Murena #09: Ciernie

Marzenia o Domus Aurea

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Murena #09: Ciernie
Sztuka komiksowa to medium wszechstronne, poza rozrywką dostarczające również doznań estetycznych i intelektualnych. Jedną z pozycji na równi bawiących, jak i uczących, jest przepiękna graficznie seria Murena, której dziewiąty epizod właśnie trafił do księgarni.

Wielki pożar Rzymu w końcu ugaszono. Miasto podnosi się z popiołów, a Neron planuję odbudowę stolicy z rozmachem, jakiego nigdy wcześniej nie widziano. Jednocześnie rozpoczynają się poszukiwania winnych nieszczęścia, które pochłonęło tysiące istnień. Odium gniewu Rzymian, zręcznie podsycane oraz manipulowane przez doradców cesarza, spada na chrześcijan. Tymczasem Lucjusz Murena pragnie spotkać się ze swoim dawnym przyjacielem, a obecnie władcą imperium i wyznać, jak naprawdę wyglądały początku pożaru. Ujawnienie prawdy nie wszystkim jednak będzie odpowiadać.

Aż pięć lat musieli czekać polscy czytelnicy na Ciernie, album który swoją premierę miał w roku 2013. O przyczynę tego opóźnienia dopytywałem się polskiego wydawcę już dwa lata temu i otrzymana informacja była bardzo uczciwa. Ciernie otwierają trzeci cykl, jednakże 28 stycznia 2014 roku przedwcześnie zmarł Philippe Delaby, rysownik dzięki któremu seria stała się czymś wyjątkowym. Ta smutna okoliczność postawiła pod znakiem zapytania kontynuację cyklu i Taurus Media z tej właśnie przyczyny wstrzymał się z tłumaczeniem kolejnego epizodu. Po długiej przerwie wznowiono jednak wydawanie serii, co w roku 2017 zaowocowało we Francji albumem Le Banquet, zaś w Polsce rodzimą edycji Cierni.

Bardzo trudno jest rozpocząć omówienie tego komiksu, bowiem nie bardzo wiadomo od czego zacząć. Od sensacyjno-przygodowego wątku z Neronem i Mureną w rolach głównych? A może od tytanicznej pracy jaką wykonał Dufaux interpretując zachowane kroniki Tacyta oraz Swetoniusza? Czy raczej na początku należałoby poświęcić parę słów arcydziełu, jakie przygotował Delaby? Może zacznijmy od tego ostatniego aspektu.

Ilustrator przyzwyczaił odbiorców do bardzo szczegółowej kreski, niezwykle bogatej w detale, a zarazem oddającej ducha epoki. Nie inaczej jest teraz i podziwianie kadrów jest przyjemnością samą w sobie, zwłaszcza że świetną robotę wykonał również kolorysta cyklu, Sebastien Gerard. Szarobure barwy podkreślają wydarzenia dziejące się po zmroku, zaś wyraźnie bardziej pastelowe tony stosowane dla grafik "dziennych" skutecznie je równoważą. Praktycznie wszystkie kadry komiksu mogą się spodobać i to zarówno te przedstawiające rzymską architekturę, jak i wizerunki postaci, ich wygląd i zachowanie. W efekcie osoby, którym przypadła do gustu oprawa artystyczna poprzednich albumów, będą zadowolone i tym razem.

Ale przecież nie samymi ilustracjami czytelnik żyje. Seria Murena rozgrywa się w niesłychanie ciekawych i bardzo barwnych zarazem czasach młodego jeszcze Cesarstwa Rzymskiego. W pierwszych albumach postacią centralną, popychającą fabułę do przodu. był Lucjusz Murena, z czasem jednak ustępujący miejsca Neronowi. Ten trend został zachowany i obecne cykl jest de facto zbeletryzowaną biografią cesarza, zaś sam Lucjusz niby nadal odgrywa rolę sprawczą dla wielu wydarzeń i może jeszcze kiedyś wróci do łask scenarzysty, ale obecnie pełni funkcję co najwyżej drugoplanową.

Za to wątek z Neronem rozpisany został perfekcyjnie. Intryga – mimo że większość czytelników ma świadomość jaki będzie miała finał w przyszłości – została ze wszech miar interesująco przelana na karty komiksu i wewnątrz pałacowe rozgrywki Nerona oraz jego dworzan zapewniają świetnej jakości rozrywkę. Co prawda niektóre wątki związane z postaciami drugoplanowymi są już nieco sztampowe i przewidywalne, nie psują jednak przyjemności, jaką czytelnik czerpie z lektury. Pewnym potknięciem jest również odejście od utartej w historiografii okoliczności oraz formy śmierci świętego Piotra, ale i tutaj można przymknąć oko na inaczej zobrazowaną kaźń męczennika.

Dufaux w przypisach puszcza oczko do miłośników Henryka Sienkiewicza, dając do zrozumienia, że nie obca mu jest znajomość Quo Vadis. Jednak w przeciwieństwie do naszego rodaka, nie daje poszaleć wyobraźni i nie demonizuje przesadnie Nerona. Z gracją i wyczuciem porusza się pośród pałacowych intryg, widząc w cesarzu bynajmniej nie osobę pochłoniętą przez obłęd, chociaż oczywiście trudno mówić o pełnej stabilności emocjonalnej, ale raczej cynicznego polityka, stopniowo otaczanego – czy może raczej osaczanego – przez coraz bardziej wątpliwe moralnie osoby. W sporej mierze przekłada czyny cezara na barki chciwych i bezwzględnych zauszników, traktujących swoje przywileje jako prostą drogę wiodącą ku władzy i bogactwu.

Jak można podsumować Ciernie? Absolutnie genialny scenariusz Dufaux, pełen pietyzmu oraz wrażliwy na detale i fakty historyczne, w połączeniu z maestrią Delaby'ego zaowocowały świetnym komiksem, który dla wielu innych twórców powinien być wzorem jeśli chodzi o interpretację zachowanego materiału źródłowego, wątek przygodowy i ogólną estetykę. Pozostaje wypatrywać tłumaczenia Le Banquet no i oczywiście czekać na kolejne odsłony tej serii, nawet jeśli wiemy, jaki będzie finał rządów Nerona.