Kanibale Nowego Jorku
Azami Tanaka za sprawą swej niebywałej muskulatury i również widowiskowych tatuaży już na pierwszy rzut oka wyróżnia się spośród mrowia nowojorskich policjantów oraz policjantek. Jednak poza ściganiem przestępców, kobieta ma jedno marzenie: być matką, co jednak ze względu na jej bezpłodność jest niemożliwe. Los jednak płata figle i Azami odnajduje porzucone w śmietniku niemowlę, którym niemal natychmiast postanawia się zaopiekować. Policjantka nie jest jednak świadoma, że dziecko nie jest sierotą i o bobasa upomną się jego właściciele.
W intrygę, w którą wplątana została nowojorska policjantka, służby specjalne oraz byli więźniowie obozy w Kołymie, zabrał czytelników duet w składzie Jerome Charyn (scenariusz) oraz François Boucq (ilustracje). Mimo że dla polskich czytelników będzie to raczej pierwszy kontakt z twórczością obu panów, to jednak wielkim błędem byłoby napisać, że są to panowie nieznani. Charyn ma bowiem w swoim dorobku kilkadziesiąt powieści oraz nowel, jak również kilkanaście komiksów, Kanibale Nowej Jorku są zaś najświeższą pozycją w porfolio. Na tym tle lista pozycji narysowanych przez Boucqa wypada dużo bardziej blado, aczkolwiek warto wspomnieć o szeregu nominacji oraz nagród otrzymanych na rozmaitych festiwalach.
Wracając jednak do samego komiksu. Przedziwny jest to utwór. Autorzy powrzucali do jednego gara wiele, wydawałoby się zupełnie niepasujących do siebie, koncepcji i porządnie w nim zamieszali, smak zaś jaki pozostawia po sobie takie wieloskładnikowe danie jest dwojaki. Z jednej strony liczące 144 strony perypetie Azami połyka się niemalże jednych tchem i nie ma w tym krztyny przesady. Charyn po krótkim wprowadzeniu i przedstawieniu dwójki głównych bohaterów – wspomnianej Azami oraz jej przybranego ojca, Paula – już po kilkunastu stronach przyśpiesza, natychmiast pojawiają się kolejne elementy budujące tajemniczą intrygę. Wraz z kolejnymi stronami poszczególne aspekty tajemnicy zostają pogłębione, co wpływa na podtrzymanie zainteresowania lekturą aż do samego końca i wyjaśnienia kilku zagadek.
Z drugiej jednak strony niektóre pomysły rażą swoją przejaskrawioną naiwnością, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że to "tylko" powieść sensacyjna z silną nutką elementów fantasy. Elementy fantastyczne zostały poszyte mocno na siłę i trzeba mnóstwo dobrej woli, by nie parsknąć śmiechem, cierpliwości wymaga też akceptacja często objawiającego się deus ex machina. Podobnie nie do końca zachwycają kreacje bohaterów, które zarysowane zostały jednowymiarowo i poza jednym malutkim twistem nie wychodzą poza przydzielony im szablon zachowań. Troszkę szkoda, chociaż cały czas warto podkreślać, że paradoksalnie nie odbija się to na przyjemności płynącej z lektury.
Ten ostatni czynnik potęgowany jest zresztą przez zupełnie dobrą oprawę artystyczną. Boucq postawił na czytelność grafik, które mają wywoływać w czytelniku konkretne odczucia, zwłaszcza w kontekście postaci pierwszo- i drugoplanowych. Azami pomimo postury giganta łapie za serce matczynymi odruchami, a jej przybrany ojciec swoim spokojem i mentorskim podejściem, z drugiej strony zaś pospolici przestępcy oraz osoby mające konszachty ze światem magicznym również wyglądają stereotypowo.
Kanibale Nowej Jorku są takim troszkę dziwnym komiksem. Z jednej strony obcowanie z nim zapewniło sporo pierwszorzędnej rozrywki i jako całość połknąłem opowieść jednym tchem. Z drugiej zaś ani na chwilę nie odstępowała świadomość zauważalnych ułomności, które finalnie jednak nie odbierają przyjemności obcowania z historią. Swoją drogą, jest to kontynuacja – chociaż zdaje się, że raczej luźna – innego komiksu, a mianowicie Little Tulip, który mam nadzieję, że doczeka się polskiej edycji. Bo prawdę pisząc, ta historia może wnieść wiele do lepszego poznania, a przede wszystkim zrozumienia uproszczeń będących częścią Kanibali Nowej Jorku.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:


