Jonah Hex #2: Mściciel

Aligatory, Mormoni i wyrzuty sumienia

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Jonah Hex #2: Mściciel
Pamiętacie jak James Bond skakał po krokodylach w Żyj i pozwól umrzeć? To niewątpliwie nic w porównaniu do tego jak brutalnie Jonah Hex rozprawi się z kilkoma aligatorami i ich właścicielami, oczywiście w obronie mieszanego małżeństwa. A to zaledwie początek, bo nie zabrakło ani Mormonów, ani demonicznego El Diablo!

Kto by pomyślał, że w zalewie komiksów typu superhero znajdzie się miejsce na pozycje może nie ambitniejsze, ale z zupełnie odmiennym spojrzeniem na nowele graficzne? Okazuje się, że świat DC zaludniają nie tylko Batman, Superman i ich pobratymcy, ale także takie indywidua jak Sandman, Lobo czy właśnie Jonah Hex. Na półki sklepowe trafił właśnie już drugi tomik o przygodach oszpeconego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie.

Mściciel podąża podobnym tokiem narracji jak poprzedni tom serii. Po pierwsze prezentuje różnej długości historie, których jedynym łącznikiem jest główny bohater i oczywiście szeroko rozumiane miejsce akcji, jakim jest Dziki Zachód. Po drugie sposób prowadzenia opowieści jest bardzo podobny i oparty zawsze na tym samym schemacie. Oto dzieje się coś złego, a nasz protagonista albo celowo, albo przypadkiem wplątuje się w konflikt z jakimiś złymi bandziorami, którym w ostatecznym rachunku udziela im śmiertelnej lekcji. Po trzecie niewiele dowiadujemy się o samym Hexie (co ma się zmienić w trzecim tomie!) i ciężko przez to budować przywiązanie czytelnika do głównego bohatera.

Na album składa się aż 6 odrębnych historii. Czytelnik, który do tej pory nie obcował z postacią Hexa może poczuć się nieco rozczarowany pierwszą z nich – Jeden ślub i 50 pogrzebów. Oto nasz oszpecony kowboj trafia na ślub, aby pojmać pana młodego, za którego została wyznaczona nagroda. Poszukiwany ginie, potem ginie jego zabójca, a na końcu Hex zabija zabójcę zabójcy i pokłosiem tego jest samobójstwo kobiety – misternie zaplanowany scenariusz! Nigdy nie kuś losu to za to świetna historia o tym, że nie zawsze ten kogo znamy, jest tym za kogo się podaje i że w życiu lepiej nie kierować się stereotypami, a warto na chłodno oceniać sytuację. Egzorcyzmy Jonaha Hexa to zdecydowanie najmocniejsza i najciekawsza opowieść z całego albumu. Nasz antybohater musi zmierzyć się z koszmarami, odpowiedzialnością za swoje czyny i ogromnym poczuciem winy. Kły aligatora warto przeczytać ze względu na sposób przedstawienia życia południowców, postrzegania kolorowych i tytułowe krokodyle. Drzewo wisielców, zapowiadane jako szlagier tomiku, wprowadza mistykę na Dziki Zachód i postać El Diablo. No i z tym nowym bohaterem jest największy problem – pojawia się deus ex machina i ratuje naszego protagonistę przed śmiercią. Potem mu kilka razy pomaga albo przeszkadza i próbuje mieć kodeks moralny bardziej moralny niż ten Hexa. Ale czy można? Przecież oszpecony rewolwerowiec pomaga potrzebującym, gdy trzeba i każe tych złych – potrzeba mu sumienia w postaci El Diablo, który sugeruje wymierzanie sprawiedliwości bez zabijania? Krew na śniegu ponownie sięga po tematykę tolerancji, tym razem religijnej i choć historia jest prowadzona dobrze, niestety rozczarowuje puentą.

Scenariusz całego tomu prezentuje dość nierówny poziom. Jimmy Palmiotti i Justin Gray starają się prowadzić historię w niekonwencjonalny sposób, zwłaszcza umieszczając bohatera w różnych nietypowych miejscach (wesele, farma z krokodylami) lub pozwalając mu obcować z różnorodnymi typami postaci (Mormoni czy łowca nagród-gwałciel). Schemat oczywiście pozostaje ten sam i choć Jonah Hex analizuje sytuacje i często daje szanse adwersarzom na polubowne rozwiązanie konfliktu, ci prawie zawsze okazują się pozbawieni kręgosłupa moralnego i byłemu konfederacie pozostaje nic innego, jak posłać ich do piachu. Tu niestety autorzy często się gubią – kuriozalne są momenty, gdy Hex nie może wymierzyć komuś sprawiedliwości, bo ktoś inny już go zabił i musi zabić zabójcę, który oczywiście też nie stara się rozmawiać. Cieszy za to chęć nieco głębszej refleksji nad ludzką egzystencją, nad działaniem, nad emocjami, a przede wszystkim nad tym co jest dobre, a co złe.

Każdą historię rysuje ktoś inny, a więc i bohaterowie i Jonah Hex wyglądają zgoła odmiennie. Od niemal przystojnego rewolwerowca, po obrzydliwą maszkarę rodem z koszmarów sennych. Jedno co pozostaje – to stylistyka mrocznego, brudnego Dzikiego Zachodu pełnego zła i niesprawiedliwości. Krew leje się strumieniami, a kadry są rysowane bardzo dynamicznie. Album został wydany w miękkiej okładce ze skrzydełkami i zbiera zeszyty 7–12 z serii Jonah Hex. Każda historia rozpoczyna się od pełnowymiarowej, jednostronnej ilustracji. Zabrakło miejsca na dodatki, ale na skrzydełkach znalazło się miejsce na krótkie biogramy autorów.

Mściciel to dość nierówny zbiór opowieści o oszpeconym rewolwerowcu. Rozczarowuje zwłaszcza wprowadzenie postaci El Diablo, który zapowiadał się przecież na najistotniejszą postać sagi o Hexie. Niewiele wiemy też o przeszłości naszego protagonisty, a strzępki, które otrzymujemy to zdecydowanie za mało, aby budować przywiązanie do postaci. Z drugiej jednak strony dostajemy brutalny, krwawy i brudny Dziki Zachód z prawdziwym szwarccharakterem w roli głównej, z sumieniem i nie zawsze jednoznacznymi moralnie decyzjami do podjęcia. I dobrze, że w tym tomiku fani westernu znajdą więcej udanych niż tych złych historii.