Lucky Luke #68: Prorok

Kiedy kowboj spotyka proroka

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Lucky Luke #68: Prorok
Dziki Zachód pełen był wszelkiej maści poszukiwaczy przygód, kowbojów oraz pospolitych przestępców. Czasami jednak bezkresną prerię odwiedzały bardziej oryginalne persony: prorocy i inni hochsztaplerzy wymagający interwencji najszybszego rewolwerowca, jakiego ludzkość znała: Luckyego Luke'a.

Co może być gorszego od proroka, który mami serca naiwnych? Profeta, który kupił serca Daltonów. W zasadzie tylko jednego z braci, tego najmniej rozgarniętego, to jednak wystarczy, by napytać okolicznym mieszkańcom podwójnych problemów. Tym razem Lucky Luke musi stawić czoła nie tylko posiadaczom koltów, ale i wyjątkowo skutecznemu guru.

To już 68 (!) album o dzielnym kowboju i jego przygodach. Komiks ukazał się w roku 2000, za kreskę odpowiada oczywiście Morris, zaś scenariusz przygotował zupełnie nieznany szerszej publiczności, pochodzący ze Szwajcarii Patrick Nordmann. Dla scenarzysty to zresztą epizodyczny występ na scenie komiksowej i próżno szukać jakichś dodatkowych informacji na jego temat, zwłaszcza takich, które zainteresowałyby miłośników tytułowego bohatera.

Brak doświadczenia Normanna nie tylko nie odbił się na jakości opowieści, ale paradoksalnie to jeden z lepszych albumów, jakie ukazały się od śmierci René Goscinny'ego. W mniejszym stopniu wynika to z samej historii, bo przebiegu wydarzeń można się domyślać, a i sam cykl jest przecież lekką opowieścią o naturze humorystycznej. Z perspektywy czytelnika zdecydowanie bardziej istotne jest to, że Szwajcar wykazał się umiejętnością tworzenia żartów na miarę słynnego poprzednika. Nie brakuje czasami lekko ironicznego, kiedy indziej zaś gorzkiego spojrzenia z góry na działalność rozmaitych samozwańczych proroków, metod działania – jak choćby samospełniające się przepowiednie – oraz ich wpływu na ludzkie umysły.

Z drugiej strony komiks kipi sytuacyjnymi żartami, o co zresztą nie trudno, kiedy na kartach pojawia się nie tylko tajemniczy oszołom, ale i dobrze znani – a przy tym jakże pocieszni! – Daltonowie oraz Bzik, czyli fajtłapowaty pies, który kieruje się własną logiką. Umiejętność eleganckiego połączenia lekkich gagów z treściami o bardziej poważnym charakterze stanowi o sile albumu.

Od strony graficznej komiks prezentuje się jak wiele innych z cyklu wydanych w okolicach roku 2000. Kreska jest co prawda taka sama – zresztą wielokrotnie wytykano Morrisowi skłonności do kompilowania swoich poprzednich prac – jednakże bogata paleta barw oraz znakomite nasycenie kolorami sprawiają, że również artystycznie obcowanie z albumem jest przyjemnością.

Dla miłośników Lucky Luke'a Prorok jest pozycją obowiązkową, w której znajdą kwintesencję wszystkiego co najlepsze w serii: dobrze znanych bohaterów, nową, charyzmatyczną postać oraz kapitalne, dwupoziomowe żarty. Z tego samego powodu komiks można polecić również tym osobom, które nie darzą kowboja podobną estymą. Ten album ma szansę to zmienić, przynajmniej na chwilkę.