Kaczogród. Carl Barks #11: Na dalekiej północy i inne historie z lat 1949-1950

Wudu i dalekie wojaże

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Kaczogród. Carl Barks #11: Na dalekiej północy i inne historie z lat 1949-1950
Na dalekiej północy, jedenasty tom kolekcji Kaczogrodu Carla Barksa, przenosi sympatyczne kaczory nie tylko bliżej północnego bieguna, lecz również w kilka innych miejsc. Najciekawsza jest zaś wyprawa do Afryki.

Omawiany album zawiera prace powstałe w latach 1949-1950. W tytułowym komiksie Donald obmyśla fortel ze zmyślonym skarbem, w poszukiwaniu którego ma się udać jego szczęśliwy kuzyn Goguś. Sztuczka działa, ale kaczorem szybko zaczynają targać wyrzuty sumienia i wraz z siostrzeńcami rusza w ślad za ofiarą niewybrednego żartu. To jedna z dłuższych historii zamieszczonych w tomie i zarazem mocne jego otwarcie – bohaterowie napotykają na kilka poważnych trudności; zwrotów akcji i humoru również nie brakuje. Innym długim komiksem z żeglugą w tle jest Znaczy kapitanie, w którym Donald i Goguś rywalizują w wyścigu ratunkowym do miejsca, gdzie słuch zaginął po bogatym wujku Sknerusie. Pomimo podobnych założeń, komiks ten w jeszcze większym stopniu niż Na dalekiej północy nastawiony jest na gagi i eksponowanie niewiarygodnego szczęścia Gogusia, posiada także znacznie zabawniejszą puentę na ostatniej stronie. Jednak prawdziwe zaskoczenie może czekać niektórych czytelników Listu do Mikołaja, w którym Donald zapomina wysłać tytułowy list i próbuje samemu zgromadzić fundusze na wymarzony prezent dla siostrzeńców. Na kilkunastu stronach śledzimy rywalizację Donalda ze Sknerusem, na którą ten drugi, o dziwo, nie szczędzi pieniędzy, choć nie czekają go za to żadne materialne korzyści. Wydanie wieńczy W krainie totemów, dokąd wyruszają Donald i siostrzeńcy, aby rozpocząć karierę akwizytorów. Sęk w tym, że asortyment bliźniaków nie do końca pasuje do mieszkańców indiańskich ostępów, a produkt Donalda nie pasuje w zasadzie nigdzie. Finalnie otrzymujemy bardzo dobry komiks, który z początku przypomina oparte na gagach dziesięciostronicówki – zresztą akwizytorka to dla kaczorów nie pierwszyzna w utworach Barksa – a potem bardzo płynnie przechodzi w opowieść przygodową.

Na miano najjaśniejszego punktu albumu zasługuje inna długa historia, czyli Wudu dla ludu. Po Kaczogrodzie szwenda się wielki zombie, który wręcza Donaldowi laleczkę wudu, myląc go z jego bogatym wujkiem. Niedługo potem okazuje się, że osobliwy gość od kilkudziesięciu lat szuka Sknerusa, by dokonać na nim zemsty za nasłanie zbirów na wioskę w Afryce. To rzadka skaza na legendzie McKwacza, ale też bodaj jedyna sytuacja, kiedy na kartach komiksu Barksa jeden z pozytywnych bohaterów przyznaje się do równie niegodziwego uczynku. Co ciekawe, Don Rosa przedstawił owo wydarzenie w jednym z końcowych rozdziałów Życia i czasów Sknerusa McKwacza, czyniąc z niego punkt zwrotny w relacjach rodzinnych na drodze błyskawicznie – i nieczysto – dorabiającego się kaczora. Warto poznać Wudu dla ludu nie tylko przez wzgląd na późniejsze rozwinięcie pomysłu w sadze Rosy – chociaż dla fanów kaczej mitologii to prawdziwa gratka – lecz również dlatego, że po raz kolejny Barks dostarcza dowodów, jak świetnie radził sobie z mieszaniem awanturniczych wojaży bohaterów, nieszablonowych – i co tu kryć – odrealnionych pomysłów z humorem sytuacyjnym typowym dla kaczek.

Na dalekiej północy dopełniają rzecz jasna dziesięciostronicówki, choć tym razem prym wiodą rozbudowane fabuły, jak Wudu dla ludu i tytułowa wyprawa na północ. To już jedenasta porcja co najmniej dobrych, a przez większość czasu bardzo dobrych historii wymyślonych przez Carla Barksa, jakie nie straciły swojego uroku pomimo kilkudziesięciu lat od powstania.