Multiwersum (wyd. zbiorcze)

Multiwersum jeszcze raz przeżyje wstrząs!

Autor: Shadov

Multiwersum (wyd. zbiorcze)
Miłośnicy DC Comics znów mogą zasiąść do lektury jednego z ciekawszych, a także śmielszych crossoverów w historii DC. Niezastąpiony Grant Morrison stworzył historię przenikającą wszystkie Światy, z których składa się Multiwersum DC.

Najnowszy album kolekcji DC Deluxe nie jest pierwszą polską cegłą o Multiwersum. Szukając wstecz podobnych historii, które odegrały znaczącą rolę w kształtowaniu Uniwersum DC, znajdziemy Kryzys na Nieskończonych Ziemiach Marva Wolfmana (2016) oraz Nieskończony Kryzys Geoffa Johnsa (2018). Oprócz tych największych objętościowo komiksów mamy jeszcze wiele mniejszych albumów, takich jak Flashpoint. Punkt krytyczny, które tylko skubnęły temat Wieloświatów. Z kolei dla Granta Morrisona również nie jest to pierwsza opowieść łącząca kilkadziesiąt światów, ponad setkę herosów i odwieczne potężne zło. Pod szyldem DC Deluxe w Polsce znajdziemy jego Ostatni Kryzys, na temat którego czytelnicy mają różne zdania. 

Warto wskazać inne ciekawe pozycje scenarzysty, w tym Azyl Arkham będący chorą (ciężko to nazwać inaczej) i psychodeliczną wizją szpitala psychiatrycznego Gotham City. Obok niego mamy takie perełki jak Batman: Gotyk czy Batman i Syn, nie mówiąc o albumach współtworzonych z innymi autorami. Scenarzysta nie boi się mieszać w życiu herosów, nadawać im nowych ról i igrać z emocjami, konfrontować z wersjami z innych Ziem, a także łamać tzw. czwartej ściany. I to samo ma miejsce w Multiwersum.

Jeszcze raz ratujmy Świat

Ziemię-7 najechały potężne istotny zwane Możnowładcami. Ostatniego herosa w tej rzeczywistości, Thunderera, chwilę przed zagładą ratuje Nix Uotan, ostatni z Monitorów mających strzec Multiwersum – pokonanego herosa odsyła do Domu Herosów, a sam zostaje na Ziemi-7, aby walczyć z potężnym wrogiem. Thunderer musi zebrać drużynę najpotężniejszych bohaterów ze wszystkich Ziem w Multiwersum, aby wspólnie z nimi pokonać Możnowładców. Czy zdążą? Niektóre Ziemie już są niszczone przez potężne kataklizmy.

Multiwersum jest zamkniętą historią, ale nawiązuje do niektórych wspomnianych wcześniej komiksów. Wymienione crossovery w mniejszym lub większym stopniu pozwalają poznać złożoność wszystkich Ziem. Jednak o ile taki Punkt krytyczny był świetny i nawet czytelnik nieznający świata DC bez problemu mógł się w nim odnaleźć, o tyle Kryzys na Nieskończonych Ziemiach był już mocno chaotyczny, ciężki i w żaden sposób nie ujmował fabułą. W przeciwieństwie do niego Multiwersum jest o wiele bardziej przejrzyste i wprowadza wiele informacji pozwalających uporządkować zależności w uniwersum DC. Mówimy tu o prezentacji herosów ze wszystkich Rzeczywistości oraz otaczających ich Strefie Monitorów, Strefie Bogów i Ścianach Mocy Prędkości. A jeśli ktoś dłużej interesuje się Uniwersum DC, od razu wychwyci ogrom nawiązań do innych komiksów. Zebrane tu informacje są w pewnym stopniu nostalgiczną podróżą, pozwalającą jeszcze raz poczuć rozmach DC Comics.

Nie można jednak zachwycać się każdą stroną komiksu, bo album liczący ponad 400 stron na początku nie należy do łatwych. Poza stopniowym oswajaniem się z wiodącym wątkiem fabularnym Nixa Uotana musimy nadążyć za tragediami na innych Ziemiach, toczącymi ich wojnami i alternatywnymi wersjami bohaterów. Kto do tej pory nie spotkał się z filozofią łączenia wielu wersji Ziemi w Multiwersum, będzie miał trudności z oswojeniem wizji Morrisona. Poza tym przez pierwszą połowę trudno wyłapać wspólną linię fabularną dla różnych światów i dopiero druga część staje się bardziej zwięzła, a przenikające się Rzeczywistości z różnych Ziem krążą wokół najważniejszego problemu, czyli Możnowładców.

Niemniej ta wizja jest również jedną z lepszych pośród multiwersowych historii. Osadzenie Nixa Uotona pozwoliło nawiązać do początków Multiwersum DC, tym samym dostarczając czytelnikowi wielu istotnych informacji. Owszem nadal dla niektórych minusem będzie liczba pojawiających się bohaterów, ale Morrison dość sprawnie radzi sobie z wprowadzeniem nowych postaci oraz konfrontacją wersji tych samych herosów z różnych Ziem. Podobny balans utrzymuje przy nawiązaniach do konkretnych wydarzeń z innych komiksów, takich jak wspomniany Flashpoint. Wychwyci je tylko osoba, która czytała lub zna te pozycje. Jest to przyjemny plus dla wszystkich weteranów DC, warto jednak zwrócić uwagę, że nieznajomość podobnych historii w żaden sposób nie wpływa na odbiór Multiwersum. I to jest największy atut komiksu.

Coś nowego, coś starego

Nietrudno zgadnąć, że Multiwersum pozwoliło Morrisonowi wykorzystać wiele mniejszych, pobocznych wątków ze świata DC oraz przełamać "czwartą ścianę". Co do drugiej kwestii, miejscami bywa dziwnie. Kiedy postacie zaczynają się bezpośrednio zwracać do czytelnika... wrażenia są mieszane. Trzeba jednak przyznać, że pomysł wyjątkowo dobrze wpisuje się w Multiwesum DC, nie jest też zbytnio nachalny.

Pod względem rysunków, jak na tak obszerny komiks, jest naprawdę dobrze. Podobnie jak różne są światy na każdej z 52 Ziem w Multiwersum, tak każdy zeszyt tworzył inny ilustrator. Nietrudno zauważyć, jak często rysownicy i koloryści bawią się klimatem, co w efekcie przynosi skrajne zestawienia, kiedy przykładowo z landrynkowych soczystych kolorów Ziemi-16 przeskakujemy do szarej rzeczywistości Ziemi-10.

Multiwersum zaliczyć trzeba do pozycji obowiązkowych dla bardziej zaangażowanych miłośników DC Comics. Owszem, nie każdemu pomysł zesłania zagrożenia spoza Multiwersum na wszystkie 52 światy przypadnie do gustu, ale w porównaniu do Kryzysu na Nieskończonych ZiemiachMultiwersum wypada o niebo lepiej.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie komiksu do recenzji.