Giant Days #6: Nie wariuj, Daisy

Wtórnie, czy jednak nie wtórnie?

Autor: Shadov

Giant Days #6: Nie wariuj, Daisy
Zdawałoby się, że piąty album przygód Susan, Esther i Daisy wyczerpał pomysły autora. Wydarzenia zwolniły i rozlały się po pobocznych wątkach. Na darmo można było szukać czegoś konkretniejszego względem najważniejszych rozterek dziewczyn – a tych trochę było na przestrzeni wszystkich wydanych albumów.

Szósty tom, Nie wariuj, Daisy, pokazuje jednak, że pomysłów Johnowi Allisonowi nadal nie brakuje. Dziewczyny rozpoczynają drugi rok studiów i już od samego początku napotykają przeciwności losu. Muszą stawić czoło wyzwaniom natury materialnej, kłopotom dorosłego życia oraz wynajmowania mieszkania, jak też byłemu chłopakowi mieszkającemu niedaleko. Tak więc, po nieco spokojniejszym Jak nie teraz, to kiedy?, seria ponownie nabiera kolorów!

Scenarzysta nadal mniej przykłada się do prezentowania strefy życia akademickiego dziewczyn na rzecz problemów związanych z życiem uczuciowym, relacjami rodzinnymi i strefą towarzyską. Skupia się bardziej na pojedynczych zmaganiach każdej z dziewczyn, niż na ich wspólnych perypetiach. Chociaż tych drugich również nie brakuje. Nie wariuj, Daisy zabiera nas w meandry niebezpieczeństw, jakie niosą kradzieże i niespodziewani lokatorzy.

Niemniej szósty tom wyraźnie krąży wokół postaci Daisy, która poprzednio nieco pozostawała w tle. Jej okres samodzielności rozbija się o związek z partnerką i powstałe przez tę relację problemy. Jest wesoło, romantycznie, a tytułowa bohaterka zdaje się co chwila tracić głowę dla swojej wybranki. Co ciekawe, z jednej strony John Allison nie boi się odkryć kilku smutnych momentów z życia protagonistki, a z drugiej szybko wrzuca ją w wir namiętności i zauroczenia. Jest to niesamowity plus, bowiem do tej pory o Daisy wiedzieliśmy najmniej.

Podobnie nieco bliżej przyjdzie nam poznać rodzinę Susan. Najbardziej buntownicza z całej naszej trójki zapada na zapalenie obu płuc, co w konsekwencji ściąga na głowę dziewczyn Pana Ptolemy – ojca. Jest to kolejny przykład, jak świetnie i z wyczuciem Allison jest w stanie prowadzić nawet tak absurdalny epizod, jak rodzic mieszkający z córką i jej koleżankami w wynajmowanym przez nie lokum. Ten fragment komiksu jest pełen humoru, niegłupich dialogów i świetnie osadzonej relacji ojca z Susan. Na tym jednak przygody młodej Ptolemy się nie kończą i nareszcie ruszy się także jej strefa uczuciowa.

W tym tomie najmniej stron przypada na Esther. Mimo to nawet krótkie epizody z nią związane – problemy z sąsiadem, praca – pokazują że, jest najbardziej wyrazistą postacią z całej trójki. Swoją inność i uwielbienie gotyckiego stylu prezentuje na każdym kroku.

Do rysunków Max Sarin chyba każdy czytelnik Giand Days zdążył się już przyzwyczaić. Ciężko teraz wyobrazić sobie serię bez jej lekkiej, nieco karykaturalnej kreski. I tego w jaki sposób oddaje emocje bohaterek, często je przerysowując. Nie inaczej jest w tomie szóstym. Znów towarzyszą nam wyraziści bohaterowie, dobra, ale mniej szczegółowa konturówka, która w połączeniu z kolorami Whitney Cogar tworzy przyjemną dla oka i wesołą historię.

Nie wariuj, Daisy prezentuje o wiele lepszy poziom niż Jak nie teraz, to kiedy? W końcu dostajemy konkrety, które rozwijają historię w nowych kierunkach. Może troszkę boli brak większej roli Gemmella i McGrawa, którzy od początku serii towarzyszą dziewczynom, ale John Allison nie raz już pokazał, że trzeba tylko cierpliwie poczekać, aby dwójka panów znów wypłynęła. Na razie historia nabiera barw, a scenarzysta dopiero się rozkręca.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za przekazanie komiksu do recenzji.