Monstressa #2: Krew

Na wyspie tajemnic

Autor: Camillo

Monstressa #2: Krew
"Pomysłowa i śmiała", "ekscytująca", "epicka", "urzekająca warstwą wizualną". To opinie o serii Monstressa umieszczone na okładce drugiego tomu. Zgodna z prawdą jest tylko jedna z nich.

Drugi tom Monstressy to dalszy ciąg opowieści o podróży Maiki, podążającej śladami zaginionej matki i pozostawionych przez nią sekretów. Tym razem dziewczyna trafia na odległą i nawiedzaną przez niebezpieczne siły wyspę, gdzie ma nadzieję wyjaśnić pochodzenie odnalezionego w matczynych zbiorach artefaktu. Podobnie jak w pierwszym tomie towarzyszą jej gadający kot Ren, mała lisiczka Kippa oraz żyjący w symbiozie z Maiką potwór, który po każdym przebudzeniu pożera napotkane zwierzęta, ludzi lub zwierzoludzi.

Świat Monstressy jest dziwny i wypełniony osobliwymi pomysłami. W pierwszej części mieliśmy futrzaki-ninja, mroczne inkwizytorki dosiadające jednorożców i dzieci przerabiane w laboratoriach na składniki odżywcze. W drugiej do towarzystwa dołączają koty-nekromanci, uczłowieczone rekiny i ośmiornice na etatach marynarzy, a także przypominające Przedwiecznych Lovecrafta potwory dyskutujące o rozterkach moralnych. Trzeba wysoko zawiesić próg niewiary, żeby uwierzyć w historię rozgrywającą się w takim uniwersum.

Na szczęście drugi tom nie jest tak chaotyczny jak pierwszy. Akcja jest lepiej rozplanowana i utrzymuje dobre tempo. Nie jesteśmy już bombardowani nieistotnymi szczegółami wymyślonego przez Marjorie Liu świata, dowiadujemy się za to więcej o pochodzeniu Maiki i tajemnicach potwora. Trudno przewidzieć, jak dalej potoczy się fabuła i czy scenarzystka skrywa jakieś asy w rękawie, ale rozwinięte w tym tomie wątki mają pewien potencjał.

Niestety, nie można tego powiedzieć o głównej bohaterce. Maika jest nie tylko do przesady mroczna i cyniczna, ale też stanowczo zbyt potężna i wyidealizowana. Nawet jej wady są przedstawione w taki sposób, aby budować obraz silnej i niebezpiecznej kobiety. Nie wiemy za to prawie nic o innych elementach jej osobowości, bo tych scenarzystka nie ujawnia. Trudno więc przejmować się losami tak przesadzonej, a do tego niedbale nakreślonej protagonistki. Tym bardziej szkoda, że pozostałe postacie są tłem dla jej losów i nie odgrywają w opowieści większej roli.

Z wielką dbałością wciąż są za to kreślone rysunki Sany Takedy, dzięki którym nawet wymyślane przez Liu dziwactwa wyglądają interesująco lub mile dla oka. Mimika twarzy, detale architektoniczne, szczegóły dalekiego planu, oddanie ruchu – graficznie wszystko jest w Monstressie na najwyższym poziomie. Tylko sama opowieść, choć nieco lepsza niż w pierwszym tomie, wciąż zdecydowanie odbiega od najwyższych standardów.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji