Jim Cutlass (wyd. zbiorcze) #2

Mniej westernu, więcej wudu

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Jim Cutlass (wyd. zbiorcze) #2
Jean Giraud, jako współautor klasycznego Blueberry’ego, na okładce komiksowego westernu wiąże się z ogromnymi oczekiwaniami. Tylko czy Jim Cutlass wytrzymuje porównanie z kultową serią?

Drugi album zbiorczy Jima Cutlassa zawiera cztery epizody: Piorun na Południu, Aż po szyję, Kolty, duchy i zombi oraz Czarną noc, które nie tylko kontynuują fabułę pierwszego tomu, ale także doprowadzają ją do finału. Miejscem akcji ponownie jest Luizjana, gdzie rudowłosy Jim Cutlass udał się niedługo po zakończeniu wojny secesyjnej, aby odebrać posiadłość w spadku, który potem w wyniku różnych perturbacji stracił na rzecz kuzynki Carolyn, a na domiar złego znalazł się na celowniku lokalnego watażki. Jakby tego było mało, prowadzone przez nań śledztwo zawiodło go na trop Ku Klux Klanu i postawiło na drodze czarownika zwącego się Białym Aligatorem. Na każdym z frontów musi zaś walczyć ze świadomością, że wystawiono za nim list gończy.

Początek Jima Cutlassa należał do całkiem przyjemnych zaskoczeń. Obawy, że Giraud zaserwował czytelnikom powtórkę z Blueberry’ego, prędko odeszły w zapomnienie. Wprawdzie podobieństwa między głównymi bohaterami są jak najbardziej zauważalne – obaj są szlachetni, charyzmatyczni, niezwykle śmiali, doskonale radzą sobie w sytuacjach zagrożenia i do tego potrafią się odgryźć – ale taki już urok komiksów przygodowych sprzed paru dekad. Niemniej różnicę stanowiło skupienie całej akcji w Luizjanie i osadzenie w roli głównej jednego z bohaterów armii Północy. W pierwszym albumie odwołania do wewnętrznego konfliktu stanowiły wartość dodaną względem wielu innych westernów, pokazywały nie tyle oswobodzenie czarnoskórej społeczności, co niechęć, jaką darzyli się nawzajem z białą ludnością tamtych regionów. Autorzy wspominali także mniej chwalebne postawy żołnierzy walczących po stronie Unii, późniejsze podkupywanie działek i całych plantacji za marne grosze, czy szalejącą przestępczość. 

Dodanie w końcówce pierwszego albumu wątków związanych z Ku Klux Klanem pasowało do opowieści, jeszcze bardziej nakierowując ją na tematy związane ze skutkami wojny secesyjnej. Podobnie, choć w pierwszym odczuciu rodzące lekki sprzeciw, oceniam wmieszanie motywów wudu z Białym Aligatorem na czele. Przybierający na sile konflikt ekstremistów obu stronnictw, pośród którego znalazł się Cutlass, okazał się na tyle zajmujący, że przymykałem oko na niejedną naiwną scenę, w której bohaterowi udaje się ujść cało aż nazbyt gładko. Zasługę za ten stan rzeczy należy przypisać także Christianowi Rossiemu, ponieważ to dzięki realistycznej kresce elementy nadprzyrodzone współgrają z całością i fantasmagoryczne zwidy przyczyniają się do budowania atmosfery. Cieniem na serii kładzie się końcówka, w dwóch ostatnich epizodach fabuła zaczyna już być coraz trudniejsza w odbiorze, poszczególne wątki zlepiane są nieco na szybko, a niektóre rozwiązania fabularne zupełnie naiwne. Szczególnie dużo potknięć pojawia się w ostatnim rozdziale: kończącym przygodę Cutlassa z Białym Aligatorem i Ku Klux Klanem, lecz jednocześnie pozostawiającym niedokończone wątki.

Jim Cutlass wyraźnie odbiega poziomem od Blueberry’ego, aczkolwiek w dalszym ciągu to pozycja warta poznania, chociażby ze względu na powiązanie fabuły z rzeczywistością Luizjany po zakończeniu wojny secesyjnej oraz motywami nadprzyrodzonymi. Trzeba mieć jednak w pamięci, że w finale czeka gorzka pigułka do przełknięcia.