» Recenzje » Lucky Luke #65: Klondike

Lucky Luke #65: Klondike


wersja do druku

Kowboj wśród śniegów Jukonu

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska, Wiktor 'Anzelm' Wieczorek

Lucky Luke #65: Klondike
Lucky Luke to chyba jedna z najdłuższych serii, przynajmniej jeśli chodzi o komiks europejski. Cykl miewał różne zakręty i jedne albumy w sposób naturalny były lepsze, inne nieco słabsze. A jak na tym tle wypada Klondike?

Po latach spędzonych na spieczonej słońcem prerii, każdy może zamarzyć o zmianie klimatu, choćby na chwilę. Wyprawa Lucky Luke'a do skutego lodem Jukonu co prawda nie ma charakteru turystycznego, ale i tak dostarcza wrażeń, jakie lubi chyba każdy kowboj: złoto, kobiety i alkohol. A w tle oczywiście kolejny przestępca oraz tajemnica zaginięcia zaprzyjaźnionego kamerdynera.

Klondike to już 65 album z cyklu liczącego sobie aż 82 epizody! Liczba ta robi wrażenie. Do 29 zeszytu scenarzystą był René Goscinny, później historie pisali rozmaici autorzy, w tym także sam Morris, nieodłączny ilustrator – ciekawostką jest, że jego śmierć w roku 2001 nie wpłynęła na cykl wydawniczy. W przypadku mającego premierę w roku 1996 Klondike przygody kowboja opowiedzieli Yann oraz Jean Léturgie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co z tego wyszło? A taki trochę zwyczajowy Lucky Luke, chociaż z kilkoma fajnymi wtrętami. Przygody kowboja przebiegają według utartego przez lata schematu: są misja, przygoda i intryga, są też źli ludzie, sprytny Jolly Jumper, kara oraz oczywiście pojedynki rewolwerowców. To tak w telegraficznym skrócie. Brzmi znajomo? No jasne!  Czy to źle, że Klondike podąża bardzo utartym szlakiem? W zasadzie to nie: jako czytelnik otrzymałem dokładnie to, czego się spodziewałem, tyle że w śnieżnych pejzażach, ciekawostkami oraz z gagami odnoszącymi się „gorączki złota”. Tutaj słowa pochwały należą się scenarzystom.

Co ważne, wszystkie pojęcia zostały umiejętnie wplecione w fabułę i momentami można poczuć ducha samego Goscinnego i jego genialnych dymków z Asteriksa albo Iznoguda. Zresztą wszystkie trzy cykle to majstersztyk jeśli chodzi o grę słowem oraz zabawę skojarzeniami i bardzo cieszy, że Lucky Luke nadal trzyma poziom. Co prawda kilka żartów pozostawia nieco do życzenia – młodsi czytelnicy mogą ich nie zrozumieć, ewentualnie są zbyt dosadne – jednakże średnia ogólnie jest niezła.

Warstwa graficzna to kolejny aspekt, który wypadł tak, jak należało się tego spodziewać. Jeśli ktoś polubił charakterystyczne, lekkie ilustracje, to dostanie dokładnie to samo. Morris nigdy nie należał do ilustratorów skłonnych do eksperymentów i każdy kolejny album przynosi identyczne wrażenia estetyczne. Świetnej jakości papier kredowy oraz nasycenie pastelowymi barwami robią jednak swoje i oglądanie grafik należy do przyjemnych czynności.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jak można zwieńczyć recenzję Klondike? Fani kowboja oraz jego sprytnego konia śmiało mogą sięgnąć po nieniejszą, zupełnie przyzwoitą odsłonę. Czy osoby obojętne względem Lucky Luke'a otrzymały album, który chwyci ich za serca? Tutaj mam pewne wątpliwości, chociaż jedno nie ulega wątpliwości: warto poświęcić temu komiksowi trzy kwadranse.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Lucky Luke #65: Klondike
Scenariusz: Yann, Jean Léturgie
Rysunki: Morris
Seria: Lucky Luke
Wydawca: Egmont Polska, Egmont
Data wydania: 15 kwietnia 2020
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Liczba stron: 48
Format: 216x285 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328198074
Cena: 24,99 zł



Czytaj również

Lucky Luke #8: Phil Defer
Rewolwerowiec i jego przesądy
- recenzja
Lucky Luke #40: Wielki książę
Nieszczęśliwy przewodnik
- recenzja
Lucky Luke #7: Eliksir doktora Doxeya
Kowboj kontra truciciel
- recenzja
Lucky Luke #25: Miasto duchów
Troszkę zabawnie a troszkę na serio
- recenzja
Lucky Luke #06: Wyjęci spod prawa
Ważny epizod w życiu kowboja
- recenzja
Lucky Luke #23: Daltonowie wciąż uciekają
Goscinny bez ikry
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.