Giant Days #7: Bądź dla niego miła, Esther

Esther dla nikogo nie jest miła

Autor: Shadov

Giant Days #7: Bądź dla niego miła, Esther
Giant Days to seria stała pod względem fabularnym, ciągle bowiem towarzyszymy trójce przyjaciółek, które od momentu poznania się na pierwszym roku na Uniwersytecie w Sheffield, są praktycznie nierozłączne. John Allison, z tomu na tom, przekształca zwyczajne rozterki dziewczyn w dramaty na skalę całego miasta.

Siódmy już tom Giant Days, opowiadający o przygodach trzech niepokornych przyjaciółek – Susan, Daisy i Esther – kontynuuje dobrą passę z Nie wariuj, Daisy. Podobnie jak we wspomnianym tomie, tak i w najnowszym, historia nabiera rumieńców. John Allison udowodnił, że nadal dysponuje ogromem pomysłów – nasze zaprawione w boju studentki czeka sporo miłosnych uniesień i nie mniej dramatycznych upadków moralności.

Bądź dla niego miła, Esther jest jednak tomem, w którym dzieje się dość sporo w porównaniu z poprzednimi częściami. Przeżywamy kolejne święta dziewczyn, które zmagają się z rodzinnymi traumami i problemami, znów jesteśmy w miłosnych zawirowaniach Daisy, oraz Susan, a także pracoholizmie Esther, która również postanawia udzielać się społecznie. Na dokładkę mamy Deana Thomsona i grę RPG Online “Dreamscape of The Guilds”, a także pewną tajemnicę w garażu. Pomimo tak poszatkowanej tematyki, wszystko bardzo dobrze się ze sobą zgrywa, ani na moment nie dając odczucia, że jesteśmy wrzuceni w przypadkowe wydarzenia. Jedynie niektóre momenty, aż proszą się o kilka dodatkowych kadrów, ale znając serię Giant Days,  scenarzysta na pewno rozwinie je w kolejnych zeszytach.

Siódmą część można potraktować jako wstęp do kolejnych ciekawych wątków związanych z problemami natury codziennej dziewczyn. Scenarzysta nadal pozostawia bardzo małe pole dla życia akademickiego dziewczyn. Skupia się na życiu pozaakademickim, a także często na rodzinnych spotkaniach i związanych z nimi trudnościami. Z każdym tomem poznajemy więcej prywatnego życia każdej bohaterki, przy czym w tym tomie (jak i w poprzednim) dominuje Susan.

Niemniej John Allison nadal dobrze radzi sobie z problemami dziewczyn, które chociaż z pozoru wydają się mało znaczące, to przy charakterach bohaterek urastają do wielkich dramatów. Przyjaciółki wskoczą za sobą w ogień, ale każda przeżywa osobiste dramaty, często ukrywając je przed pozostałą dwójką. 

Jeśli chodzi o stronę rysunkową, to ta pozostaje bardzo tożsama z przygodami bohaterek. Max Sarin nadal radzi sobie, dobrze opracowując kadry i świetnie oddając emocje protagonistek. Nie oznacza to jednak, że ciągle spoczywa na laurach. W Bądź dla niego miał, Esther znalazł się pewien ciekawy rozdział, który ma bardzo nietypowy układ kadrów, przez co sprawia wrażenie sennej mary, albo koszmaru. Z drugiej strony, to nie pierwszy raz, kiedy artystka w taki sposób oddaje wszelkie psychiczne stany dziewczyn po używkach, lub problemach natury bezsenności. Również bez zmian pozostaje warstwa kolorystyczna. Nadal mamy soczyste barwy, wyraziste cienie, co tylko dodaje charakteru energicznym przyjaciółkom.

O Susan, Ester i Daisy można praktycznie czytać zawsze, ciesząc się dobrą fabuła i równie eleganckim humorem zarówno w warstwie dialogowej, a także w sytuacjach w jakich znajdują się panny. Pomimo siedmiu tomów, Giant Days wciąż utrzymuje wysoko poprzeczkę.