Granice Internetu #01: Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?!

Dalej nic już nie ma...

Autor: Mały Dan

Granice Internetu #01: Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?!
W marcu 2015 roku na popularnym portalu społecznościowym pojawił się fanpage Granice Internetu. Za pojawiające się na stronie rysunki satyryczne i krótkie komiksy odpowiedzialny jest Filip Bąk. W krótkim przedziale czasowym witryna zebrała sporo pozytywnych opinii, a kolejne dowcipy cieszyły się niemałą popularnością wśród użytkowników. Stało się to dla autora bezpośrednim impulsem do wydania kserowanego zina zbierającego najlepsze odsłony serii.

I tak jedną z premier tegorocznej edycji Dnia Darmowego Komiksu w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu była dzwudziestostronicowa broszura Granice Internetu z oznaczeniem "#1" i podtytułem Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?! wydana własnym sumptem, w efemerycznym nakładzie trzydziestu egzemplarzy. Sygnowany symbolem Bąk Artu wybór kilku najlepszych zdaniem twórcy odcinków Granic Inernetu uzupełniony został odrobiną zupełnie świeżego materiału, stworzonego specjalnie na potrzeby tej publikacji oraz opatrzony krótkim wstępem autora, zawierającym istotne wskazówki dotyczące ewentualnego zastosowania zeszytu podczas oddawania się lekturowej pasji w trakcie posiedzenia na porcelanowym tronie.

Rysunek na okładce parodiujący jedną z najbardziej rozpoznawalnych okładek w historii amerykańskiego komiksu sporo mówi o zawartości zeszytu. Wewnątrz przeważają bowiem całkiem zgrabnie zrealizowane jednoplanszówki lub dwuplanszówki, których bohaterami są najpopularniejsze postaci z uniwersum DC i Marvela. Z tych historyjek dowiadujemy się między innymi, z jakiego powodu Kapitan Ameryka nie może awansować do rangi majora, jakiemu treningowi Bucky zawdzięcza swoją mechaniczną rękę, co jest przyczyną łóżkowch problemów Supermana, jak najłatwiej pokonać Ultrona oraz jaka postać najbardziej podnieca Batmana.

Pozostałe komiksy przemycają niezbyt głębokie rozważania na temat problemu przemocy w rodzinie, potrzeby bliskości drugiego człowieka, konieczności pogodzenia się z losem, powtarzalności cyklów w przyrodzie oraz fałszywej przyjaźni kryjącej się pod maską empatii. Znalazło się w tej publikacji również miejsce na biznesplan bezdomnego włóczęgi, rysunek z cyklu "Papo Smerf radzi", w którym niebieski mędrzec wyjaśnia, dlaczego lepiej być Iron Manem niż Batmanem, oraz dowcip ortograficzny utrwalający pisownię nazwy Ukraina. Rysunki komentujące rzeczywistość, choć pod względem zajmowanego w zinie miejsca znajdują się w mniejszości, bezsprzecznie stanowią kwintesencję serii Granice Internetu.

Wszystkie postaci pojawiające się w komiksach Filipa Bąka to proste "stickmany" noszące charakterystyczne cechy komiksowych pierwowzorów. I tak Superman ma we włosach typowy loczek, Nick Fury nosi czarną przepaskę na oku, a na piersi Kapitana Ameryki widnieje ogromna gwiazda. Autor świetnie radzi sobie z nadawaniem charakteru swoim bohaterom, co najlepiej uwidacznia się w historyjce o paleniu papierosów: student w okularach nie ma szans w starciu z łysym osiłkiem w dresie. Równie sprawnie rysownik portretuje stany emocjonalne postaci w określonych sytuacjach, gdzie kilka prostych kresek wystarcza mu, aby pokazać radość, złość, zakłopotanie czy smutek. Niestety, kolorowy oryginalnie komiks nie do końca sprawdza się w czerni i bieli, a ksero zwyczajnie pochłonęło część dialogów i rysunków pojawiających się na kolorowym tle.

Wysokie natężenie wulgarnego języka, powszechność brutalnych scen przemocy czy obecność bezpośrednich aktów seksualnych sprawiają, że zin ten kierowany jest raczej do nieco starszego odbiorcy. Jednocześnie należy zaznaczyć, że komiksy z cyklu Granice Internetu zdecydowanie lepiej czyta się w pojedynczych odsłonach publikowanych regularnie w sieci niż w postaci ciągu kilkunastu dowcipów z rzędu, co jest zresztą częstą przypadłością komiksowych pasków publikowanych w formie cyfrowej. Niewygórowana cena wydawnictwa, znikomy nakład publikacji oraz kserowana forma zina przywołują wspomnienia o ręcznie tworzonych wydawnictwach wszechobecnych na punkowych squatach. I chyba to jest największą zaletą pierwszego tomu Granic Internetu.