» Recenzje » Lone Sloane #2: Gail, Chaos

Lone Sloane #2: Gail, Chaos


wersja do druku

Deliryczny kosmos

Redakcja: Camillo, Daga 'Tiszka' Brzozowska

Lone Sloane #2: Gail, Chaos
Nieco ponad rok temu dzięki wydawnictwu Egmont polscy czytelnicy mogli poznać jednego z najsłynniejszych komiksowych bohaterów zrodzonych nad Sekwaną – Lone Sloane'a.

Phillipe Druillet był już wówczas w Polsce znany, choćby dzięki albumowi Salambo, jednak tom zbierający 6 podróży Lone Sloane'a oraz albumy Delirius i Delirius 2 był pierwszym w pełni autorskim dziełem francuskiego twórcy, jakie dostaliśmy do rąk, jako że Salambo było komiksową adaptacją (choć dość luźną) powieści Flauberta. W swoim czasie dzieło przełomowe, inspirujące barokowym stylem także polskich twórców (choćby Grzegorza Rosińskiego i Waldemara Andrzejewskiego), uzupełnione o stworzony po latach sequel, pod każdym względem słabszy od pierwowzoru.

Ten model, by nie powiedzieć: "schemat" powiela także drugi zbiorczy tom prezentujący dzieje Lone Sloane'a opublikowany nakładem Egmontu. Składają się na niego tworzony w latach 1974-1978 album Gail i pochodzący z roku 2000 Chaos.

Pierwsza historia rozgrywa się w galaktycznym więzieniu zwanym Świętą Marią od Aniołów, gdzie trafiają najgorsze szumowiny z niezliczonych światów i skąd rekrutują się także najlepsi najemnicy, legioniści i ochroniarze, jest to bowiem równocześnie olbrzymie targowisko niewolników. Pewnego dnia przybywa tam bezimienny więzień o zgaszonych oczach, pozbawiony wspomnień i przeszłości – jednak nie tylko czytelnicy zdają sobie sprawę z jego tożsamości, także enigmatyczne kosmiczne potęgi są świadome mocy uwięzionego Lone Sloane'a i pragną przywrócić mu ją, by wykorzystać go jako pionka w swoich machinacjach.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Z początku fabuła rozwija się niespiesznie – trudno nie odnieść wrażenia, że Druilletowi nie zależy na opowiedzeniu historii, a jedynie pragnie oszołomić czytelnika (a raczej widza: warstwa graficzna zdecydowanie dominuje, tekst jest jedynie mało dostrzegalnym dodatkiem) monumentalnymi wizjami fantastycznej przyszłości. Cyklopowe budowle, okręty kosmiczne przypominające barokowo zdobione katedry lub o kształtach niepokojąco organicznych, a wszystko to na kadrach o wręcz nieeuklidesowskiej geometrii, układających się w przedziwną, fascynującą mozaikę niczym kawałki potrzaskanego lustra, lub przeciwnie – rozciągających się na całej stronie lub nawet dwóch, całkiem jakby chciały pochłonąć odbiorcę, wciągnąć go w druilletowski odlot zupełnie dosłownie. Można to potraktować jako swego rodzaju wstęp, preludium do właściwej opowieści.

Niestety, kiedy akcja zaczyna się rozwijać, graficzne fajerwerki przestają wystarczać, a miałkość fabuły nie daje się ukryć, choć trzeba przyznać, że autor nawet niespecjalnie próbuje ją zamaskować. Niby dostajemy kosmiczną rozwałkę na galaktyczną skalę, wędrówki przez wymiary, zaskakujące zwroty akcji i burzenie czwartej ściany niemal niczym w komiksach Baranowskiego, ale wszystko to wydaje się zwyczajnie puste. Zupełnie jakby autor chciał jedynie urzeczywistnić oszałamiającą graficzną wizję, przelać na papier zapierający dech w piersiach plastyczny kunszt, a fabuła i dialogi były dla niego tylko obowiązkowym dodatkiem.

Drugi album składający się na ten tom, Chaos, rozgrywa się dziesięć lat po wydarzeniach opowiedzianych w Salambo. Sloane (a raczej jego zwłoki) podróżuje w sarkofagu na pokładzie pociągu wiozącego go do jego arcywroga, imperatora Shaana. Ożywiony dzięki tajemniczej sojuszniczce nie tylko odzyskuje wolność, ale ostatecznie rozprawia się ze swą nemezis.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podobnie jak w pierwszym tomie zbiorczego wydania przygód Lone Sloane'a, także i tym razem historia stworzona później o całe dekady  ma graficzny styl zupełnie odmienny od swojej poprzedniczki – na szczęście tym razem "inny" nie oznacza "gorszy", a Chaos zachwyca plastyczną maestrią. Niestety i tutaj nie idzie z nią w parze równie wciągająca fabuła, choć więc mamy do czynienia z prawdziwą ucztą dla oczu, to jest to jedynie piękna wydmuszka.

Nie pomaga nawet pojawienie się znajomych z wcześniejszych albumów, jak wierny towarzysz Sloane'a, Yearl, ani gościnny występ innego najbardziej znanego druilletowskiego (anty)bohatera, Vuzza. Choć ten crossover to jego pierwszy występ na kartach komiksu opublikowanego w Polsce, to sylwetkę i dzieje samej postaci przybliżał Jerzy Szyłak w opublikowanym ćwierć wieku temu artykule zamieszczonym na łamach magazynu Fantastyka Komiks (numer 2/1993), więc przynajmniej starsi czytelnicy mogli już się z nią zetknąć. Mam nadzieję, że i jego przygody dane nam będzie poznać już wkrótce. Tymczasem zebrane w jednym tomie Gail i Chaos pozwolą wszystkim wielbicielom talentu Phillipe'a Duilleta nasycić oczy jego charakterystycznym, barokowym stylem, monumentalnymi planszami i szokującym kadrowaniem, przy którym niedostatki fabuły zdają się schodzić na drugi plan.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Lone Sloane #2: Gail, Chaos
Scenariusz: Philippe Druillet
Rysunki: Philippe Druillet
Seria: Lone Sloane
Wydawca: Egmont
Data wydania: 24 stycznia 2018
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Liczba stron: 126
Format: 215 x 290
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328119789
Cena: 90,00 zł



Czytaj również

Ocaleni. Anomalie kwantowe
W twórczości Leo bez zmian
- recenzja
W Poszukiwaniu Ptaka Czasu #4: Rycerz Bragon
Zaliczony test na rycerza
- recenzja
Skarga Utraconych Ziem. Czarownice #2: Inferno
Dufaux jakiego znamy
- recenzja
Potwór
Pomiędzy przeszłością a szaleńcem
- recenzja
Skarga Utraconych Ziem
Komiks niewykorzystanych szans
- recenzja
Betelgeza (wyd. zbiorcze)
Przygoda w stylu Leo
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.