Komiksowa Warszawa - nazwa mówi sama za siebie

Autor: Jarosław 'beacon' Kopeć

Komiksowa Warszawa - nazwa mówi sama za siebie
Warszawa bez dwóch zdań zasługiwała na to, żeby ktoś godnie wypełnił lukę po WSK. Festiwal Komiksowa Warszawa, organizowany przez powołane specjalnie do tego celu Polskie Stowarzyszenie Komiksowe, spełnił pokładane w nim nadzieje.

Spowite mrokiem przestrzenie Centralnego Basenu Artystycznego sprawiły, że czas jakby się zatrzymał, a już w południe można było odnieść wrażenie, że jest środek nocy. Tę bezczasową atmosferę przerywały tylko wyjścia przed budynek, żeby odpocząć na ławeczce, w otoczeniu grup losowych komiksiarzy. Można też było usiąść i porozmawiać w więcej niż porządnym klubowym barze. Atmosfera była na tyle otwarta, że chyba nikt nie poczuł się nieswojo.

Organizatorzy Festiwalu mieli do pokonania nie lada przeszkody. Żałoba narodowa, przez którą imprezę trzeba było przesunąć, i wybuch islandzkiego wulkanu (czyż to nie brzmi jak opis taniego filmu katastroficznego?) złożyły się na to, że zagraniczny gość, Jeff Lemire, nie zdołał przylecieć do Warszawy. Ale ciekawych gości nie zabrakło: odnoszący sukcesy na rynku frankofońskim Piotr Kowalski, Bogusław Polch, Mateusz Skutnik, ekipa Jeża Jerzego (z reżyserem ekranizacji włącznie) i Produktu... Nie zabrakło też debiutanta na papierze – Macieja Łazowskiego.

Świetnie udały się też sobotnie bitwy komiksowe, w których mierzyli się, obok polskich komiksiarzy, Igor Baranko czy Agata Bara. Prawdziwie międzynarodowe wydarzenie!

Odrobinę zabrakło punktów nie będących stricte spotkaniami z twórcami, takich jak to o komiksie kobiecym. Dobrze by było, gdyby w przyszłości takich atrakcji pojawiało się więcej. Kulała też promocja w przestrzeni miejskiej, przez co pewnie nie do każdego zainteresowanego dotarła wiadomość o imprezie.

Ciekawą pamiątką z Festiwalu jest Komiksowy przewodnik po Warszawie, dostępny dla każdego uczestnika. Krótkie pocztówki z najciekawszych miejsc stolicy doczekały się w nim nieszablonowej, zachęcającej do odwiedzenia/zobaczenia prezentacji. To z dawna oczekiwany akcent lokalnego kolorytu polskich twórców, których większość mieszka właśnie w Warszawie, a dotychczas, z wyjątkiem Grzegorza Janusza, nie poświęcała miastu więcej uwagi.

Warszawa zasłużyła na komiksowe święto z prawdziwego zdarzenia, a PSK odpowiedziało na to zapotrzebowanie odpowiedzialnie, spełniając pokładane w nim nadzieje. Oby Komiksowa Warszawa wpisała się do kalendarza świeckich tradycji i latami zachęcała mieszkańców stolicy do sięgania po historie obrazkowe. I oby Przewodnik nie był ostatnim przejawem warszawskiego komiksu.