Księga wiatru

Wiatr historii

Autor: Jarosław 'beacon' Kopeć

Księga wiatru
Wszystko zaczyna się w epoce otwarcia na Zachód. Konne tramwaje suną pomiędzy domami wybudowanymi na europejską modłę...

Chwilę później, przy stole w salonie siedzą czterej mężczyźni. Jeden, starszy, w tradycyjnym stroju. Pozostali, młodsi, w garniturach, z zaczesanymi włosami, wyglądają raczej na angielskich fabrykantów niż potomków samurajów. Oto epoka Meiji. Już za chwilę opowieść starca przeniesie nas do czasów szogunatu. Do epoki Edo.


W czasach samurajów

Księga wiatru to powieść historyczna. Głównym bohaterem jest członek rodziny nauczycieli szermierki, Yagyu Jubee, wierny szogunatowi. Przyjdzie mu stawić czoła spiskowi zmierzającemu do odsunięcia od władzy rodu Tokugawa i restauracji cesarstwa.

Cała opowieść bazuje na tym jednym prostym wątku, operując ograniczoną galerią bohaterów, jednocześnie wprowadzając ogromne ilości fachowego słownictwa, opisującego wszystko: począwszy od niuansów japońskiej szermierki, poprzez poszczególnych członków administracji państwowej, na japońskiej mitologii kończąc. Na szczęście solidne przypisy i wstawki narracyjne nie pozwalają czytelnikowi pogubić się w natłoku nieprzetłumaczonych terminów. Wręcz przeciwnie – umożliwiają poznanie realiów szogunatu w ciekawej formie opowieści opatrzonej komentarzem. I tu przejawia się największa wartość tego komiksu. W przystępny i angażujący sposób prezentuje pewien istotny wycinek historii Kraju Kwitnącej Wiśni.


Nie tylko historia

Fabuła toczy się płynnie i, nawet jeśli nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji czy dramatyczne wybory, nie pozwala oderwać się od lektury. Autorzy unikają jednocześnie tych cech mangi, które odstraszają od niej fanów zachodniego stylu. Nie ma tu dłużyzn, przeładowania patosem i zawiłych rozwiązań. Od początku akcja jest czytelna i ani przez moment nie trzeba się zastanawiać, właściwie się wydarzyło. Sceny walk nie zawsze są realistyczne, ale nie popadają w przerysowaną skrajność.

Rysunek Taniguchiego to klasa sama w sobie. Lekko cartoonowy, ale wciąż mangowy, dobrze sprawdza się w pokazywaniu dynamicznych walk na miecze. Jest pomostem pomiędzy ortodoksyjną mangą i amerykańską kreskówką.

...a my wracamy do epoki Meiji, do tego samego salonu w Tokio, gdzie między tradycyjnymi ścianami z papieru stoją cztery solidne fotele i równie solidny stolik na kawę.


Blog Jarosława Kopcia


Recenzja w serwisie Tanuki.pl