Louve #04: Crow

Odgrzewany kotlet

Autor: Dawid 'Fenris' Wiktorski

Louve #04: Crow
Bohaterski Thorgal zwiedził już wzdłuż i wszerz niemal cały świat. W pewnym momencie tej eskapady odłączył się od rodziny, ale śledzenie jego samotnych poczynań dość szybko okazało się raczej nudne. Tym bardziej, że na trzy tomy niemal zniknął z komiksu, a rolę protagonisty przejął jego syn, Jolan. Trzy serie poboczne miewają różny poziom, ale spełniają jedną ważną rolę: wypełniają w historii lukę, jaka powstała w komiksach po Ofierze.

W albumie Raissa - pierwszym tomie serii spinoffowej Thorgala - umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami zaprowadziła Louve do tajemniczej krainy, gdzie dowiedziała się więcej tak o sobie samej, jak i swoim możliwym przeznaczeniu. Przygoda ta skończyła się starciem dziewczynki z synem Lokiego, Fenrirem. Ragnarok jednak nie nastąpił, a bohaterka zdołała zbiec w swoje rodzinne strony. Jej wyczyn nie pozostanie jednak bez odpowiedzi. I właśnie wątek podążającej za Louve przeszłości podejmuje Crow.

Czwarty tom Louve to swoiste zatoczenie koła przez całą historię. Podobnie jak w Raissie, akcja znów rozgrywa się w wiosce, w której mieszka Aaricia wraz z córką (nie są jednak one tam mile widziane przez resztę mieszkańców). Ponownie obserwować będziemy problemy dziecka Thorgala z aklimatyzacją i przystosowaniem się do norm społecznych (z wyprawy powróciła jeszcze bardziej niepokorna niż była dotychczas). Zmieni się jednak "skuteczność" prób rozprawienia się wieśniaków z krewnymi Thorgala, chociażby za sprawą niedoszłego adoratora Aaricii. Z jednej strony Crow nie oferuje niczego nowego pod względem tła wydarzeń (co w serii jest pewnego rodzaju ewenementem), z drugiej zaś zawiera rozwinięcie wątków, które dotychczas pozostawały raczej w odwodzie. Aczkolwiek czwarta Louve to za mało dla serii – zbyt wiele w niej wtórności, zaś powiewu świeżości jak na lekarstwo.

Na cały komiks składają się w sumie trzy sceny: perypetie Louve z matką, wyprawy dziewczynki do lasu i epizody z udziałem zagadkowej kobiety podążającej jej śladem. I tak w koło Macieju. Niestety, w porównaniu do dotychczasowych odsłon jej przygód, jest to - pomijając bardzo mocne nawiązania do Raissy - niemal krok wstecz, W Crow scenarzysta serii nie miał ewidentnie żadnego pomysłu na połączenie dalszych epizodów przygód latorośli Thorgala z tym, czego zdołała dokonać w boskich krainach. W efekcie powstał dziwny twór, z którego można wyłuskać dosłownie pojedyncze sceny istotne dla całości Louve. Niniejszy tom broni się jedynie stylem graficznym – trzeba przyznać, że Crow jest ładna (i dużo ładniejsza niż ostatnie tomy Thorgala, które są po prostu paskudne). Wyraźne rysunki i piękne kolory to zdecydowany atut komiksu. Ale jedyny.

Crow to typowa wydmuszka: czwarty tom Louve nie oferuje tak naprawdę nic poza estetycznymi rysunkami i co najwyżej dwoma istotnymi dla całej historii scenami. Mimo iż eskapada Louve ma wyraźne konsekwencje w postaci śledzącej ją enigmatycznej kobiety, to zabrakło w Crow czegoś, co czyniłoby ten komiks niepowtarzalnym – tak, jak było dotychczas z przygodami zarówno Thorgala, jak i Louve czy Kriss de Valnor. Odgrzanie kotleta i posypanie go szczyptą nowych przypraw nie sprawi, że będziemy kosztować inne danie niż to, którym nasyciliśmy się wcześniej.