Mercy #1. Dama, mróz i diabeł

Zaskakujący powrót Włoszki

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Mercy #1. Dama, mróz i diabeł
Mercy to drugi komiks włoskiej artystki, Mirki Andolfo na naszym rynku. Wcześniejsze Wbrew naturze zebrało dość mieszane opinie, teraz jednak wydaje się, że jest lepiej. Dlaczego?

Wspomniane Wbrew naturze – wariacja na temat Huxleyowskiej dystopii z antropomorficznymi zwierzętami jako bohaterami – została zgodnie określona w skrócie jako "śliczna, ale głupia”. Dlatego premiera Mercy budziła pewne obawy: czy poza atrakcyjnym rysunkiem komiks będzie miał coś do zaoferowania? Okazuje się, że owszem. 

Pierwszy tom, Mercy #1: Dama, mróz i diabeł, to zaledwie wprowadzenie do całkiem – na ten moment – fascynującej intrygi. W jej centrum stoi lady Nolwenn Hellaine, piękna, młoda dama dopiero co przybyła do Woodsburgh. Na trasie jej podróży i w samym miasteczku zaczynają ginąć ludzie, a ich śmierć przypisywana jest mordercy znanemu jako Diabeł z Woodsburgh. Sprawa ma jednak drugie, a może i trzecie dno, jak szybko zorientują się czytelnicy.

Osadzona w realiach z pogranicza wiktoriańskiej Anglii i zimowego westernu, Mercy zdecydowanie zaciekawia pomysłem i wątkiem przewodnim. W przeciwieństwie do pierwszego tytułu Andolfo tu mamy do czynienia z na razie dobrze zarysowaną fabułą, pełną skrętów i zakamarków, demonicznych mocy o niewyjaśnionym pochodzeniu i owianych tajemnicą personalnych historii. Nadal jej postaci – poza tytułową damą, czyli lady Hellaine – nie są zbyt rozbudowane, ale już możemy je rozpoznać jako coś więcej niż tokenowych bohaterów służących li tylko zapełnieniu kart.  W skrócie: jest zdecydowanie lepiej i autorka najwyraźniej nauczyła się paru rzeczy o pisaniu scenariuszy.

Graficznie za to jest tak samo jak poprzednio: świetnie. Kreska Andolfo jest kreskówkowa, wpadająca w rysunek erotyczny, ale straciła na swojej miękkości i krągłości z etapu Wbrew naturze – zaskakująco sprawdza się też w scenach grozy. Wrażenie pogłębia kolorystyka stron – w większości sinoniebieski śnieg, do tego czernie, fiolety, niebieski. Wygląda miodnie.

Jeśli martwiliście się o nowy komiks Andolfo – że znowu trafi do nas śliczna wydmuszka – to wszystko wskazuje, że bezpodstawnie. Miejmy nadzieję, że kolejne części nie tego nie zweryfikują.