Lady S #2: Na zdrowie, Suzie!

Drapieżna elegancja

Autor: Marcin 'Edgar Allan' Waincetel

Lady S #2: Na zdrowie, Suzie!
Złotowłosa dziewczyna fascynuje coraz bardziej. Dyplomatyczne zdolności i nienaganny savoir-vivre Lady S, stają się zapleczem pod ryzykowną działalność szpiegowską. Jean Van Hamme stworzył niebywale pięknego kameleona, który gwarantuje sukces komiksowej serii. Co jest jego podstawą?

Na zdorowje, Szaniuszka, pierwszy album inicjujący historię tytułowej bohaterki, pozostawił nas z dosyć enigmatycznym, jednakże prowokującym do pytań, zakończeniem. Napięcie na linii USA-Turcja, kwestia Unii Europejskiej oraz NATO, gruzińskie rakiety i tajemnicze dossier, którego zawartością zainteresowany jest pewien nietypowy dżentelmen mający przysłowiowego haka na Antona i Szanię (aka Suzanne), dawnych towarzyszy niedoli z fikcyjnej republiki na terenie nieistniejącego ZSRR. W kontynuacji intryga zostaje naszkicowana już nieco wyraźniej, chociaż w dalszym ciągu nie brakuje niespodzianek.

Van Hamme potrafi doskonale budować napięcie. Umiejętnie żongluje faktami i charakterologicznymi sylwetkami bohaterów, bawiąc się także samym sposobem narracji. Na zdrowie, Suzie w dalszym ciągu oparto na udanym zestawieniu retrospekcji z emigracyjnego życia dziewczyny i jej obecnym skomplikowanym położeniu. Suzie zostaje bowiem wplątana w zadanie przejęcia tajnych dokumentów z tureckiej ambasady. W innym przypadku podwójna tożsamość dziewczyny zostanie ujawniona, zawodowa kariera jej ojca stanie pod znakiem zapytania, a bezpieczeństwo dawnego ukochanego, jak i geopolityczny spokój świata, zostaną zachwiane...

Interesujące jest to, że z gruntu sensacyjny scenariusz staje się tłem dla przedstawienia relacji pomiędzy poszczególnymi osobami dramatu. Stąd też Suzanne nie wychodzi do końca z żadnej ze swoich ról. Jest córką, dyplomatką, złodziejką – charakterną niewiastą walczącą o swoje, powodowaną przeróżnymi, nierzadko sprzecznymi, emocjami. Myli się jednak ten, kto uważa, że ów komiks niepotrzebnie eksponuje wątki obyczajowe, bo te elementy budują wiarygodność postaci. Natomiast sama intryga i akcja, to doskonały popis zaaranżowania brukselskiej metropolii. Bankiet w ambasadzie zmienia się gwałtowanie na mroczne zaułki tureckiej dzielnicy, a uliczne pościgi przeplatają się ze słowną szermierką agentów czy polityków.

Ponownie wartością samą w sobie pozostaje szata graficzna stworzona wprawną ręką Philipphe Aymonda. Elegancka kreska z wiernym oddaniem anatomicznych szczegółów postaci, jak i detalicznym zilustrowaniem europejskich lokacji, sprawia, że historia opowiada się niejako sama. Dokładne zakreślone kontury w połączeniu ze stonowaną paletą barw doskonale oddającą charakter sytuacji, stanowiąc równocześnie o atrakcyjności przekazu. Plastyczny styl Francuza nieustannie przywodzi na myśl fotograficzny zapis historii, która w swej komiksowej wymowie jest bardzo realistyczna.

Opowieść utkana jest na miarę najlepszych historii szpiegowskich, przepełniona politycznymi intrygami i intensywnymi emocjami. Kto pociąga za sznurki? Kim jest tajemniczy Orion? Jak potoczy się dalsza podwójna kariera złotowłosej niewiasty? Przygoda Lady S ewidentnie nabiera charakteru, a sama postać jawi się wyjątkowo atrakcyjnie. Nie tylko w sensie fizycznym. Z rumieńcami na twarzy wypada czekać na kolejny album.