» Teksty » Artykuły » Komiks 2008: Top 3 okiem twórców

Komiks 2008: Top 3 okiem twórców


wersja do druku
Komiks 2008: Top 3 okiem twórców
Rok 2008 za nami. Za nami też ogrom wydanych tytułów, rozpoczętych, trwających i zakończonych cyklów oraz zamkniętych albumów. Jak co roku spoglądamy wstecz i zastanawiamy się, czego nie powinniśmy byli przegapić, a jednak przegapiliśmy. Wciąż jest jeszcze czas, by nadrobić zaległości. Na które komiksy powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?

Doradzają wam sami twórcy, osoby, dzięki którym w minionym AD2008 mieliśmy z czego wybierać.







Andrzej Baron
(Znakomiks)

Szczerze mówiąc, kupując ten komiks nie wiedziałem, że będę z tego zakupu aż tak zadowolony. Sam tytuł oraz notka wydawcy nie spowodowały nawet najlżejszego drgnięcia dzwoneczka pamięci. Zafoliowany komiks kupiłem ze względu na nazwiska jego twórców.

Dopiero otworzenie komiksu uruchomiło wszelkie możliwe dzwony i dzwoneczki. Miałem w ręku opowieść stworzoną na podstawie serii Eternals, której twórcą był Jack 'King' Kirby (R.I.P.). Odżyły we mnie wspomnienia związane ze zdobywaniem kolejnych zeszytów tamtej serii, z zagłębianiem się w lekturze, z poznawaniem odmiennej strony Marvela. Podobnie jak w jego innych projektach – The Fourth World, 2001: A Space Odyssey, Kamandi czy Captain Victory And The Galactic Rangers – Kirby stworzył nowy, spójny i fascynujący świat. W roku 1985 i następnie w 1991, Marvel wskrzesił serię, ale nie miała ona świeżości dzieła Kirby'ego z 1976 roku. Po tym przegapiłem miniserię Gaimana i Romity Jr. z roku 2006. Teraz, dzięki Egmontowi, mogłem ją przeczytać. Cieszę się, że Gaimanowi i Romicie udało się oddać ducha i atmosferę pierwowzoru tak pod względem scenariusza jak i rysunku. Bardzo ciekawi mnie to, jak wypadła kontynuacja tej właśnie opowieści, w realizacji Knaufa i Aguny, wydana w zeszłym roku. Tomku, czekać czy jednak kupić sobie za granicą?

Eternals – Przedwieczni, czyli tacy, co byli przed wiekami? Hm... raczej nie. Eternity – wieczność, Eternals – tacy, co istnieją wiecznie, Prawieczni! Wszechwieczni ! Takie określenia wymyśliłem kilkadziesiąt lat temu na własny użytek i takie zapadły mi w szufladkach pamięci. Stąd moje zaskoczenie i wspaniała niespodzianka po otworzeniu komiksu Przedwieczni, który zaliczam do grupy moich najlepszych zakupów roku 2008.

Arzach Moebiusa. Komiks, który był inspiracją wielu późniejszych, wielkich twórców. Dzieło otwierające nowe horyzonty dla sztuki komiksu. Klasyka: nie powiem nic więcej.

Najgorsza kapela świata Jose Carlosa Fernandesa. Nigdy nie wiem, co spowoduje, że kupię dany komiks. Zazwyczaj jest to impuls. Najczęściej trafny. Chociaż mam kilka komiksów, do których już nigdy nie wrócę. To tego albumu wrócę i to nie raz. Co mnie w nim pociągnęło? Najprawdopodobniej rysunek i kolory. Już one same wytwarzają osobliwą atmosferę opisywanego świata. To, w połączeniu z opowiadanymi historiami, zamyka się w całość wywierającą na czytelniku trudne do opisania i utrzymujące się jeszcze przez chwilę po zamknięciu albumu wrażenie nierealności.

Suka Jeleny Woronowicz i Andrija Tkalenko. Już samo to, że komiks pochodzi "stamtąd" uczyniło go atrakcyjnym. Dla czytelnika, który w młodości połykał jeden za drugim tomy autorstwa braci Strugackich, ten komiks stanowi powrót do tamtych czasów. To nic, że opisywany świat to wypisz wymaluj świat z Pikniku na skraju drogi. To nic, że wybredni dostrzegą tylko te wyraźne nawiązania do powieści Strugackich. To nic, że zarzucą mu to i owo od strony graficznej czy scenariuszowej. Ja widzę tkwiący w tym albumie i w jego twórcach potencjał. Oby twórcy poszli dalej w dobrym kierunku.





Bartek Biedrzycki
(Co mówiłem durniu #4: Sezon 4. Reloaded, Kolektyw)

To był dobry rok, wbrew temu, co mówią malkontenci na forach. Dużo, bardzo dużo dobrych komiksów, aż trudno się zdecydować. Pierwotnie chciałem więc wybrać po jednym z amerykańskiego, europejskiego i azjatyckiego rynku komiksowego, ale ostatecznie wyszło inaczej.

Komiks azjatycki:

Długo się wahałem: Kobiety Tatamiego czy Wędrowiec z Tundry Taniguchiego. Stanęło na tym drugim, bo jest to zbiorek bardziej przekrojowy i bardziej, chyba, ponadczasowy – jego konkurent odczuwa już trochę upływ czasu. Doskonała czysta kreska, zapierające dech w piersiach plenery oraz przygodowe i obyczajowe scenariusze czynią z Wędrowca tomik, który powinien zadowolić prawie każdego. Bardzo się cieszę, że te twórca wreszcie wyszedł po polsku. Pasuje mi też bardzo trend, jaki wydawnictwo przyjęło – publikacja pojedynczych zbiorków i albumów, zamiast ciągnących się latami serii mangowych. Hanami powoli wyrasta na mangową Kulturę Gniewu.

Komiks amerykański:

No i tu miałem problemów znacznie więcej, ale musowo wygrywa produkt wspomnianej KG, czyli Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza. Komiks tak dziwny, pokręcony, chory i zaskakujący, że w zasadzie wymyka się standardowym ocenom. To nie jest dzieło, o którym można opowiedzieć, czy o którym da się łatwo dyskutować. Na pewno jednak absolutnie trzeba go przeczytać – jednych zachwyci, innych dorzuci, jeszcze inni zniechęceni odłożą, twierdząc, że nic nie rozumieją. Nikt, wierzę, nie pozostanie jednak obojętny.

Drugi komiks amerykański (zamiast europejskiego; też mógłbym coś polecić, ale ostatecznie Stary Kontynent wypadł najmniej rewelacyjnie w moich lekturach):

Timof udowadnia, że można ryzykować z dużymi, ambitnymi rzeczami i sięga po niezaprzeczalną klasykę. Prosto z piekła to komiksowa cegła, zarówno od strony technicznej jak i merytorycznie – to lektura ciężka, żmudna, trudna, naszpikowana odniesieniami, aluzjami, mrugnięciami oka, bufonadą i megalomanią autora. Momentami przeładowana i nużąca, gdyby próbować pochłonąć ją na raz. Ale z pewnością kamień milowy graphic novels, który wstyd przegapić. Nie każdemu się spodoba dość ascetyczna (wbrew pozorom) chwilami forma, bardziej pasująca do powieści niż komiksu, ale i tak jest to lektura monumentalna.

Jest jeszcze masa tytułów, które w zasadzie zasługują na takie samo, subiektywne wyróżnienie w tym rankingu, ale miałem powiedziane – trzy. No, to są trzy. Wierzę, że inni moi koledzy polecą resztę wartych uwagi tytułów.





Daniel Chmielewski
(Zostawiając powidok wibrującej czerni, Ziniol)

Mam tak ogromne zaległości komiksowe, że większość z tego, co czytam, to starocie.

Z rzeczy wydanych w roku 2008, sześć pozycji zrobiło na mnie przynajmniej wielkie wrażenie. Wartościowych komiksów pochłonąłem więcej niż sześć, ale te, o których poniżej, najczęściej chodzą mi po głowie.

Jednakże, skoro to ma być zestawienie trzech komiksów, należy tę szóstkę przystrzyc do właściwych rozmiarów. Pozbądźmy się bezkonkurencyjnego Prosto z piekła, będącego na pierwszym miejscu. Odetnijmy również ogon, czyli pozycje piątą i szóstą - obydwie z gatunku science fiction. Są to Hard Boiled i Suka. Zostają trzy komiksy.

Rozkosz - Swego czasu francuski reżyser Philippe Grandrieux zrobił na mnie ogromne wrażenie dwoma filmami – Sombre i La Vie nouvelle. Historie w nich opowiedziane można streścić maksymalnie w dwóch zdaniach, czyli nie historie są istotne. Natomiast istotnym jest przyjrzenie się człowiekowi w jego egzystencjalnej totalności, na podstawie fizjologicznych napięć. Blutch w Rozkoszy tak szkicowym charakterem rysunku, jak i prawie abstrakcyjnym zestawem napięć międzyludzkich i naturalizmem, z jakim to portretuje, wpisuje się w tę samą linię, co jego reżyserujący rodak.

Szanowny - Było to moje pierwsze zetknięcie się z twórczością Bartka Sztybora i Wojtka Stefańca, których z każdą kolejną pracą coraz bardziej szanuję i podziwiam. Wszystkie elementy treściowe, formalne i techniczne, od dialogów, przez malowane obrazy, po długość zeszytu (ułatwiająca szybkie kartkowanie i czytanie w lewo i prawo) idealnie współgrają, zaś rozkładówka z drzewem jest jednym z najcudowniejszych obrazów, jakie przez ostatnie dwanaście miesięcy dane mi było widzieć, mimo regularnego chodzenia na wystawy malarskie.

Kobieta mego życia, kobieta moich snów - Komiks szczery, stawiający kawę na ławę, zrealizowany fantastycznie pod względem formalnym. Chciałoby się tylko, by autorzy jeszcze głębiej wniknęli w kwestię wyborów życiowych, jakie muszą podjąć twórcy. Ale od tego mamy Moore'a i wspomniane Prosto z piekła, gdzie przeprowadzone jest wnikliwe studium twórczego geniusza, jakim jest Gull.





Rafał Gawlik
(Komiksy – Rafał ‘redzik’ Gawlik)

1. Wędrowiec z tundry
To jest właśnie natura... Cisza, która jest bezkresna i opuszczona. Okrutna natura północnych krain, w której z daleka słychać ujadanie głodnego wilka.

W moim odczuciu zeszłoroczny numer jeden. Stawiając ludzi przeciwko naturze, widzimy jaką "wędrówką życie jest człowieka". Komiks Taniguchiego jest niesamowicie ludzki, mocno nacechowany emocjonalnie. Treść jak i forma to czysty majstersztyk.

2. Lwy z Bagdadu
Ład którym się cieszyłaś, może mieć swoją cenę. ...Ale jestem pewien, że pamiętasz koszt chaosu.

Nie ma to jak oryginalny punkt odniesienia. Zwierzęta które uciekły z ZOO w Bagdadzie podczas amerykańskiego nalotu bombowego, są szpikowane chwilami, w których muszą podjąć ważne życiowe decyzje. Wpadając w miejską dżunglę, kierują się głównie instynktami i pragnieniami licząc na nieosiągalną wolność.

3. Blaki. Paski
Ja i moja pieprzona wyobraźnia...

Przyznaję, że Blakiego poznałem dogłębnie dopiero w 2008 roku. Pan Blaki przyciągnął mnie swoim podejściem do życia – zachwianym, a zarazem normalnym w swej nienormalności. Warto przeczytać w wolnej chwili dla relaksu przy kawie zamiast gazety.





Daniel Gizicki
(Kwaziu, Jeju, Maszin, Ziniol)

W roku 2008 ukazało się wiele interesujących i godnych uwagi komiksów, niestety nie zdążyłem się jeszcze z wszystkimi zapoznać (np. z Prosto z piekła). Mimo wszystko największe wrażenie zrobił na mnie niewydany dotąd w Polsce komiks Paula Pope'a 100%. A z tych opublikowanych nad Wisłą?

1. Towarzysze Zmierzchu – Bo kocham średniowiecze i fantastykę w nim osadzoną. Bo Bourgeon drobiazgowo odwzorował scenerię tego okresu. Bo wspaniale to wszystko narysował i opowiedział. I wreszcie dlatego, że nie mogłem się oderwać od tego komiksu i wywarł on na mnie ogromne wrażenie.

2. Sala Prób – Gipi we wspaniałej opowieści o garażowym zespole i życiowych problemach, z którymi borykają się jego członkowie. Udało mu się także narysować muzykę i oddać całą gamę emocji oraz dynamikę towarzyszącą graniu. Ten komiks to także, a może przede wszystkim, rewelacyjna warstwa graficzna.

3. Kobieta mego życia, kobieta moich snów - Tu uderza odważne, ale i jednocześnie bardzo przemyślane oraz konsekwentne podejście do konstrukcji komiksu i możliwości, jakie daje to medium. Portugalscy autorzy, opowiadając frapującą historię, pokazali z ilu elementów składa się komiks i jak wielkie mają one znaczenie. Uważam, że to tytuł, z którym powinni się zapoznać wszyscy adepci tworzący historie obrazkowe, a zwłaszcza ci, których ciągnie w stronę komiksu "artystycznego".

Ważnym punktem minionego roku, na który koniecznie trzeba zwrócić uwagę jest powrót Ziniola, magazynu, jakiego długo brakowało i który powinien stać się ważnym miejscem wymiany poglądów, krytyki oraz punktem przejściowym dla komiksowych autorów pomiędzy zinami a albumami.





Jakub Matys
(Zdobywca Grand Prix konkursu komiksowego przy MFK w Łodzi)

Na początku zaznaczam, że numerki przydzielałem raczej przypadkowo niż z intencją wyłonienia ulubieńca. Miałbym poważny problem z wartościowaniem tak różnych reprezentantów tej samej dziedziny.

1. Piekło, niebo, Arne Bellstorf
Urosła mi broda i przegrzebując pamięć, nie mogę przywołać wspomnień z okresu dojrzewania. Przerzucając kartki komiksu Bellstorfa nie mogę przypomnieć sobie treści. Co do obu… jest jednak jakieś odczucie, projekcja bliżej nieokreślonych emocji, świadomość, że coś się wydarzyło. Komiks formą genialnie oddający treść. Scenariusz, narracja, rysunek, stylistyka postaci, tonacja – wszystko dobrane z aptekarską dokładnością, aby oddać najnudniejsze chwile z życia przeciętnego nastolatka. Podsumowując – "Narastający popęd seksualny może wywołać poczucie winy, zwłaszcza u młodzieży wychowanej w konserwatywnym środowisku."Problemy okresu dojrzewania, za: Wikipedia.

2. Kobiety, Yoshihiro Tatsumi
Po drugiej wojnie światowej w obawie przed propagandą nacjonalistyczną, Amerykanie zabronili małym żółtym ludziom robić filmy. Wskutek tego w Kraju Kwitnącej Wiśni do dziś rozwija się fascynująca rysunkowa forma przekazu – manga. I w tym charakterystycznym klimacie, tematyki wpływu zachodniej cywilizacji na kulturę Japonii, Yoshihiro Tatsumi przedstawia pokręcone historie kilku kobiet. Jeśli jest coś, czego nie rozumiem w równym stopniu co kobiet i kultury Japonii, to jest to ten komiks… a jednak – są piękne.

3. Hellboy: Zew Ciemności, Mike Mignola
Mignola powierzył długo wypracowywaną stylistykę w ręce Duncana Fegredo i chyba nie mógł postąpić lepiej. Ich współpraca zaowocowała fascynującymi kadrami, kompozycyjnym majstersztykiem, bogactwem szczegółu, tworzącym niesamowitą linearną fakturę planszy. Dave Stewart (kolor) przeszedł samego siebie odnajdując 665 odcieni fioletu. A co do treści, to chyba nie tylko ja odniosłem wrażenie, że zanosi się na coś większego…





Piotr Nowacki
(Kwaziu, Hardkorporacja, Jeju, Maszin, Ziniol)

Moje polecanki będą bardzo luźne i niezobowiązujące. Istnieje prawdopodobieństwo, że na moim regale czają się tytuły, które wskoczyłyby do trójeczki, ale nie znalazłem jeszcze czasu, żeby się w nie wgryźć. Tak jest, na przykład, z Prosto z piekła, które onieśmiela mnie swoją monumentalnością i czeka na jakiś dłuższy urlop. Z rzeczy, które jednak udało mi się przeczytać w minionym roku, z czystym sumieniem mogę polecić:

Wilq #14 - Nawet najzagorzalsi wyznawcy teorii, że bracia Minkiewiczowie dawno już powinni dać sobie spokój z tą serią, przyznają, że ten numer to Wilq w najwyższej formie. Nic nie wywołało u mnie w tym roku takiej ilości szczerego, opętańczego, zdrowego śmiechu, co najnowsze dokonanie braci. Mocne uderzenie na koniec roku.

Wartości rodzinne: Nie wszyscy są zadowoleni – Mam nadzieję, że Śledziu na swojej liście postanowień noworocznych umieścił zrobienie co najmniej dwóch kolejnych zeszytów rozpoczętej właśnie serii. Bo ja chcę czytać takie serie tworzone przez rodzimych komiksiarzy. Leciutkie, z ciekawymi bohaterami, pociśnięte konkretną stylową krechą i do tego wydane tak, że proszę wstać. Do tego cały bonusowy stuff, który Michał zamieszcza w sieci i akcje typu "Kapitan Krzepa rozdaje komiks za pompki". Szacun.

Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza – Po wpisaniu w google słowa „popaprane" na pierwszym miejscu powinien pojawiać się odnośnik do komiksu Clowesa. Rety, co ten facet spożywa? Dawno nic mną tak nie trzepnęło, jak właśnie ta pozycja. Najlepsze jest to, że ja nawet do końca nie kumam, o co chodzi w całej tej historii. Jednak lektura wywołała we mnie tyle różnych i szczerych emocji, że do dziś na samo wspomnienie czuję na plecach ciarki.





Maciej Pałka
(Benedykt Dampc. Strange Places, Hardkorporacja, Jeju, Maszin, RRY, Ziniol)

Prosto z piekła – Uberkomiks zarówno pod względem treści i formy. Jest to zarazem to praca wzorcowa: Moore'a jako scenarzysty opętanego obsesją szczegółowych referencji oraz pokory Campbella jako artysty-rysownika.

Fistaszki zebrane – Pierwszy tom zbierający paski z lat 1950-1952, czyli początek serii, która stała się komiksową klasyką. Przygody Charliego Browna i jego psa Snoopy’ego w końcu zawitały do Polski i to w formie uporządkowanej do granic możliwości. Dzieło życia Charlesa Schulza powstawało mozolnie. Przez pół wieku autor dorzucał maleńką cegiełkę w postaci paska komiksowego dziennie (i planszy co weekend). Efekt jest monumentalny, a kolekcja planowana na kilkadziesiąt tomów. Ponadto cieszy mnie, że komiks jest bardzo elegancko wydany.

Paproszki, czyli małe piszczące ludziki – W kategorii polskiego debiutu roku miałem dylemat z wyborem. Wahałem się pomiędzy Powidokiem Daniela Chmielewskiego a komiksami Jacka Świdzińskiego. Ostatecznie wybrałem debiut tego drugiego. Na mojej opinii zaważyła głównie bezpretensjonalność. Paproszki to niesamowicie zabawny komiks. Śmieszne i absurdalne anegdotki są spięte klamrą, dzięki czemu zbiorek szortów zyskuje atut pełnometrażowej historii. Rysunki definiowane jako "Bohdan Butenko na kwasie" dopełniają dzieła. Należy zauważyć również, że Świdziński debiutował dubeltowo. Oprócz Paproszków wydał wspólnie z Michałem Rzecznikiem dobrze przyjęte Przygody Powstania Warszawskiego.





Tomasz Pastuszka
(Jeju)


Odkryciem tego roku była dla mnie seria Lou!, która trafiła w moje ręce dopiero na MFK i całkowicie mnie urzekła. Idealny komiks rozrywkowy. Polecam go wszelkim dzieciakom i starszym też.

Również na MFK nabyłem Wędrowca z tundry, który powalił mnie swoim majstersztykiem sztuki komiksowej. Graficznie najlepszy komiks, jaki czytałem w minionym roku.

Cofając się nieco w czasie przed festiwal muszę jeszcze wyróżnić komiks 5 to liczba doskonała – jedna z lepszych opowieści mafijnych, jakie miałem szansę konsumować kiedykolwiek. Klimat oparty na ciekawej stylistyce graficznej. Czytałem ten komiks i czułem się jak wtedy, gdy po raz pierwszy oglądałem Chłopaków z ferajny czy Ojca chrzestnego, a nawet jak jako smarkacz czekałem, by móc po Panoramie obejrzeć Crime story. Do tego komiksu wracałem w tym roku chyba najwięcej. Głównie, by popatrzeć jeszcze raz na kadr, gdzie sylwetki idą po kresce, a cienie układają się jakby na mokrym asfalcie... Kto widział, to wie.





Marcin Podolec
(Ser-ce)

Zauważyłem, że niektóre z komiksów będących moimi faworytami w tym minirankingu zdążyły się pojawić już kilkakrotnie. To przecież w 2008 dostaliśmy superwydawnictwa takie jak: 5 to liczba doskonała, Wędrowiec z tundry czy Najgorsza kapela świ(t)ata. Stwierdziłem, że może warto by postawić na oryginalność i chciałem opisać komiksy nie tyle ulubione, co te, które uważam za ważne. Miałem więc tutaj wymienić Matkę gór Stana Sakai jako przykład "że mistrz też może się pomylić" lub Śledziowe Wartości rodzinne jako (na razie średnio akceptowaną) próbę wprowadzenia czegoś na kształt zeszytówek w świadomość polskiego czytelnika. Ostatecznie pomyślałem: "Eeeeedupaztym. Przecież to fajnie, że inni podzielają moje zdanie."

1. GIPI - Sala Prób (wieniec laurowy nakłada jedna z tych licznych dziewczyn Mawila, heh)

Sala Prób nie podeszła mi za pierwszym razem. Nie dojrzałem jeszcze wtedy do czytania o sobie samym. Nie, nie mam kapeli, mój ojciec nie buduje ze mną samolotów, a rockmani w moim mieście chodzą ubrani raczej jak hipisi. Bohaterowie Gipiego też byli - ech - niedojrzali. Jak się domyślacie, stało się coś, co sprawiło, że w końcu znaleźli swoją drogę (nawet jeśli ta prowadziła tylko do zwykłego hangaru).

Ale! Żeby nie zdradzić za dużo, to może teraz dwa zdania o moich odczuciach. Ja czytam Salę prób jak przypowieść o marnotrawnym synu, jak instrukcję o działaniu tego – cholernego! – dorastania, jak broszurkę o tym, w jaki sposób można oderwać się od dennej rzeczywistości. Wreszcie, ja Salę prób czytam z cały czas rozwartą szczęką (co o dziwo nie jest zasługą małomiasteczkowych ortodontów): ten komiks to po prostu graficzny majstersztyk.

2. Guy Delisle - Kronik birmańskie

Jak to się właściwie stało, że wszedłem w posiadanie tej książki (bo wiecie, są takie albumy, które ciężko zamknąć w ramach komiksu. Dla mnie Lutes czy Sakai to najzwyklejsi - czyżby? - pisarze... Pamiętam doskonale. To było jedno z tych długich niedzielnych posiedzeń przed komputerem. Od niechcenia przeglądałem strony komiksowe, aż trafiłem na artykuł z zapowiedziami (udam, że nie kojarzę, na jakim serwisie miało to miejsce, bo "konkurencja" i nie podpowiem nawet, na jaką literę zaczyna się jego nazwa, bo będą głupie skojarzenia...). Zaciekawił mnie tytuł, skuszony zajrzałem głębiej i dostałem po mordzie okładką, potem dokopały mi przykładowe plansze. Incydent dobrodusznie postanowiłem puścić w niepamięć, więc zapomniałem o Kronikach aż do MFK 08. Ironiczni świadkowie mogą powiedzieć, że do zakupu ostatecznie skusił mnie magnes z Blakim albo promocja, jaką otrzymywało się przy zakupie dwóch albumów, ale nie wierzcie im. Instynkt.

Okazało się, że książka nie dość, że warta swojej ceny, to dodatkowo jest szczególnie fajną pozycją dla komiksiarzy, bo Delisle często - obok opisywania Birmy - robi "zawodowe" wstawki (witką jest świetny humor, a główką fajna, bo prosta, warstwa graficzna). Inaczej: po lekturze poczujecie się jak starzy kumple autora. I jeśli jeszcze nie macie - szybko zechcecie kupić Phenian. Bo Ci, co już Delisle’a czytali, chyba nie tracili czasu na lekturę tych dwóch akapitów...?

3. Bill Watterson – Calvin i Hobbes #9 "To magiczny świat" ...Hobbes, stary kumplu! Chodźmy go badać!





Hubert Ronek
(Dom Żałoby)

Blueberry – klasyka pełną gębą, a w dodatku po prostu kawał bardzo dobrego komiksu. Charlier mimo upływu lat świeży, ciekawy i wciągający, a Giraud z tomu na tom coraz lepszy.

Y: Ostatni z mężczyzn – bo to zdecydowanie najlepsza seria, która wystartowała w ubiegłym roku. I jedna z najlepszych w ogóle na naszym rynku.

Fistaszki zebrane – mistrzostwo świata w komiksie prasowym . Pierwszy z dwudziestu pięciu tomów ponad półwiecznej pracy Schulza, a niemal wszystko nadal aktualne i śmieszne. Do tego ciekawe dodatki.

Powyższa trójka (w przypadkowej kolejności) wybrana (co oczywiste) z tego, co czytałem. Na półce czekają tytuły, które być może wywróciłyby moją "trójcę" do góry nogami – m.in. Prosto z piekła, Towarzysze zmierzchu, Kroniki birmańskie czy Przedwieczni – o których słyszałem wiele dobrego i które przemawiają już samymi nazwiskami (bo, na przykład, taki Moore w moim TOP10 znalazłby się i ze Strażnikami, i z Ligą Niezwykłych Dżentelmenów).

Dla uzupełnienia, druga trójka (tuż poza podium): Kobieta mego życia, kobieta moich snów, Hard Boiled, Numer 733304-23-4153-6-96-8.





Marek Rudowski
(Dom Żałoby, Ziniol)


Z chęcią wypowiem się o komiksach, które w roku 2008 wpadły w moje ręce. Będzie to jednak zaledwie kilka słów, gdyż w tym roku, w odróżnieniu od poprzednich, niewiele stworzyłem sobie okazji, by zanurzyć się w świat komiksu. Z tego też powodu, zamiast typowego TOP3, podam tylko jeden tytuł, który wstrząsnął mną w tym roku i, nie ukrywam, mocno poprzemieszczał moją prywatną listę najlepszych komiksów.

Mam tu na myśli Strażników Alana Moore'a. Podchodziłem do tego komiksu z dużym dystansem. Nie czytałem żadnych recenzji, nie wysłuchałem żadnej opinii na jego temat. Przejrzenie kilku kartek nastawiło mnie na kolejną niewymagającą opowieść o supebohaterach, dodatkowo rysowanych typową dla lat 80.kreską. Takie wrażanie miałem po kilku kartkach. Po dwunastu tomach, które pochłonąłem praktycznie za jednym zamachem, zmieniło się ono diametralnie.

Strażnicy to jeden z najlepszych utworów graficzno-literackich, jakie zdarzyło mi się czytać. W sposób profesjonalny wykorzystuje wszystkie dostępne temu gatunkowi środki. Nie jest to ilustrowany tekst, ani też seria obrazków połączona słowami. Jest to taki komiks, jakim komiks powinien być. Swego czasu Jakub Ćwiek zapytał mnie, jaki komiks wysłałbym w przestrzeń kosmiczną, jeżeli mógłbym wybrać tylko jeden jako nasze dziedzictwo. Wówczas nie potrafiłem podjąć decyzji. Teraz nie mam wątpliwości.



Mateusz Siemion
(Klasyfikacja Składników Chaosu)

Wyszło na to, że wszystkie typy pochodzą mniej więcej z ostatniego kwartału. Naprawdę nie wiem, czym to tłumaczyć. Trzy komiksy, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że czytając komiksy, nie popełniam błędu.

Hard Boiled – Bezapelacyjnie dostarczył mi w tym roku najwięcej radochy. Urzekający swoim brudem cyberpunk pokazujący skundloną ludzkość przyszłości. Może nie jest to zbyt odległe od wizji przedstawionej w rewelacyjnym Transmetropolitan, ale wydaje mi się, że realizowane w bardziej wyszukany sposób. Rysunki o prawie hipnotycznych właściwościach, genialne kadrowanie i dynamika to niewątpliwe atuty Hard Boiled. Oczopląs i wycieczka do lunaparku przechlapanej przyszłości, dodatkowo komiczno-groteskowe pytania o człowieczeństwo, iluzoryczność rzeczywistości i siłę nawyków percepcyjnych. Komiksowa skondensowana ekstaza.

Testament: Akeda – Oszałamiający komiks ukazujący, moim zdaniem, ponadczasowość mitu i jego funkcjonowanie współcześnie. Nazwisko Rushkoffa (autora rewelacyjnej Cyberii) skłoniło mnie do lektury i znowu jego geniusz można poznać po owocach jego. Komiks przede wszystkim rzuca ciekawą perspektywę na zagadnienie mitu w kulturze, stawia pytania dotyczące ludzkiej duchowości, a także duchowego zniewolenia. Przewrotna, prowokująca do myślenia i inna od czegokolwiek innego napisanego na ten temat. Zostawia cholerny niedosyt. Rysunki bardziej niż OK., ale jak na mój gust odrobinę za dużo komputera w kolorach czy nakładanych teksturach. Swoją drogą, komiks doskonale przygotowuje do tego, co będzie się działo na stronach The Invisibles, choć traktowanie go wyłącznie w taki sposób to potwarz dla Rushkoffa.

Hellblazer: Strach i wstręt – Constantine’a pokochałem właśnie za takiej albumy jak Strach i wstręt. Poruszanie zagadnień socjologicznych przy jednoczesnym ostrym, kopaniu po jajach (mniej lub bardziej metaforycznie) i głęboko poruszających historiach to żywioł Ennisa. W typowy dla siebie sposób Garth opowiada o ludziach z krwi i kości, ukazując ich momenty wzniosłości jak i szamba. Kurde, wygląda na to, że Garth gra na emocjach, a ja się na to nabieram. Dalekie od eskapizmu typowego dla wielu horrorów. Niepowtarzalne, wstrząsające i bardzo, bardzo ludzkie. Do tego Dillon, wczesny, ale oko cieszący. Wolę Strach i wstręt od Niebezpiecznych nawyków choćby ze względu na warstwę graficzną. Oby częściej.

Nie załapały się, ale na szczególne wyróżnienie zasługują Misterium (Morrison w dobrej formie), Arzach (lekko się tutaj zawiodłem, ale wciąż bardzo dobrze), Authority 4 (moim zdaniem najciekawszy z dotychczasowych tomów no i Frank Quietly rysuje), Hellboy: Zew Ciemności (Mignola przyłożył się do scenariusza, a Duncan rewelacyjne całość wyrysował), Sala prób (rewelacyjna obyczajówka), Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza (wybornie pokręcone) oraz Koziorożec (wiadomo dlaczego).





Robert Sienicki
(Rycerz Janek, Kolektyw)

Sądziłem, że wybór tych kilku pozycji będzie trudny. Kiedy przyszło mi zasiąść do klawiatury okazało się, że w tym roku przeczytałem naprawdę mało komiksów.

1. Możemy zostać przyjaciółmi - Stałem się fanem Mawila. Nowy komiks jest zdecydowanie lepszy niż poprzedni – Bend. Przynajmniej dla mnie, gdyż nigdy nie grałem w żadnym zespole. Byłem raczej osobą, która z zespołami pije. Jego problemy z kobietami są już mi zdecydowanie bliższe. Komiks numer 1 tegorocznego MFK. Jeśli ktoś nie zakupił jeszcze tej pozycji, to szczerze polecam. Przyjemna komedia obyczajowa. Dla każdego, kto kiedyś dostał kosza.

2. Wartości rodzinne: Nie wszyscy są zadowoleni – Brakowało mi humorystycznych komiksów. Śledziu uderzył z nową serią i moim zdaniem trafił w sedno. Polska wersja Simpsonów i Głowy Rodziny bawi, a to jest w komedii najważniejsze. Plus świetne rysunki. No i wielki punkt dla Kultury Gniewu za rewelacyjne wydanie. Oby Śledziu dotrzymał słowa, bo po przeczytaniu pierwszego zeszytu chcę więcej. Zrobię nawet sto pompek, jeśli to w czymś pomoże.

3. Baśnie z 1001 nocy Królewny Śnieżki - bo seria Willinghama wciągnęła mnie tak, jak kiedyś wciągnął Kaznodzieja. Każdy nowy tom to małe święto, które trzeba należycie i z szacunkiem uczcić. Album pięknie dopełnia niektóre wątki z głównej serii. Polecam to głównie fanom. Takim jak ja.

Na koniec wyróżnienie, bo niestety komiks nie załapał się do trójcy. Dla boli.blog autorstwa au. Bo to uzdolniony warszawski twórca. A to był jego debiut na papierze. Trzeba chłopaka za to pochwalić i poklepać po plecach.





Wojciech Stefaniec
(Szanowny)

Rok 2008 był bardzo syty. W komiksy był bardzo syty. Praktycznie każde wydawnictwo dodało kilka albumów do swojego stałego repertuaru wydawniczego. Dzięki temu jest ich więcej, jest w czym wybierać. Ale... Wydano dużo dobrych albumów, przez co próbując odpowiedzieć na prośbę o podanie trzech najlepszych, moim zdaniem, komiksów, jakie pojawiły się w roku 2008, jest po prostu trudno.

1. Prosto z piekła Alana Moore’a i Eddiego Campbella. To dzieło artystyczno-naukowe wydało Timof i Cisi Wspólnicy. Autorzy udowadniają (lub starają się udowodnić) na łamach swojej księgi, że ktoś taki jak Kuba Rozpruwacz istniał i to nie tak dawno temu. Komiks trudny, zarówno od strony lingwistycznej, jak i graficznej. Doskonały, wciągający. Narysowany rewelacyjnie (na blisko 600 stronach). Mnogość postaci, jakie występują w tej książce i ich portrety psychologiczne są wiarygodne do tego stopnia, że uświadamiamy sobie, iż świat rzeczywisty nie zawsze jest kolorowy. Sytuacje, jakie są ujęte w Prosto z piekła się zdarzają, niestety. Ten komiks jest prawdziwy. Kuba Rozpruwacz jest prawdziwy!

2. Szalona z Sacre-Coeur duetu nie z tej ziemi w składzie: Jodorowsky i Moebius. O tym komiksie, przyznam się, nigdy wcześniej nie słyszałem. Nabyłem go głównie ze względu na zestawienie nazwisk. I tu szok. Takiego komiksu się nie spodziewałem. To znaczy, wiedziałem, że to będzie coś, ale nie że mnie powali! Książka jest podzielona na trzy części. W pierwszej dostajemy silną dawkę filozofii, jaką wyznaje główny bohater. Teoretyzuje, wyolbrzymia swoją pozycję społeczną. Jego przekonania, które w drugiej części są poddane konfrontacji z rzeczywistością, która łamie go zarówno fizycznie, psychicznie, filozoficznie, jak i materialnie. Przechodząc do trzeciej części Szalonej, ma się wrażenie, że to wszystko jakiś żart. Kpina z czytelnika, który się wciągnął w historię całkowicie i nagle dostaje cios z otwartej ręki w twarz, znaczący tyle, co: "Ej. Chyba nie brałeś tego na serio, co?" Komiksy, które mnie zaskakują, mogę czytać non stop. Hm... Normalne. Każdy tak ma. A Szalona z Sacre-Coeur jest wyjątkowo przewrotna.

3. Przepiękna historia. Choć historia tego komiksu rozgrywa się głównie w jednym kraju, odniosłem wrażenie, że podróżowałem po całym świecie. Kwestie społeczne, gospodarcze, polityczne, które nękają ludzi w każdym obrębie klimatycznym, są podane w tej powieści graficznej prosto, zrozumiale i, co najlepsze, w trakcie czytania kiwa się głowa, mówiąc: "No właśnie, dokładnie, tak jest". No właśnie, Kronik birmańskie Guy’a Delise (wydane przez Kulturę Gniewu), są komiksem zabawnym, a równocześnie poważnym, czarno-białym, jak i kolorowym. Trochę żartując, można napisać, że jest też poradnikiem dla świeżo upieczonych ojców. Już od pierwszych stron główna postać staje się naszą bratnią duszą. Tak sympatycznej postaci dawno nie widziałem w komiksie. Polubiłem ją od razu. Cieszyłem się razem z nim, gdy był radosny i wspierałem go, gdy mu było źle. Jego znajomi stawali się moimi znajomymi, a świat, który go otacza, był wręcz namacalny. Kronik birmańskie Guy’a Delise są pozycją obowiązkową, aby wiedzieć, co to znaczy komiks.

Są trzy najlepsze komiksy, ale Grand Prix zdobywa Calvin i Hobbes Billa Wattersona. Absolut. Tyle. Kto nie czytał, ten trąba.

Natomiast najlepszym polskim komiksem minionego roku jest Zostawiając powidok wibrującej czerni Daniela Chmielewskiego. Komiks z prawdziwego zdarzenia, bo na blisko stu stronach wstrzykuje czytelnikowi dawkę szczerości i wiedzy, która jest opatrzona doskonałą reżyserią autora. Podzielony na dwie strefy. Pierwsza to zbiór luźnych, jednoplanszowych historyjek, które nie mają ze sobą nic wspólnego (oprócz samego autora). Druga strefa liczy około pięćdziesięciu stron i posiada jedną fabułę, która okazuje się przewodnikiem po części pierwszej. Komiks przemyślany, świadomy, niosący przekaz i emocje. Jak również dostarczający rozrywki (short Niezłe mięsko). Gdyby była kategoria debiut roku, Daniel Chmielewski powinien dostać główną nagrodę. Moim zdaniem najlepszy polski komiks 2008.





Dominik Szcześniak
(Dom Żałoby, Ziniol, RRY)

Jako że w tym roku (w tamtym?) nałożyłem sobie obowiązek spreparowania Top listy na bloga Ziniola, aby się nie dublować, do polterowej wyliczanki postanowiłem podejść tak, jak przykazano, czyli okiem twórcy. W związku z tym wymienię trzy (czy aby na pewno się to uda?) komiksy, które przemaszerowały przez mój umysł, tak zwanego, scenarzysty, odmieniając go nie do poznania. Nie muszę chyba mówić, że trzy to za mało. Trzy to zawsze za mało.

1. Najgorsza kapela świata Jose Carlosa Fernandesa. Fenomenalna kondensacja treści w dwustronicowych nowelkach, przesyconych odwołaniami do filozofii, muzyki, filmu. Fernandes genialnie bawi się tu słowem, wymyśla niestworzone rzeczy i wplątuje bohaterów w bardzo przyziemne, a jednak poruszające opowieści.

2. Prosto z piekła Alana Moore'a i Eddiego Campbella. Scenarzysta skupił się tutaj na analizie jednego umysłu. Sięgając do jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, stworzył porażający portret psychologiczny Kuby Rozpruwacza. Genialnie oddał nastrój epoki, świetnie zaprezentował jej realia i skrupulatnie przygotował się do wykonanej roboty, co widać choćby w zamieszczonych w albumie przypisach. Co ważne, to idealna współpraca między scenarzystą a rysownikiem, która zaowocowała mnóstwem świetnie rozegranych scen. Komiks wybitny. Do czytania, analizowania i podziwiania.

3. Jako trójkę (kolejność jest oczywiście przypadkowa) wymieniam Berlin Jasona Lutesa (genialne połączenie maestrii rysowniczej oraz wielowątkowości fabularnej), na deser zostawiając Zostawiając powidok wibrującej czerni Daniela Chmielewskiego – finezyjnie zmontowaną całość. Zbiór jednoplanszówek o różnych sprawach, zakończony epilogiem objętościowo równym wszystkim tym jednoplanszówkom. Treść momentami nieco grafomańska, lecz forma – majstersztyk.





Jacek 'głowonuk' Świdziński
(Paproszki, czyli małe piszczące ludziki, Przygody Powstania Warszawskiego, Maszin, Jeju)

Sporo obiecujących komiksów z 2008 roku ciągle przede mną. Chętnie napisałbym jeszcze o paru pozycjach, ale do tego musiałbym chyba założyć bloga.

1. Jest pewien pierwotny, zapomniany język, którego echo pobrzmiewa w marzeniach sennych, ludowych baśniach, mitach, eposach, w Rozkosz Blutcha. To język będący najbliżej podświadomości, warstwa obrazowa unosząca się nad treściami psychicznymi, mechanizmami pragnień i popędów. Autor Rozkoszy wirtuozersko przekłada go na język komiksu – medium idealnego do wyrazu tych treści, których nie jesteśmy w stanie opisać słowami. Obrazy i zdania tworzą grę symboli pełną sprzecznych popędów, pierwotnych fetyszy, energii życiowej, kompleksów i namiętności. Blutch oprowadza nas po miejscu przed którym od tysięcy lat budujemy bariery ochronne. Wbija szpilkę w samą istotę "człowieczeństwa". To właśnie jest źródłem dojmującego niepokoju towarzyszącemu lekturze – to, że w każdym z nas jest Rozkosz Blutcha.

2. W jaki sposób myśli człowiek? Jak postrzega rzeczywistość? Odpowiedź na te pytania nie jest zdroworozsądkowa. Tradycyjna opowieść komiksowa budowana jest według sztucznych fabularnych wyznaczników prawdopodobieństwa "bardziej prawdopodobnych niż rzeczywistość". Jednak rzeczywistość wcale nie jest prostą drogą Przeszłość->Terażniejszość->Przyszłość. W postrzeganiu świata zawsze pośredniczy umysł, który przechadza się tą ścieżką dokładnie wspak. W tym ujęciu Trzy paradoksy nie są prostą fabułką będącą pretekstem do eksploatacji środków danych do ręki przez medium. Technika jest niczym bez wyjaśnienia poza dyskursem technicznym. W niepozornej pigułce Paul Hornschemeier podaje nam głęboką, fenomenologiczną analizę najróżniejszych aspektów ludzkiego odbioru rzeczywistości. Analizę procesów myślenia, pracy skojarzeń, wpływów fantazji, obrazu przestrzeni i czasu. Trzy paradoksy udowodniły, że ścieżki te są niezwykle przekładalne na język komiksu.

3. Taniguchi Jiro, człowiek, który patrzy na świat mangowymi technikami graficznymi, ułożył zbiór krótkich opowiastek pozornie połączonych tylko wspólnym, bardzo pojemnym tematem – spięciem człowieka z naturą. Nie są to jednak historie dobrane przypadkowo – ich tematyczna kompozycja została dokładnie przemyślana, to właśnie ona najsilniej oddziałuje, będąc świadectwem wielkiego doświadczenia autora.

Porządek zbioru pozornie zostaje zaburzony przez opowieść Shokaro – historię z młodości rysownika, bez zwierzątek. To kluczowy, najbardziej interesujący i niejednoznaczny moment komiksu, który na długo zapada w pamięć. Właśnie w tej miniaturze człowiek zostaje całkowicie skonfrontowany z naturą. Młody chłopak ogarnięty melancholią staje twarzą w twarz z tym, co w nim samym jest naturalne i zepchnięte w głąb podświadomości. Samotność uwalnia z niej archaiczne, pierwotne, dziecięce lęki i wypierane, kazirodcze popędy. Shokaro jest głębokim i odważnym autobiograficznym obrazem prawdziwie heroicznego starcia natury z kulturą. Wędrowiec z Tundry Taniguchiego to najwspanialszy komiksowy hołd złożony światu. To opowieść o niezniszczalnej, ambiwalentnej sile życiowej. Jednocześnie strasznej i pięknej, odpychającej i ponętnej, bezwzględnej i szlachetnej.





Adam Święcki
(Przebudzone legendy: Szeptucha, Wilcze sny, Strefa Komiksu: Tod Robot. Reanimacja)

Polska nie jest rajem komiksowym, jednak obecność tylu tytułów na rynku sprawia, że każdy znajdzie dla siebie jakąś pozycję. A wybór - to właśnie to, o czym marzyliśmy lata temu, kupując każdy komiks, jaki pojawiał się w kiosku. Rok 2008 podobnie jak poprzednie obrodził na tyle, że nie byłem w stanie (i nie chciałem) wszystkiego nabyć. Kilka komiksów jeszcze stoi na półce czekając na swój czas. Trzy niżej wymienione to być może wcale nie te najlepsze, które się ukazały, ale takie, które polecam z czystą przyjemnością i pewnością, że czytelnik się nie zawiedzie.

Thomas Ott, Numer 73304-23-4153-6-96-8 – wspaniała klimatyczna podróż do świata wieloznaczeń. Wciąga i miesza w głowie nie rozpraszając akcji ni słowem.

Christophe Blain, Pirat Izaak – znakomita powieść awanturniczo-przygodowa. Rozrywka na najwyższym poziomie. Humor i wzruszenia. Wielka przyjemność czytania.

Jose Carlom Fernandes, Najgorsza kapela świata – najlepsze rzępolenie 2008 roku. Komiks, który z przyjemnością można sobie dozować po kilka rozdziałów.

Gdybym mógł podać cztery tytuły, ująłbym wśród nich Towarzyszy Zmierzchu Bourgeona.





Marek Turek
(Bajabongo)

Mocny rok, sporo ciekawych wystaw, zwyżkująca forma WSK, a przede wszystkim MFK, komiksowe animacje i filmy fabularne namieszały ostro w kinach i na festiwalach filmowych etc., etc. A same komiksy?

No cóż, osobiście nie pamiętam roku tak obfitego w komiksy z najwyższej półki (ani tylu wydawnictw obecnych równocześnie na rynku), mainstream i alternatywa, komiksy amerykańskie, azjatyckie i europejskie, komiksy kanoniczne dla gatunku i najnowsze komiksowe odkrycia, czyli ogólnie drenaż czytelniczych kieszeni i ostry zawrót głowy podczas lektury. Nie jestem w stanie podać trzech, obiektywnie najlepszych, komiksów wydanych u nas w ubiegłym roku, po prostu za dużo tego dobra wyszło. Pozostaje mi jedynie czysto emocjonalny werdykt:

Arzach – bo to dla mnie jeden z najważniejszych komiksów niemych (o ile nie najważniejszy), klasyka, kanon etc. mam oryginalne wydanie od dziesięciu lat na półce i nadal mnie rozkłada na łopatki, za każdym razem kiedy po niego sięgam.

Najgorsza kapela świata – najbadziej zaskakująca i fascynująca niespodzianka komiksowa w ubiegłym roku, z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

5 to liczba doskonała –Igort w szcztowej formie, zarówno fabularnie jak i graficznie, czyli pełna satysfakcja z lektury. Czy trzeba czegoś więcej?





Igor Wolski
(Rycerz Janek, Kolektyw)

Baśnie: folwark zwierzęcy
Nie ujmując całej serii, ale druga część spodobała mi się zdecydowanie najbardziej. Niezwykły pomysł, magiczny klimat i parę mocnych momentów. Bardzo przyjemnie się czyta.

Wilq #14
Chociaż nie jest to najśmieszniejszy album z serii, to wciąż jest to Wilq, z tym samym humorem i machaniem pytkami. No i zawiera najśmieszniejszy Polski żart rysunkowy 2008. Szkoda tylko, że w tym roku nie ma kalendarza.

Dilbert
Nowym ten komiks na pewno nie jest, ale podoba mi się to, że w zeszłym roku została wydana pokaźna ilość nowych w Polsce albumów z tej serii. A o czym i jakiego typu pisać chyba nie muszę, ważne, że każdy album zapewnia masę dobrego chichrania.



Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: 5 to liczba doskonała | Adam Święcki | Arzach. Czy człowek jest dobry | Asu Swing | Bartek Biedrzycki | Baśnie z 1001 nocy Królewny Śnieżki | Berlin #1: Miasto kamieni | Blaki. Paski | Blueberry | Calvin i Hobbes #09: To magiczny świat | Daniel Chmielewski | Daniel Gizicki | Dilbert #05: Jak rozkwitnąć przy niejasno postawionych celach | Dominik Szcześniak | Fistaszki zebrane: 1950-1952 | Gilbaert | Głowonuk | godai | Hard Boiled | Hellblazer #2: Strach i wstręt | Hellboy #10: Zew Ciemności | Hubert Ronek | Jacek Świdziński | Jakub Matys | Kobieta mego życia kobieta moich snów | Kobiety | Komiks 2008 | Komiks 2008: Top 3 okiem twórców | Kroniki Birmańskie | Lou! | Lwy z Bagdadu | Maciej Pałka | Marcin Podolec | Marek Rudowski | Marek Turek | Mateusz Siemion | Najgorsza Kapela Świata | Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza | Numer 73304-23-4153-6-96-8 | Paproszki czyli małe piszczące ludziki | Piekło niebo | Piotr Nowacki | Pirat Izaak | Prosto z piekła | Rafał Gawlik | Redzik | Robert Sienicki | Rozkosz | Sala prób | Strażnicy | Szalona z Sacre Coeur | Szanowny | Testament #1: Akeda | Tomasz Pastuszka | Top 3 okiem twórców | Towarzysze zmierzchu | Trzy paradoksy | Wartości Rodzinne #1: Nie wszyscy są zadowoleni | Wędrowiec z tundry | Wilq Superbohater #14: Nie będę walczył z dinozaurem jak jakiś debil | Wojciech Stefaniec | Y: Ostatni z mężczyzn #1: Zaraza | Zostawiając powidok wibrującej czerni | Andrzej Baron | Suka | Przedwieczni | Igor Wolski | Dilbert #05: Jak rozkwitnąć przy niejasno postawionych celach | Baśnie #2: Folwark zwierzęcy



Czytaj również

Opowieści tramwajowe
Komiksiki do kontroli
- recenzja
Komiksowe Becikowe
Komiksy prorodzinne
- recenzja
Paronomazja
Bomba biologiczna
- recenzja
Kwestionariusze Komiksofonu
Czyli cykliczne wprowadzenie do kolejnych edycji

Komentarze


~kendo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po co daliście dwa razy ten sam "artykuł"?????????
13-01-2009 13:38
Repek
    @kendo
Ocena:
0
To znaczy? Mówisz o tym? Wcale nie dajemy go dwa razy, tylko co parę dni dochodzą typy kolejnych osób. Jeszcze trochę ich jest. :)

Pozdrawiam
13-01-2009 15:39
~xxx

Użytkownik niezarejestrowany
Ocena:
0
Wszędzie rankingi najlepszych, a ja bym chciał wreszcie zobaczyć ranking najgorszych komiksów.
14-01-2009 16:57
Repek
    @xxx
Ocena:
0
To go stwórz.

Niektórzy wolą jednak doradzać i chwalić, niż odradzać i ganić. :) Ale antylisty też się znajdą, proszę:
http://www.slowem.pl/kamil/?p=432

Pozdrawiam
14-01-2009 17:22
~kendo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aha już czaję, tylko czemu nie kasujecie części 1 i 2 skoro to samo (i coś więcej) jest w części 3. Trochę to myli...
15-01-2009 22:51
Repek
    @kendo
Ocena:
0
Kasować? :) To jest artykuł, ma zostać na dłużej. :D

Pozdrawiam
16-01-2009 02:24
sirDuch
   
Ocena:
0
Pomysł z zestawieniem rankingu twórców bardzo dobry.
repku, pod linkiem trzy posty wyżej nie znajduje się ANTYlista
20-01-2009 17:54
Repek
    @sirDuch
Ocena:
0
Co do naszej listy - podziękowania należą się autorom, którym chciało się odpowiedzieć na naszą prośbę.

Co do antylisty - zjechałeś na sam dół? :)

Pozdrówka
20-01-2009 18:04
~maryja 7

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podsumowująć: rok '08 był rokiem wyjątkowo udanym pod względem publikacji komiksowych. Gdybym ja mógł pisać mój top, wymieniłbym w nim:
1. From Hell
2. Berlin. Miasto kamieni
3. Szaloną z Sacre-Coeur
4. Dziadka Leona
5. Fistaszki
... oraz inne tytuły które wydano w poprzednich latach: m. in. Strażnicy, Black Hole, Świat Edeny, Księżycowa Gęba.
Inne wyróżnienia :): najlepszy polski komiks: Bajabongo; najlepsze mangi: Ikar, Wędrowiec z tundry, Usagi Yojimbo: Matka Gór; Inne: Piekło niebo, i Blaki. Paski, który moim zdaniem jest o wiele sympatyczniejszy od Pana Blakiego; Pixy, Diefenbach
14-02-2009 15:02
~maryja 7

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przepraszam, raczej:
...
4. Fistaszki
5. Dziadek Leon
14-02-2009 17:52
rzeczokomiksie
   
Ocena:
0
Bez dwóch zdań...
Wędrowiec z Tundry i Lwy z Bagdadu - najciekawsze pozycje

oprócz tego:
From Hell
Księga Wiatru
14-04-2009 02:17
~radio ma ryja 7 (dawniej: maryja 7

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Oczywiście znalazłoby się też miejsce na ,,Blueberry'' Charliera i Girauda, ,,Kroniki birmańskie'' Delisle'a ale też coś o czym całkowicie zapomniałem, bo przeczytałem na samym początku roku- genialny wprost ,,Bouncer'' (wrażenia jak z ,,Misji'') czy ,,Gwiazda pustyni'' (niektóre sceny w barach- przepiękne. Faktycznie Mistrzowie komiksu).
A teraz dla odmiany antylista:
- ,,Za królową i ojczyznę: odtajnione''- za tę potworną nuuUUuuudę jaką zaserwowali nam autorzy. Teraz wszystko dostaje Eisnery jak filmy Oscary.
- ,,Szanowny''- za pseudoekspresjonizm i grafomanię.
- ,,Western''- koszmar spod ręki Rosińskiego. Nie jestem jego fanem, nigdy nie byłem i nie będę. A scenariusz to nuda.
- ,,Cierń w koronie''- do reklamy Żywca- ,,prawie jak Alan Moore''.
15-04-2009 20:42
~radio ma ryja 7

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
c. d.-
- ,,Hitman/Lobo''- wulgarne, nudne, nie śmieszne. Nie czytałem (JESZCZE) ,,Kaznodzieji'', ale muszę sięgnąć po conajmniej 10 tomów serii, bo nie zoriętuję się w fabule.
- ,,Punisher'' Ennisa- to kicz. Kompletny kicz i badziewie. Ale kilka rzeczy mi się tu podobało- to wejście, ta akcja i to przerysowywanie. Faktycznie- Ennis ma potencjał. Może ,,Kaznodzieja'' będzie lepszy, no nie? :)
- ,,Ghost Rider'' Ennisa (biedaczek)- Tak jak u góry.
POWIEDZCIE, ŻE KAZNODZIEJA BĘDZIE LEPSZY!!! :)
27-04-2009 19:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.