Giants

Metro z Godzillą w tle

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Giants
Ile to już razy kometa, bomba czy inny kataklizm spychały ludzi do walki o przetrwanie i porzucenia zdobyczy cywilizacji? By tchnąć nieco życia w wyeksploatowane ramy gatuku, bracia Carlos i Miguel Valderrama postawili na duet bardzo młodych bohaterów i dorzucili tytułowych gigantów rodem z kaiju. Z jakim efektem?

W swoim pierwszym dużym projekcie Hiszpanie zabierają czytelników do zniszczonego przez kometę świata, w którym pozostali przy życiu ludzie skryli się pod powierzchnią ziemi. W podziemiach budynków i tunelach każdego dnia walczą o przeżycie. W ich gronie znajduje się też dwójka młodzieńców, Gogi i Zedo, którzy usilnie pragną zostać członkami jednego z funkcjonujących tam gangów, w nadziei na bezpieczniejszą przyszłość i szacunek innych. By do tego doszło, muszą przejść swoistą inicjację w formie zadania pozwalającego potwierdzić ich przydatność. Raczej nikogo nie zaskoczy następny krok bohaterów: oczywiście opuszczają podziemne pielesze i wychodzą na powierzchnię.

W błędzie będzie ten, kto po zapoznaniu się z blurbem oraz przelotnym spojrzeniu na główne postacie odbierze Giants jako komiks skierowany do młodzieży. Gogi i Zedo są wprawdzie młodzi, ale przeszli w życiu niejedno, a na kartach komiksu czekają na nich jeszcze większe wyzwania. Od pierwszej strony scenarzysta pakuje bohaterów w co i rusz nowe tarapaty, czasem pojawiają się brutalniejsze sceny czy ostrzejszy język, lecz to nie te elementy sprawiają, że Giants wykracza poza komiks młodzieżowy. Przede wszystkim decyduje o tym uniwersalność przekazu, jaki serwują czytelnikom bracia Valderrama, co ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony można się cieszyć, że z tak ładnie sportretowanej opowieści będą czerpać przyjemność również starsi odbiorcy, jednak nie sposób nie dostrzec, że będzie ona mniejsza niż kiedy po komiks sięgną młodsi. Na pewno trzeba pochwalić autorów za unikanie moralizatorskiego tonu, ale jednocześnie nasuwa się pytanie o sens takiego przeciągania historii, pomimo w gruncie rzeczy prostego przesłania. Zwłaszcza że już po pierwszych stronach jasno widać, do czego zmierza fabuła, a nawet z dużą dozą pewności da się określić przyszłe zwroty akcji.

Narzekam na nikłą oryginalność fabuły, co nie zmienia faktu, że Giants to solidna pozycja, mocno osadzona we wzorcach postapokaliptycznych. Mimo wtórności łatwo dać się pochłonąć przygodom, jakie stały się udziałem dwójki sympatycznych młokosów. W dodatku obaj ewoluują w sposób logiczny (niestety też przewidywalny), a zakończenie mieści w sobie posmak goryczy. Poprzez scenariusz Carlos Valderrama pokazał, że już teraz dysponuje porządnym warsztatem, który pozwolił przekuć szereg klisz w przyzwoitą pozycję dla fanów standardowego postapo lub osób dopiero chcących zapoznać się z gatunkiem.

O ile Carlos Valderrama pokazał solidne rzemiosło, tak Miguel wzniósł się poziom wyżej poprzez ilustracje. Ogromne i groźne stwory to jedno, ale nie one robią największe wrażenie; palmę pierwszeństwa dostają: ogólna dynamika ujęć oraz nastrojowe i bardzo świadomie nałożone kolory. W efekcie oczy nabywcy cieszą zarówno pejzaże, jak i zamknięte pomieszczenia. Na końcu komiksu znalazły się jeszcze szkice z bardzo krótkimi notkami autorów. To zawsze miły dodatek, tylko szkoda, że dostajemy ich raptem trzy strony.

Największy dotychczasowy projekt braci Valderrama okazał się być rzeczą przyjemną w odbiorze, ale obarczoną silnym poczuciem wtórności. Twórcy poprowadzili czytelników utartymi ścieżkami i choć kroczy się po nich wygodnie, to jest to wędrówka jak wiele innych. Tylko ładniejsza.

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji.