Lis #01: Powrót do domu

Skryty lisek

Autor: Dawid 'Fenris' Wiktorski

Lis #01: Powrót do domu
Polski komiks raczej nie obfituje w kreacje superbohaterów. A zamaskowani mściciele - jak na ironię - są szczególnie potrzebni w naszym kraju. Choćby dlatego, że tutejsza szara codzienność niekiedy zostawia Gotham City i inne niezbyt przyjazne metropolie daleko w tyle. Autorzy nowej rodzimej serii komiksowej zatytułowanej Lis postanowili odpowiedzieć na to zapotrzebowanie, nawet jeśli powołana przez nich do życia postać pozostaje bytem czysto fikcyjnym.

Twórcy pierwszej części Lisa zabrali się za tworzenie swojej opowieści od strony bardzo nietypowej. Szczególnie, że premierowy tom stanowi tylko wstęp do dłuższej opowieści. Komiks to w znacznej mierze przedstawienie okoliczności powstania tytułowego herosa, aczkolwiek informacji jest o nim tutaj tak mało, że trudno dokładnie stwierdzić, czy to wybawca szarego ludu, czy raczej pragmatyk tylko przy okazji czyniący dobro, nawet jeśli w sposób dość brutalny. Niestety, samego tytułowego Lisa w akcji jest bardzo niewiele. Na dobrą sprawę cały komiks - nawet jeśli niezbyt obszerny - zawiera tylko jedną scenę, w której dzieje się coś poważnego. Cała reszta to zarówno opowieść o powstaniu Lisa, jak i początkowy szkic przysłowiowej iskry na beczce prochu, którą są sfrustrowani warszawiacy.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że Lis jest komiksem nowatorskim. Absolutnie nie. Scenarzysta Dariusz Stańczyk i rysownik Jakub Oleksów wykorzystali schemat metropolii znany w świecie komiksu już od kilkudziesięciu lat, czyli Gotham City. Warszawa przedstawiona w komiksie to faktycznie miasto bezprawia, korupcji i bezsensu. Politycy rozkradający kraj i Sejm jawiący się jako osobliwa odmiana tolkienowskiego Mordoru, przestępczość na karygodnie wysokim poziomie i gliniarze, którzy udają, że nie widzą zbrodni rozgrywających się tuż pod ich nosami. Nic, tylko emigrować i nie wracać.

Trudno jednoznacznie ocenić pierwszą odsłonę Lisa. Z jednej strony komiks ten ma całkiem sporo potencjału, szczególnie że wypełnia niemałą lukę w polskim rynku wydawniczym. Naszych superbohaterów można policzyć na palcach jednej ręki. Z drugiej jednak Stańczyk i Oleksów podeszli do początku serii wręcz z paranoicznym marginesem bezpieczeństwa. Owszem, wydanie komiksu w naszym kraju nie jest zadaniem łatwym, jednak uczynienie z Lisa drugoplanowego elementu komiksu o nim samym, to zabieg raczej nie będący strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że jego prawdziwa tożsamość w ogóle nie posiada jakiejkolwiek charyzmy i długa scena z jej udziałem właściwie bardziej irytuje, niż mówi cokolwiek sensownego o jego możliwych późniejszych motywach postępowania.

Może w kolejnych częściach Lisa będzie lepiej, bo potencjału drzemiącego w pierwszym tomie jest sporo, jednak tutaj autorzy nie zdecydowali się go w ogóle wykorzystać. Niestety, początek okazał się "zbyt bezpieczny". Za mało tu samego Lisa i wykorzystania polskiego Gotham City, czyli Warszawy, która przez dłuższą chwilę przewija się w tle. Krótko mówiąc: może być dobrze, o ile autorzy postanowią odsłonić karty, nie zaś machać rewersem przed twarzą czytelnika.