Go West, young man

O podboju Dzikiego Zachodu raz jeszcze

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Go West, young man
Historia Dzikiego Zachodu to nie tylko kowboje uzbrojeni w colty oraz Indianie rozpaczliwie broniący swoich terytoriów. Dzieje podoju tych terytoriów to przede wszystkim ludzkie nadzieje, radości i dramaty, i o nich przede wszystkim opowiada Go West, young man.

Go West, young man to zbiór 13 krótkich, kilkustronicowych opowiadań, ujętych między jeszcze krótszymi prologiem oraz epilogiem. Ramy czasowe tekstów zamykają się w latach 1763-1938, począwszy od pierwszych kroków wojsk brytyjskich, zmierzających do rozszerzenia terytoriów kolonii położonych jeszcze na wschodnim wybrzeżu Ameryki, aż po rewolucję meksykańską.

Pomysłodawcą i autorem wszystkich historyjek jest Tiburce Oger, natomiast oprawę artystyczną powierzono najrozmaitszym artystom i tylko prolog oraz epilog zilustrowane zostały przez tę samą osobę, co jednak jest logicznym zabiegiem. Razem daje to kilkanaście opowiadań nie tylko rozciągniętych czasowo, ale i bardzo zróżnicowanych tematycznie oraz artystycznie, osadzonych geograficznie w różnych regionach Ameryki Północnej.

Krótka forma – a w tym przypadku wręcz bardzo krótka – wymusza na autorach odpowiednie podejście do scenariusza: błyskawiczne rozegranie historii, koncentrację na pomyśle oraz jego natychmiastową konsumpcję w postaci puenty. Oger przyswoił sobie tę zasadę, bowiem kolejne opowiadania są esencją idei, jaką Francuz chciał przekazać czytelnikowi. Odbiorca otrzymuje koncentrat, ale jest on jednocześnie klarowny, zaś interpretacja opisanego zagadnienia nie nastręcza żadnych problemów. O czym więc traktują teksty?

Tematyka jest najróżniejsza, chociaż często w kolejnych komiksach często pojawia się motyw rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, od jeszcze starć z białym człowiekiem w okolicach Appalachów, po powstanie, którego wodzem był słynny Geronimo. W tych nowelkach czytelnik mimochodem obserwuje dzikość rdzennych mieszkańców Ameryki, z drugiej strony lekturze towarzyszy pełna świadomość, że de facto były to działania obronne względem najeźdźców.

Ale nie tylko tym stoi Go West, young man: Oger porusza bolesny temat wojny domowej, brutalności samych Amerykanów w stosunku do ich rodaków, zwłaszcza przemocy ze strony wszelkiej maści bandytów, chociaż niektórzy z nich wydają się nawet niepoprawnymi romantykami. Ważny jest też mit zjawiska nazwanego później "amerykańskim snem", czyli wyrzeczeń oraz wystawienia się na niebezpieczeństwo, jakie podejmowali kolonizatorzy przemierzający bezkresną prerię. W ostatnim komiksie czytelnik odwiedzi nawet sprażony słońcem Meksyk i w sposób interesujący doświadczy lokalnego piekiełka.

Tematyka jest więc różnorodna i nawet jeśli trudno mówić o jakichś oryginalnych bądź wstrząsających treściach, to jednak zgromadzenie w jednym miejscu obok siebie wielu złożonych problemów jest świetnym pomysłem, pobudzającym do refleksji o złożoności historii Dzikiego Zachodu.

Bardzo interesującym zabiegiem jest nietypowy główny bohater – osiemnastowieczny zegarek permanentnie zmieniający właściciela; niemy świadek doświadczanego przez posiadaczy szczęścia, znacznie częściej jednak urządzenie na swój sposób przynosi pecha, chociaż oczywiście nie jest to świadome działanie. Ów zegarek jest nie tylko pięknym zabytkiem, symbolicznie przywoływanym na kartach opowieści; on faktycznie zespala opowieści w porządku chronologicznym, mimochodem stając się kluczowym świadkiem zachodzących procesów historycznych.

Wiele dobrego można też napisać o wymiarze artystycznym albumu. Jak wspomniałem, poszczególne opowieści zilustrowane zostały przez różnych grafików i pomimo różnorodności stylów, żadna z nowel nie schodzi poniżej solidnego poziomu świetnie wykonanego rzemiosła. Warto też zaznaczyć, że kilka z komiksów to perełki graficzne i z wielkim zainteresowaniem sprawdziłbym, jak wypadają pełnoformatowe albumy w wykonaniu niektórych ilustratorów, a zwłaszcza Dominique Bertail, Christiana Rossiego czy Paula Gastine.

Historia Dzikiego Zachodu zazwyczaj kojarzyć się może z uśmiechniętymi rewolwerowcami, na planie filmowym odgrywanymi onegdaj przez Ronalda Reagana oraz Kirka Douglasa. Może też kojarzyć się z szlachetnymi stróżami prawa – tutaj warto wspomnieć o rozmaitych podejściach do przedstawienia sylwetki Wyatta Earpa -  czy bezwzględnymi bandytami pokroju Billy Kida. A przecież ciężar kolonizacji brali na swoje barki zwykli ludzie, oni też najczęściej padali ofiarą najrozmaitszych form przemocy, często płacąc życiem nie za swoje winy. O nich wszystkich traktuje ten znakomity zbiór opowiadań, którzy z czystym sercem można polecić wszystkim fanom komiksu.