Globalne Pasmo

Globalna pustka

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Globalne Pasmo
Ludzkość ma to do siebie, że często popada w tarapaty. A to zagrażają jej szaleńcy, a to organizacje dążące do realizacji tajemniczych planów. Zdarzają się również intruzi z kosmosu lub zwyczajne żywioły. Zawsze jednak ktoś stoi na straży Ziemi i jej mieszkańców.

Globalne Pasmo chroni Ziemię 24 godziny na dobę. To wyjątkowa organizacja składająca się z 1001 agentów, specjalistów w najróżniejszych profesjach. Jej członkowie to elita intelektualna, jak również najlepsi żołnierze. Dzięki ciągłej aktywności Globalne Pasmo jest w stanie reagować o każdej porze w dowolnym miejscu na Ziemi, bez znaczenia, czy to podbiegunowy obszar Norwegii, czy też spieczona słońcem Australia.

Idea 1001 agentów o najrozmaitszym pochodzeniu, umiejętnościach i miejscach pobytu otworzyła przed scenarzystą, Warennem Ellisem pole do wymyślania dowolnych przygód. Cokolwiek by się na świecie nie działo, zawsze pod ręką jest wybitny specjalista o wymaganej profesji. Mam wrażenie, że za inspirację posłużyły mu komiksy superbohaterskie z rodzaju X-men czy Avengers, gdzie każda postać dysponuje unikalnymi zdolnościami. Różnica polega na odrzuceniu nadnaturalnych umiejętności i zastąpieniu ich wiedzą, doświadczeniem i zdolnościami dostępnymi dla zwykłych śmiertelników. Można by się spodziewać, że w ten sposób autor otworzył sobie furtkę dla wielu świetnych opowiadań.

Od razu należy wyjaśnić, że Globalne Pasmo to zbiór krótkich form zilustrowanych przez kilkunastu artystów prezentujących najrozmaitsze style graficzne. Wszystkie atuty pozostawały więc w rękach scenarzysty, a jedyną zagadką było to, czy autor poradzi sobie z formą, jaką są opowiadania. Z natury rzeczy krótka forma wymaga umiejętnego poprowadzenia scenariusza, błyskawicznego zawiązania akcji, a następnie jej rozwiązania, najlepiej w postaci jakiejś interesującej puenty lub choćby niespodziewanego zakończenia.

To ten moment, kiedy nie wolno przetrzymywać czytelnika w niepewności i trzeba napisać, czy Globalne Pasmo gwarantuje dobrą rozrywkę. Niestety, Ellis zepsuł dokładnie wszystko, co tylko można było. Teksty w znakomitej większości są aż do bólu prostackie, wiodą po linii prostej z od początku do końca. I może nie byłoby to takie najgorsze, gdyby nie to, że scenariusze są tak infantylne, że miejscami przekraczają granice przyzwoitości.

Dominuje bezmyślne łubu dubu okraszone frazesami wypowiadanymi przez bohaterów, zwłaszcza przez założycielkę organizacji, Mirandę Zero. Niestety nie ma tutaj niczego, co mogłoby zająć na chwilę szare komórki lub choćby dostarczyć odrobiny prostej, lecz dobrej rozrywki.

Tym, co mogłoby uratować ten album, jak wiele przed nim, jest oprawa artystyczna, która wynagradza miałkość scenariusza, w zamian pieszcząc wzrok czytelnika. Tutaj również, niestety, są problemy, co wynika z dużego grona grafików zaangażowanych w projekt. Część z nich ciągnie album ku dnu (Glen Fabry, Steve Dillon, Roy Allan Martinez, David Llloyd), a tylko kilkoro dostarcza pozytywnych wrażeń (Lee Bermejo, Tomm Coker, Gene Ha), to jednak zbyt mało by całość mogła się podobać.

Globalne Pasmo okazało się opasłym tomem i niczym więcej. Jako że nie jest to część większego cyklu lub spin off z popularnego uniwersum, toteż nie widzę potrzeby – ani tak naprawdę nie chcę tego robić – by polecić ten komiks komukolwiek. Miłośnicy powieści sensacyjnych mogą sięgnąć po multum ciekawszych pozycji. Fani organizacji lub postaci wyspecjalizowanych w ratowaniu świata z opresji również mogą przebierać w mrowiu znakomitych tytułów. Globalne Pasmo najlepiej pominąć.