Inocognito: Niesamowity przypadek Pawła K. - Skóra i krew

Kim jest Paweł K., Paweł K. prawdziwy?

Autor: Kuba Jankowski

Inocognito: Niesamowity przypadek Pawła K. - Skóra i krew
Postaci stworzone przez Piotra Czarneckiego (scenariusz) i Łukasza Ciżmowskiego (rysunek) z sieci trafiają na papier za sprawą Wydawnictwa Roberta Zaręby. Komiks Inocognito: Niesamowity przypadek Pawła K. - Skóra i krew, wcześniej udostępniany bezpłatnie w wersji cyfrowej przez rok (w latach 2013-2014), został zebrany w pełnometrażowy album, w którym znajdziemy trzy części opowieści układającej się w fabularną całość (A imię jego..., Skóra i krew #1 oraz Skóra i krew #2), krótki dodatek zatytułowany Druga strona lustra oraz alternatywne warianty scen i okładek, a także szkice plansz plus kartkę pocztową z grafiką z komiksu.

Duet Czarnecki/Ciżmowski opowiada historię Pawła Kamińskiego. Pewnego dnia bohater odkrywa w sobie moc, dzięki której może stawać się niewidzialny. Spidermanowski dylemat mocy i odpowiedzialności rozstrzyga podobnie jak Peter Parker: zaczyna zwalczać zło w swojej okolicy. Kiedy podczas ulicznej akcji ratuje dziewczynę, Marlenę Jasnorzewską, nie wie jeszcze, że tak naprawdę wplątał się w większą aferę. Przyjdzie mu się zmierzyć nie tylko z trzęsącym okolicą Baronem i jego osobistym kamerdynerem, Fritzem, ale także pewnym potworem o - literalnie - wielu twarzach i odciskach palców... Paweł Kamiński jako Incognito znajdzie sprzymierzeńca w postaci Alicji, która również posiada niezwykłe moce.

Komiks Incognito jest opowieścią kryminalną, nawiązującą zarówno do gatunku superbohaterskiego, jak i do horroru. Zapewne w dalszych częściach autorzy rozwiną wątek pochodzenia mocy, którymi obdarzeni są nie tylko Paweł i Alicja. Tak przynajmniej wynika z ich rozmowy. Oczywiście arch enemy Baron zdaje się mieć z tym bardzo dużo wspólnego. Zapewne też w kontynuacji tej opowieści pojawią się kolejne żywe koszmary, którym będzie trzeba stawić czoła. W tym albumie jest to mieszkaniec kanałów, który przywdziewa kostium uszyty z kawałków skóry swoich ofiar. Pomysł, choć mało oryginalny, jest dostatecznie upiorny, żeby nadać opowieści mrocznego klimatu. Zresztą cała konstrukcja opowieści nie jest nowatorska, bo w każdym swoim elemencie opiera się na oklepanych motywach, które mniej lub bardziej udanie wkomponowują się w fabułę jako oczywiste nawiązania, czy to do filmów (nieśmiertelne żarty odsyłające do Gwiezdnych Wojen), czy też komiksów (jak na przykład X-Men).

Żarty są śmieszne, klimat duszny, a opowieść może nawet zainteresować... Ale nie zmienia to faktu, że do rąk dostajemy komiks bardzo słaby. Dzieje się tak przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: jeśli autorzy opierają opowieść na "elementach pożyczonych", to powinni czymś zaskoczyć i twórczo wykorzystać zapożyczenia, a to im się nie udaje. Nie udaje gdyż, po drugie: robią wszystko wprost, przy czym wykazują się absolutnym brakiem polotu w kompozycji plansz i grafice. Kadrowanie poza kilkoma trikami (np. dosyć koślawe łączenie w całość znaczeniową rozbitej na pojedyncze kadry sceny rozmowy Incognito i Marleny Jasnorzewskiej na stronie 26) jest nieciekawe, a obrany styl bywa nieczytelny i nieestetyczny. Samą nieczytelność można by jeszcze obronić przyjętym dla opowieści gatunku horrorowym, ale analizując dokładniej poszczególne kadry skłonimy się raczej ku tezie, że nie jest to efekt przez autorów zamierzony, a jedynie wina niedostatków warsztatowych rysownika.

Widać tutaj niezdecydowanie między zdeformowanym realizmem a karykaturalnym przerysowaniem. Jedna i druga opcja estetyczna są bardzo nieudane, czego najbardziej jaskrawym przejawem są kulejące proporcje postaci (np. fatalnie wyglądający Incognito na stronie 9) czy też niezrozumiałe rozłożenie planów (np. trzeci kadr na stronie 10 - czy Incognito jest z przodu/z tyłu względem napastników czy jest po prostu od nich mniejszy?). Tych koślawych bohaterów nie można oglądać przez filtr zaplanowanych deformacji, bo te musiałyby za punkt wyjściowy mieć poprawne proporcje postaci. Przerysowanie zdaje się tutaj być nieudanym efektem ubocznym stylu wyjściowego, który z założenia jest zdeformowany, choć nie sięga po żaden wzorzec, który miałby deformować. W efekcie otrzymujemy ponad siedemdziesiąt stron bazgrołów ilustrujących opowieść złożoną z elementów "skądś tam" znanych. W dodatku przyprawioną na modłę polską. Problem w tym, że wspomniane sznyty tego komiksu, czyli superbohaterski i horrorowy, są akurat takimi elementami, których udanych realizacji ze świecą szukać w komiksie polskim. To ryzyko autorzy znać i wyczuwać po prostu musieli.

Chociaż Incognito jest komiksowym horrorem, to jego najstraszniejszym elementem jest duma duetu autorskiego z wystąpienia w Strefie Komiksu obok domniemanych "uznanych twórców", z których niektórzy de facto jeszcze długo i dużo powinni ćwiczyć swój warsztat komiksowy. I nie chodzi tylko o nieumiejętność oddawania proporcji, ale przede wszystkim o płynne posługiwanie się językiem komiksowym.