Hard Boiled

Zderzenie

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

Hard Boiled
Komiks Franka Millera i Geofa Darrowa był jedną z najbardziej oczekiwanych premier roku. Tytuł nagradzany, kultowy, w Hollywood znajdujący się na liście tytułów do sfilmowania. Jeśli to nastąpi, możemy mieć do czynienia z kolejną bardzo ważną ekranizacją komiksu, porównywalną z adaptacją Sin City. Ważną zwłaszcza za sprawą inspiracji, jakich filmowcy mogą szukać w niepowtarzalnym stylu graficznym.

W Hard Boiled prosta fabuła w mistrzowski sposób łączy się ze skrajnie skomplikowanym rysunkiem. Opowieść jest stosunkowo łatwa do streszczenia. W futurystycznym świecie poborca podatkowy wyrusza codziennie do pracy, w której spotykają go ekstremalnie agresywne starcia, lecz po codziennym znoju wraca do domu, do kochającej rodziny. Powoli zaczyna zadawać sobie sprawę z tego, że jest kontrolowanym przez wielką korporację androidem, jednym z kilku modeli wypuszczonych między ludzi. Część sztucznych ludzi próbuje się wyzwolić, lecz główny bohater opiera się uznaniu prawdy o sobie.

Cios

Klasyczna cyberpunkowa tematyka staje się punktem wyjścia do zbadania, gdzie (i czy w ogóle) znajdują się granice tego, co można zawrzeć w komiksowej planszy. Darrow czyni wszystko, by udowodnić, że nie istnieje sposób na ograniczenie wyobraźni twórcy. Jego rysunki zdają się mówić: tak, karta komiksu ma swoje ramy, ale to nie oznacza, że w ich obrębie nie można wykreować bogactwa, którego nie da się objąć wzrokiem.

Panoramiczne, nierzadko dwuplanszowe obrazy są jak strzały wymierzone prosto w oczy, sięgające jednak gdzieś dalej, w głąb mózgu. Osaczają, wręcz przytłaczają czytelnika. Wypełniają je przede wszystkim monumentalne, zagęszczone sceny miejskie, przepełnione drogi, zatłoczone ulice, wnętrza hipermarketów. Ilość detali stwarza wyzwanie dla zdolności percepcji: precyzyjnie narysowane postaci idą w dziesiątki, jeśli nie setki. Jeżeli ktoś uważał, że drugi plan w Lobo można oglądać po wielokroć, wciąż znajdując coś nowego, po Hard Boiled zostanie zmuszony do zrewidowania definicji słowa "bogactwo". Zwłaszcza, że w dziele Darrowa istnieje w zasadzie tylko plan pierwszy – wszystko jest ważne, każdy element ma swoje miejsce w kadrze i planszy.

Jakby tego było mało, Geof Darrow wrzuca w ten amalgamat stali, kamienia i żywych ciał granat przemocy. Pojedynczy wybuch zapoczątkowuje reakcję łańcuchową, destruującą wszystko, co znajduje się w zasięgu. Każdy element umieszczony w kadrze zdaje się istnieć tylko po to, by zderzyć się z innym, bryznąć krwią i odłamkami, a następnie zbić się w jedną bezkształtną masę. Ta orgia ruchu i koloru sprawia, że odbiorca musi od czasu do czasu zwyczajnie iść dalej, przewracać stronę, mając świadomość, że nie wszystko zdołał obejrzeć i dostrzec. Oto sposób na zagwarantowanie sobie tego, by czytelnik jeszcze nieraz wracał do lektury.

I nokaut

Po otrząśnięciu się z graficznej ekstazy warto oddać honor Frankowi Millerowi. Powściągnął narratorski zapał, ale pomimo tego powołał do życia bohatera, który na stałe zapisał się w historii komiksu. Nixon, zagubiony w powodzi przedmiotów, maszyn i ludzkich ciał, jak mantrę przywołuje swoje (w istocie fałszywe) personalia oraz amerykańskie wartości: rodzinę i swój zawód. Otacza go rzeczywistość, do której nie pasuje i jakiej nie chce dostrzegać – przepełniona wyuzdanym seksem, nieokiełznaną przemocą i wszechobecną śmiercią. Zapewne nie bez powodu w rozpadającym się świecie jedyną pewną stałą, jak w amerykańskim powiedzeniu, stają się podatki. Nawet wspomnianą śmierć można zakwestionować, a zniszczone ciało cyborga naprawić.

Hard Boiled to odlot dla oka. Wciągający i uzależniający. Mój organizm już domaga się nowej działki.

Hard PS.
Gdy kończę pisać te słowa, mija "amerykańska noc" we wszystkich telewizjach świata. Ludzie wiwatują, podliczane są głosy. Trwa wielki spektakl medialny, kosztujący niewyobrażalne ilości pieniędzy. A mnie po lekturze Hard Boiled nie opuszcza wizja, co z takim obrazem mogliby zrobić Frank Miller i Geof Darrow.

Wielki kadr, dwuplanszowy, stadion pełen rozentuzjazmowanych wyborców, każdy odmalowany w najmniejszym szczególe. I w to wszystko wkracza android Nixon i zaczyna się wielka jatka w imię podatków. Dzięki ci, Ameryko, za Millera, Darrowa i stylistykę cyberpunka.


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego