Król Niedźwiedź #1
Królestwo niedźwiedzi czy ludzi?
Królestwo niedźwiedzi przez lata pokojowo egzystowało obok innych zwierzęcych państw, z dala od dominium zamieszkiwanego przez ludzi. Ten stan utrzymywał się aż do chwili, gdy może wyrzuciło na brzeg ludzkie dziecko. Nie jest to jednak zwykły chłopiec, bowiem jak sam twierdzi uciekł ze świata zmarłych, do którego trafił wskutek mrocznych eksperymentów. Rozbitek przynosi ze sobą złowieszcze posłannictwo o wojnie, do której szykują się ludzie. Król niedźwiedzi, Artus, przygotowuje naprędce misję, której będzie pozyskanie sojuszników pośród innych zwierzęcych królestw. Na jego czele postawiony zostaje książę Kodiak, następca trony młody wiekiem, bez doświadczenia, lecz z wielkim sercem.
W świat, w którym obok siebie istnieją ludzkie oraz zwierzęce królestwa, zabiera czytelnika tercet w składzie Olivier Vatine (Cixi z Troy, Aquablue) i Dobbs odpowiedzialni za scenariusz oraz Didier Cassegrain (Czarne nenufary) na stanowisku ilustratora. Twórcy zabrali czytelników całkiem udaną opowieść, której prezentację warto zacząć od szaty graficznej.
Zabieg antropomorfizacji postaci nie jest niczym nowy w sztuce komiksowej, w tym jednak przypadku zdecydowanie odbiega od konwencji znanej chociażby z wybornej serii Blacksad czy też Jim Hawkins, gdzie zwierzęta zostały obsadzone w ludzkich rolach. W przypadku Króla Niedźwiedzia twórcy wymyślili królestwa stricte zwierzęce, zamieszkiwane przez reprezentantów poszczególnych rodzajów: niedźwiedziowate, ptaki czy krokodylowate, więc kwestia dopasowania konkretnego gatunku do odgrywanej roli nieco straciła na znaczeniu, chociaż nie o końca.
Niczego nie pozostawiono przypadkowi i – choćby dla przykładu – kraina niedźwiedzi reprezentowana jest przez majestatycznego, emanującego siłą przedstawiciela gatunku, ptakami rządzi orzeł, zaś domeną gadów – potężny aligator. Jednocześnie im niższa pozycja społeczna postaci, tym bardziej mikra istota obsadzona została w danej roli.
Jak już rozpoczęliśmy od warstwy graficznej powieści, to pozostańmy przy niej jeszcze chwilę. Ilustrator dobrze poradził sobie z potencjałem oferowanym przez opisaną wyżej konwencję, zwłaszcza jeśli chodzi o ekspresję przewijających się na kadrach postaci. Emocje targające bohaterami są czytelne, podobnie jak ich zachowania, czego najlepszym przykładem są sceny nierzadkich w komiksie potyczek: świetnie oddają relację pomiędzy stylem walki a reprezentowanym gatunkiem. Tym niemniej trudno napisać o jakichś niebywałych uniesieniach artystycznych; do rąk czytelników trafiło po prostu świetnie wykonane rzemiosło, ale też bez fajerwerków.
Podobnie też sprawa wygląda w aspekcie samej historii, którą czyta się bardzo dobrze, ale trudno tutaj mówić o czymś więcej niż o przyjemnym komiksie przygodowym. Scenarzyści bardzo szybko nakreślają ramy świata, w którym egzystują pomiędzy sobą królestwa ludzi i zwierząt oraz inicjuje intrygę opartą o zagrożenie ze strony tajemniczej wiedźmy, która – jak się zdaje – może poprowadzić ludzkość przeciwko sąsiadom i wywrócić porządek świata do góry nogami. Do tego dochodzi niemniej zagadkowe dziecko ludzkie, które możliwe że powróciło z zaświatów i może w całej tej kabale odegrać istotna rolę.
Owocem pomysłu jest – podobnie jak w warstwie graficznej – bardzo solidna opowieść przygodowa, w trakcie której dzieje się wiele, zaś sama akcja skutecznie przykuwa uwagę czytelnika. Członkowie wyprawy kroczą od kłopotów do kłopotów, co po części wynika ze skomplikowanych relacji pomiędzy zwierzęcymi królestwami, a niekiedy z faux pass popełnianych przez młodego następcę tronu. Dodatkowo sporo interakcji oraz dialogów opiera się na pochodzeniu gatunków, co z kolei nadaje komiksowy humorystyczny posmak.
Ogólnie rzecz ujmując, Vatine oraz Dobbs wykreowali całkiem rozbudowane, a przy tym dość interesujące uniwersum, które mam nadzieję zostanie rozwinięte w kolejnych epizodach. Bardzo ważne jest to, że scenarzyści pokusili się o jeden całkiem zaskakujący, a przez to udany twist znamionujący kolejne emocjonujące chwile spędzone przy lekturze następnej odsłony Kodiaka.
Lektura pierwszego tomu Króla Niedźwiedzia zostawia w czytelnika w pewnym zawieszeniu. Z jednej strony jest to powieść bardzo sprawna warsztatowo, jednakże brakuje jej iskry geniuszu; ładna wizualnie lecz nie niespecjalnie wybijająca się ponad segment innych ładnych komiksów. To taka szkolna czwórka z minusem, ocena dobra, lecz pozostawiająca drobny niedosyt, a zarazem dająca nadzieję na lepszy następny raz. I ja trzymam się tego ostatniego, bowiem opowieść ma duży potencjał i liczę na jego eksplozję w kolejnej odsłonie.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Scenariusz: Olivier Vatine, Dobbs
Rysunki: Didier Cassegrain
Seria: Król Niedźwiedź
Wydawca: Kurc
Data wydania: 18 lutego 2022
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788396327956