprost pisze o spełnieniu marzenia, jakim było dla niego stworzenie opowieści o Myszce Miki. Łatwo to wyczuć, ponieważ sentymentalny nastrój od pierwszych chwil towarzyszy lekturze Kawy "Zombo". Nie powinno to nikogo dziwić – wystarczy spojrzeć na jakość wydania oraz piękne ilustracje. Prostokątny album (30,5 x 19,6 cm) doczekał się twardej okładki opatrzonej płóciennym grzbietem, grubego papieru offsetowego, krótkiej przedmowy autora oraz interesującego sposobu prezentacji historii – otóż na każdej stronie znajdują się dwa rzędy wypełnione mniejszymi kadrami, co sprawia wrażenie, jakby czytelnik miał do czynienia z iście “paskowymi” fabułami.

Patrząc na stronę graficzną, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że Regis Loisel, upodabniając rysunki do dzieł Floyda Gottfredsona, chciał złożyć swoisty hołd legendarnemu twórcy przygód Mikiego. I wyszło mu to doprawdy znakomicie. Nieco archaiczna, ale cudownie drobiazgowa, ożywiona świetnie dobraną i zróżnicowaną paletą barw oprawa przywołuje na myśl klasyczne pozycje z portfolio Gottfredsona. Postacie żyją na kartach, mimika oddaje wszelkie emocje, często komicznie je przerysowując, zaś na planszach wystarczyło miejsca dla licznych gagów, również tych znanych przede wszystkim z komiksowych pasków. Loisel wykonał świetną pracę, dzięki czemu starsi czytelnicy nie będą w stanie śledzić ilustracji bez sporej dawki nostalgii, zaś młodszych poza dobrymi rysunkami ucieszy też zawarty w nich humor.

Jednakże fabule daleko do poziomu oprawy wizualnej. Zarysowanie problemu bezrobocia oraz biedy zaglądającej do kieszeni i garnków protagonistów zapewniły opowieści przyzwoite otwarcie. Podobnie pozytywne wrażenia towarzyszyły kolejnym spotkaniem z Kaczorem Donaldem, kiedy to na kartach komiksu dało się wyczuć iście przyjacielską atmosferę. Zawiązanie akcji, czyli wykupywanie posiadłości przez biznesmena sprawnie rozszerzało podjęty na początku problem braku dochodów. Zabrakło jednak szerszego spojrzenia na czasy, w których rozgrywa się komiks. Nie licząc paru scen, na ogół akcja mogłaby dziać się w niemal dowolnym miejscu i czasie. Szkoda więc, że Loisel nie pokusił się o lepsze zobrazowanie okresu historycznego, w jakim umiejscowił bohaterów. Same postacie są już o wiele lepsze – Mikiego i Horacego nie sposób nie polubić, Minnie i Klarabella raz są zirytowane bezrobociem partnerów, innym razem uroczo o nich zatroskane. Sympatyczni są także aktorzy drugoplanowi – na czele z Goofym – ale nieco zawodzą czarne charaktery. O ile do postaci biznesmena oraz Czarnego Piotrusia trudno mieć zastrzeżenia, to już reszta wypada nader przeciętnie. Jednakże nie to jest największym mankamentem albumu.

Loisel godnie rozpoczął komiks i przez długi czas utrzymywał wysoki poziom fabuły, aż do okolic połowy Kawy "Zombo". Wtedy to bowiem scenarzysta wykłada wszystkie karty na stół i próbuje grać nimi do końca, lecz bez powodzenia. Do pewnego momentu można było mieć nadzieję na dodatkowe skomplikowanie akcji, ale kolejne strony szybko studzą optymizm i druga połowa historii jest do bólu przewidywalna. Łatwo określić nie tylko dokąd zmierza fabuła, ale też w jaki sposób dotrze ona do punktu kulminacyjnego. Wielka szkoda, że bardzo dobrze zapowiadająca się fabuła, tak szybko została oddarta z nutki tajemnicy i miast bardzo dobrej, możemy mówić o historii bezpiecznej i przeciętnej.

Regis Loisel mimo wszystko może być z siebie zadowolony. Fantastyczne plansze przywołują na myśl klasyczne prace Gottfredsona, zaś fabuła przez długi czas jest satysfakcjonująca. Pozostaje jedynie żałować wtórnej i prostej drugiej części, kiedy to wszystko stało się już jasne i czekamy jedynie na ostatni klaps operatora. Mogliśmy otrzymać świetny tytuł dla każdego miłośnika komiksu, a tak mogę go polecić przede wszystkim młodszym oraz bardziej sentymentalnym fanom Disneya.