Frank Frazetta

Ojciec współczesnej fantasy

Autor: Jakub 'vinkerlid' Konkol

Frank Frazetta
Frank Frazetta to człowiek, który zdefiniował malarstwo fantasy na kolejne stulecie. Człowiek, którego twórczość inspiruje całe pokolenia artystów i ilustratorów tej specyficznej gałęzi literatury. Jego obrazy pełne dynamiki i napięcia stały się wizytówkami fantasy, dzięki którym bohaterowie - tacy jak Conan czy Tarzan - zawdzięczają zupełnie nowe życie w popkulturze. Poniższy artykuł prezentuje dorobek artystyczny Franka Frazetty w czasie trwającej blisko sześćdziesiąt lat kariery rysownika i ilustratora.

 Początki

Frank Frazetta urodził się w nowojorskim Brooklynie. Malował już jako dziecko, a swoje rysunki "odsprzedawał" babci. W wieku ośmiu lat rodzice za namowami jego nauczycieli zapisali go do Brooklyn Academy of Fine Arts, gdzie trafił pod opiekę włoskiego artysty Michaela Falangi. Nauczyciel z powodu wieku Frazetty do całego pomysłu odnosił się sceptycznie. W szkole większość jego uczniów stanowili przecież młodzież i dorośli. Szybko się jednak do małego Franka przekonał, gdy ten w ramach testu wykonał rysunek stada kaczek. Frazetta okazał się na tyle rokującym studentem, że Falanga rozważał nawet wysłanie go na Akademię Sztuk Pięknych do Włoch. Tych planów włoski malarz nigdy nie zrealizował. Zmarł w 1940 roku, a w ciągu kilku następnych miesięcy jego szkołę zamknięto. W 1994 roku Frank Frazetta tak wspominał Falangę:

On [Falanga] nie nauczył mnie wiele, naprawdę, a szkoła była bardziej jak klub. [...] Przychodził podczas gdy malowałem i czasami mówił: »Fajne, bardzo fajne, ale może zrobiłbyś to w ten sposób«. To wszystko. Nie rozmawialiśmy dużo. Mówił bardzo łamanym angielskim. Zostawiał cię byś sam pracował. O wiele więcej nauczyłem się tam od moich kolegów.[1]

Próbę prowadzenia szkoły podjęli studenci Falangi. To właśnie wtedy stali się naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Malowali różne rzeczy: rysunki z życia, martwą naturę, akty. Szkoła pomimo ich starań upadła, ale dzięki niej Frazetta mógł wykształcić swój własny niepowtarzalny styl.

Aktywność Frazetty w latach 30. nie ograniczała się jedynie do malarstwa. Sheepshead Bay w Brooklynie, gdzie Frank mieszkał razem z rodzicami, nie była spokojną dzielnicą. Wojny gangów i częste bójki, w których młody Frazetta uczestniczył, mogły być miejscem, gdzie zrodziła się jego umiejętność odwzorowania przemocy i brutalnej siły, czyli tych elementów, które później później bardzo często występowały w jego obrazach. Ale siła fizyczna pomagała Frankowi nie tylko przetrwać na Brooklynie. Frazetta już w szkole okazał się bardzo obiecującym graczem baseballowym, którego obserwowali nawet selekcjonerzy New York Giants. Otrzymał nawet propozycję gry dla klubu z Teksasu. Jak wspominał później:

Byłem zbyt zainteresowany dziewczynami w tym czasie. Poza tym, przeprowadzka do Teksasu i gra w juniorach przez rok nie była zbytnio pociągająca. Musicie pamiętać, że wtedy gracze baseballowi nie zarabiali tyle co dziś. Wozili cię busami tam i z powrotem. To była jedna wielka męczarnia. Pamiętam, że perspektywa przeprowadzki do innego stanu wyglądała jak przeprowadzka na kraniec świata, więc powiedziałem im, że może za rok. Czas mijał i zanim się zorientowałem, miałem już za dużo lat. Właśnie tak robiłem, pozwalałem, aby czas podejmował za mnie decyzje.[2]

Frazetta od dziecka uwielbiał komiksowe stripy takich artystów, jak Hal Foster czy Milton Caniff. Micheal Falanga zawsze uważał komiksowe próby Frazetty za stratę czasu i nic nie warte gryzmoły. Ale ta krytyka nie była w stanie Franka zniechęcić. W wieku piętnastu lat Frazetta przez kogoś w rodzinie poznał Johna Guintę, pracującego dla Bernard Bailey's Comic Publishing. Guincie spodobał się wykonany przez Frazettę komiks zatytułowany Snowman. Zedytowana wersja tego komiksu pojawiła się w Tally Ho w grudniu 1944 roku (do przeczytania tu). Frazetta rozpoczął pracę w Bernard Bailey's wykonując clean-upy i poprawiając rysunki w tuszu. Praca przy komiksach, o której zawsze marzył, stała się rzeczywistością.

Droga do sławy

W Bernard Bailey's Frazetta nie miał wiele obowiązków. Czas spędzony tam jednak nie poszedł na marne. W 1946 roku Prize Publications dało mu możliwość publikacji samodzielnego stripu w Treasure Comics. Tytuł noszący nazwę Know Your America był pierwszą, oficjalną i samodzielną publikacją Frazetty. W tym czasie Standard Publications poszukiwało kogoś do pomocy w rysowaniu komiksów o przygodach śmiesznych antropomorficznych zwierzaków. Frazetta dostał szansę i został zatrudniony jako praktykant. Rysował tła, granice kadrów, a także wykonywał clean-upy stron przygotowanych przez innych artystów. Frazetta zaczął uczyć się również anatomii, kiedy Ralph Mayo, ówczesny dyrektor artystyczny Standard Publications, zwrócił mu uwagę na braki w tej dziedzinie. Frazetta tak później opowiadał:

Ralph wziął mnie na stronę i powiedział: »Frank, twoje prace są świetne, ale musisz nauczyć się trochę anatomii«. [...] Więc Ralph pożyczył mi książkę do anatomii i kiedy wróciłem do domu postanowiłem się jej nauczyć. Zacząłem od pierwszej strony i skopiowałem całą książkę. Wszystko od szkieletu w jedną noc. Następnego dnia dumny z siebie powiedziałem: »Dzięki wielkie, już nauczyłem się anatomii«. Oczywiście Ralph niemal wywrócił się ze śmiechu: »Frankie, ty głupi dzieciaku! Ja uczę się anatomii od lat, a ty twierdzisz, że nauczyłeś się jej w jedną noc?!«. Ale prawda była taka, że mimo wszystko i tak wiele się nauczyłem.[2]

W latach 1946-1950 w Standard Publications Frazetta współpracował przy tworzeniu przeszło piętnastu tytułów, takich jak Barnyrd, Coo Coo, Happy czy Supremouse. Kiedy Standard Publications zdało sobie sprawę z potencjału Frazetty, zaoferowało mu dziewięciostronicowy komiks w Exciting Comics #59, a także pierwszy odcinek Looie Lazybones publikowanym w Thrilling Comics. Prace Frazetty dla Standard Publications zwróciły uwagę Ala Cappy, a nawet Studia Disney.

 Thun'da #1 [3]

Lata 1948-1951 były jednymi z najbardziej płodnych w karierze Frazetty. Oprócz pracy dla Standard'a, wykonał dla D.S Publishing siedmiostronicową nowelę zamieszczoną w Outlaw #9. Była to jedna z wielu opowieści typu western, nad jakimi przyszło mu pracować. Kolejnymi były Trail Colt i The Durango Kid. Jego okładki do Ghost Ridera przyniosły mu ogromną popularność. Dlatego w 1951 roku Magazine Enterprises dało mu zielone światło do wydania własnego komiksu. Fascynacja Frazetty Tarzanem zaowocowała powstaniem komiksu Thun'da opublikowanego w 1952 roku. Jest to jedyny komiks w całości wykonany przez Frazettę. Popularność artysty eksplodowała. Jego usługami zainteresowane były praktycznie wszystkie najważniejsze wydawnictwa, takie jak DC Comics, Toby Press, Prize Publication czy Entertaining Comics. W tym samym roku Frazetta zaczął także rysować strip Johonny Comet, powstały na bazie popularności wyścigów samochodowych na początku lat pięćdziesiątych. W 1953 roku Al Capp zatrudnił Frazettę jako autora stripów w Li'l Abner.

Uwielbiałem opowiadać historie i robić komiksy, a Al Capp przyszedł do mnie i złożył ofertę, której nie mogłem odrzucić. Płacili cudownie, a wykonanie strony do niedzielnego wydania [takiej wielkości był strip w Li'l Abner] zajmowało mi jeden dzień. Resztę tygodnia miałem dla siebie! [...] Zaoferował mi 100$ dniówki, a to były wtedy naprawdę duże pieniądze.[1]

Famous Funnies #213 [3]Werid Science-Fantasy #29 [3]

 

Frank Frazetta i Eleanor w 1954 roku [3]

Frazetta pracował dla Cappa przez kolejnych osiem lat. Mając cały tydzień dla siebie rozpoczął bardzo aktywny tryb życia. W wolnym czasie grał w baseball, golfa albo po prostu obijał się ze swoimi kumplami zwanymi The Fleagle Gang. A byli to: Angelo Torres, Al Williamson, Nick Meglin, Roy Krenkel i Gorge Woodbridge. Poza tym Frazetta jeździł na motorze, umawiał się z dziewczynami, a czasami pod wpływem weny rysował. Mając świadomość braku terminów Frank tworzył naprawdę piękne historie, jak choćby Personal Love. Pracę nad tytułem rozpoczął w 1953 roku, a seria liczy jedynie pięć opowiadań. W tym samym roku wykonał także okładki do ośmiu numerów Famous Funnies, a ilustracje te inspirowały wielu późniejszych twórców filmowych. Przyznawał się do tego na przykład George Lucas. Lata 1954 i 1955 przyniosły serie świetnie wykonanych okładek do EC Comics, a ilustracja do Werid Science Fantasy #29 jest jedną z najlepszych, jakie wyszły spod jego ręki.

Lata 50. przyniosły Frazettcie także zmianę w życiu prywatnym. W 1952 roku poznał siedemnastoletnią wówczas Eleanor Kelly. Kilkuletnia znajomość zakończyła się ślubem pary 17 listopada 1956 roku. Frazetta wspominał:

Wyczuwałem, że będzie mi zawsze wierna. Nigdy nie miałem takiego uczucia w stosunku do innych dziewczyn, z którymi się spotykałem. Jasne, miała wszystkie atrybuty fizyczne, jakich poszukiwałem u kobiet: była piękna i świetnie zbudowana. Ale pod przykrywką fizyczności była bardzo ostra i zuchwała, i wiedziała o wielu rzeczach, o których ja nawet nie miałem pojęcia.[2]

W latach 50. Frank Frazetta mógł cieszyć się ze stabilnej i pewnej pozycji w świecie twórców komiksowych. Układało mu się również w życiu prywatnym. Przyszłość wydawała się piękna i pełna dalszych sukcesów.

Artysta ukształtowany

Kiedy Al Capp w połowie 1961 roku obciął pensję Frazetty, ten odszedł, wierząc, że bez problemu znajdzie zatrudnienie u innego wydawcy. Z portfolio w ręku i pełen nadziei rozpoczął poszukiwanie pracy. Jakie było jego zdziwienie, gdy kolejne wydawnictwa odrzucały jego usługi argumentując, że jego styl jest zbyt staromodny. Frazetta zaczął wierzyć, że jego problem ze znalezieniem pracy może wynikać ze stylu, w jakim rozstał się z Alem Cappem. Bez stałego zatrudnienia rok 1962 był jednym z najgorszych w karierze Frazetty. To wtedy powstał słynny Autoportret, na którym Frazetta uchwycił całą swoją desperację i smutek. W tym czasie imał się różnych zajęć. Wykonywał ilustracje do takich magazynów jak Playboy czy ilustrował pikantne nowelki wydawane przez Midwood.

Autoportret, 1962 [3]Tarzan and the city of Gold, 1963 [3]

Creepy #15 [3]

Los odwrócił się dla niego pod koniec 1962 roku, kiedy jego przyjaciel Roy Krenkel wprowadził go do świata wydawców książek. Swoja przygodę z ilustracją książkową Frazetta rozpoczął od okładek do powieści Edgara Rice'a Burroughs'a wydawanych przez Ace Paperbacks. To wtedy mógł zrealizować marzenie z dzieciństwa, gdy marzył by rysować przygody Tarzana. Odpowiedź publiczności na książki, których okładki wykonał, była oszałamiająca. Kolejne wydawnictwa zaczęły zwracać uwagę na Frazettę. Przypomniał o nim sobie także przemysł filmowy. Za plakat do filmu What's new pussycat? malarz zainkasował 4000$, równowartość jego rocznych zarobków. W latach 1963-1965 Frazetta wykonał okładki do dwudziestu pięciu książek i rysunki do dwudziestu dwóch ilustracji wewnątrz nich.

W 1964 roku Frazetta powrócił do pracy dla wydawnictw komiksowych. Dla Jim Warren's Publishing stworzył okładki do takich magazynów, jak Blazing Combat, Creepy, Eerie i Vampirella. Frazetta określił ten okres jako najlepszy w swojej karierze. Nie tylko ponownie był rozchwytywanym artystą, ale także mógł zachowywać oryginały prac.

Lubiłem Warrena. Był bardzo sympatyczny, zabawny. Był zarozumiałym drobnym facetem i często bluzgał na ciebie, ale jeżeli go dobrze znałeś, to mogłeś na nim polegać. Był zabawny, miał taki zwyczaj, mówił: »Frank, jesteśmy drużyną, bla, bla ,bla...«. Może to działało na innych, ale nie na mnie. Lubiłem dla niego malować, ponieważ lubiłem pracować na większych formatach – a on pozostawał w cieniu. Mogłem malować, jak chciałem. [1]

Świetnym przykładem pracy z tego okresu wolności artystycznej jest okładka do Creepy #15, gdzie eksperymentował z kolorami i treścią. Na podstawie okładki do Eerie #5 powstało opowiadanie napisane przez Archiego Goodwina. Czasami eksperymenty Frazetty mogły być zbyt daleko idące. Obraz Sea Witch został wykonany w pozycji horyzontalnej i tak został wydrukowany na okładce. Mimo tego popularność numeru była ogromna, a kompozycja stała się jedną z ikon współczesnej fantasy i wyznacznikiem w ocenie innych prac.

Każdy obraz Frazetta wykonywał z niezwykła dbałością o szczegóły, ale rzadko spędzał nad jednym dziełem więcej niż jeden dzień. Jego szybkość była legendarna. Potrafił w dwa dni wykonać trzy okładki dla Ace Paperbacks. Obraz Neanderthal (Creepy #15) powstał w zaledwie sześć godzin.

Eerie #7 [3]Conan the Advenurer, 1966 [3]

W 1966 roku Frank Frazetta został zatrudniony przed Lancer Paperbacks do wykonania okładek do serii książek Roberta E. Howarda o przygodach Conana. Seria stała się jedną z najbardziej komercyjnych w historii i przekroczyła dziesięć milionów sprzedanych egzemplarzy. Wielu ludzi kupowało ją jedynie dla obrazów na okładce, a mniej dbając o jej zawartość. Mimo że obrazy wykonane przez Frazettę były przeznaczone do książek, krytycy zaczęli dostrzegać w nich także walory artystyczne. Po dziś dzień jego dzieła mają olbrzymią wartość artystyczną i zaliczają się do sztuki pięknej. Frazetta nie tylko był świetnym ilustratorem i rysownikiem. Teraz był także postrzegany jako artysta-malarz. Okładka do książki Conan the Adventurer, wydanej w 1966 roku, posiada wewnętrzny magnetyzm i przyciąga uwagę czytelnika. Obraz jest prosty, świetnie skomponowany i o wyrazistym przekazie. Tym jednym dziełem Frazetta zdefiniował gatunek fantasy. Uwagę zwraca także swoboda artystyczna w wizji Conana, jakże różna od tej Howarda. Ta sprzeczność była jedną z przyczyn sukcesu serii, a Frazetta dzięki niej zbudował swoją legendę.

Pamiętam fanów na jednym z konwentów, którzy mówili: »Fantastyczna okładka. Przeczytałem całą książkę czekając na scenę z okładki i nie znalazłem jej. Pomyślałem, że ją przegapiłem i czytam raz jeszcze. Ale jej tam nie było«. »Nigdy nie oceniaj książki po okładce« odpowiedziałem.[2]

Legenda Fantasy

Sława Frazetty sięgała zenitu. Był jednym z najbardziej rozchwytywanych artystów. W 1970 roku Doubleday's Science Fiction Book Club zaproponował Frazettcie serię okładek do reedycji książek Edgara Rica Buroughs'a. Obrazy, takie jak Księżniczka Marsa stały się tym, co później określano jako "Frazetta”. W okolicy roku 1975 Frank wyraźnie zwolnił. W kolejnych latach tworzył około czterech nowych kompozycji rocznie. Jego popularność była ogromna, a wydawcy stali w kolejce po jego prace. W tym czasie wydany został także pierwszy z wielu artbooków – Fantastic Art of Frank Frazetta. Obrazy takie jak Death Dealer czy Silver Warrior wykonane dla Dell Books stały się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych. Frazetta malował również plakaty filmowe i  wykonywał okładki na albumy zespołów rockowych.

Princess of Mars, 1970 [3]Silver Warrior, 1973 [3]

Mogłem przestać malować na wpół skończony obraz, a i tak płacili mi za niego tyle ile chciałem. Nie miałem wyzwań. I wtedy pojawiły się plotki, że jestem wypalony, że nie zrobiłem nic przez ostatni rok. Że mój sukces to fuks, przypadek. I ci ludzie, którzy chcieli mi się przypodobać, nagle zmienili front i chcieli mnie posiekać! I to publicznie! A ja postanowiłem pokazać im, że na niczym się nie znają. Pokazać starego ducha. Myślę, że ten pstryczek był mi potrzebny. Usiadłem i namalowałem Death Dealera i Silver Warriora – bang! Tak dobre, a nawet lepsze niż wszystko co wcześniej zrobiłem. I nagle zamknąłem usta krytykom.[5]

Death Dealer, 1973 [3]Zwielokrotnienie dotychczasowych zarobków wpłynęło na życie Frazetty. W latach siedemdziesiątych nabył posiadłość w Pensylwanii. Wolna przestrzeń i prywatność, o której od dłuższego czasu marzył, stała się faktem. Sześć miesięcy trwało doprowadzenie rezydencji do stanu, jaki pozwalał na zamieszkanie w niej ale wysiłek był warty włożonego czasu i pieniędzy. Trzydzieści lat później, niedaleko posiadłości, powstało Muzeum Franka Frazetty, gdzie można na żywo zobaczyć jego najsłynniejsze obrazy. Przeprowadzka do Pensylwanii była również jedną z przyczyn zakończenia wieloletniej współpracy z Jimem Warrenem. Frazetta tak o tym opowiadał:

 

Tak naprawdę to nie pamiętam dlaczego przestałem dla niego malować. Nie mieliśmy złych relacji, czy coś w tym stylu. Myślę, że po części była to wina przeprowadzki do Pensylwanii i tego, że nie byłbym w stanie tak często odwiedzać miasta. Po części również tego, że robiłem plakaty i zarabiałem naprawdę duże pieniądze. I nawet wtedy okazjonalnie coś dla niego malowałem, ale płacił mi tylko 250$, gdy inni od 1000 do 10000$. Więc jak miałem dalej pracować dla Warrena? To było by ciężkie.[1]

Frazetta malował także obrazy na zamówienie. Jego sława była legendarna, a jego posiadłość odwiedzali aktorzy i reżyserzy z Hollywood, tacy jak Clint Eastwood, Sylvester Stallone czy George Lucas. Dla Clinta Eastwooda wykonał plakat do filmu Wyzwanie. Świat filmu miał się wkrótce upomnieć o samego Frazettę.

Zdobycie Hollywood

Lata 80. rozpoczęły się dla Franka od zaproszenia przez Ralpha Bakhiego do współpracy nad filmem animowanym opartym na pomysłach Frazetty. Frank Frazetta przeniósł się do Hollywood, gdzie zebrano grupę rysowników, animatorów i aktorów. Film miał być realistyczny, pełen akcji i oparty na technice rotoskopii. Sam Frazetta aktywnie uczestniczył w nagrywaniu scen walk i upadków. Wykonał także serię ołówkowych szkiców otwierających film, który otrzymał tytuł Fire and Ice. Frazetta jest także autorem plakatu filmowego. Nad filmem pracowali także tacy artyści jak James Gurney, późniejszy autor Dinotopii, czy Thomas Kinkade.

Ralph Bakshi i Frank Frazetta  [4]

Wpływ Frazetty na filmy fantasy był ogromny. Takie produkcje, jak Conan Barbarzyńca z Arnoldem Schwarzeneggerem, garściami czerpały z dorobku Frazetty. Mimo, że Fire and Ice nie odniósł sukcesu, reputacja Frazetty nie ucierpiała, a z upływem lat produkcja Bakshiego dołożyła swoją cegiełkę do legendy artysty.

Frazetta wrócił do Pensylwanii i nabył budynek na przedmieściach East Stroudsburg. Jego żona Ellie zrealizowała tu swoje marzenie i stworzyła muzeum Franka Frazetty, otwarte w kwietniu 1985 roku. Frazetta wspomina:

To był pomysł Elle. Zawsze otrzymywaliśmy telefony od fanów z prośbą, czy mogą obejrzeć oryginały ale przez lata jedyne co mogliśmy zrobić to wystawy na rożnych konwentach. To było ryzykowne i męczące. Stworzyliśmy muzeum dla tych wszystkich ludzi, którzy mieli tak wiele radości z mojej twórczości przez te lata. To nie było z myślą o zysku.[2]

Ale ze stałym komfortem finansowym i ze stałą popularnością przyszły do Frazetty również problemy zdrowotne.

Niespodziewana przerwa

Pierwsze symptomy pojawiły się w 1986 roku. Miałem wtedy trzy projekty i zarywałem noc. Przypadkowo kupiłem jakąś tanią terpentynę, prawdziwe świństwo. Opary były tak okropne, że prawdopodobnie uszkodziłem sobie tarczycę. Nikt nie był wtedy pewny co powoduje chorobę tarczycy albo jej nadczynność, ale były przypuszczenia, że mogą ją wywoływać chemikalia. Pracowałem dwa tygodnie z tą terpentyną i wszystko w mojej pracowni było nią przesiąknięte. Moja żona i dzieci nawet się do niej nie zbliżali, bo zapach był taki okropny. Ale stary dobry Frank pracował dalej. »Jestem twardy, to mnie nie ruszy« mówiłem. Wkrótce, kiedy już kończyłem pracę i zawiozłem obrazy do Nowego Jorku, poczułem dziwny, nieprzyjemny smak w moich ustach. Nie umiem tego opisać, prawie jak dotyk śmierci.[1]

Malowanie stawało się dla Frazetty coraz trudniejsze. Pojawiały się zawroty i bóle głowy. Przez następnych kilka lat Frazetta odwiedzał rzesze lekarzy, którzy wykonywali różne testy. Bez rezultatu. Frazetta bardzo schudł a jego niepokój wzrastał. Lekarze z kliniki Mayo orzekli, że problem jest mentalny i nie mogli znaleźć żadnej biologicznej przyczyny choroby. Niezdiagnozowana choroba tarczycy siała zamęt w życiu prywatnym i zawodowym Frazetty.

Wiedziałem, że z wiekiem być może stracę niektóre swoje umiejętności, ale to stało się tak nagle. [...] Próbowałem wszystkiego: ołówek, tusz, farby, ale wszystko wyglądało straszenie. Patrzyłem na moje starsze prace i pytałem siebie: »jak to namalowałem?«. Zgadywałem, że to właśnie się stanie kiedy będę stary.[1]

Szczęśliwie, miejscowy lekarz wykonał test tarczycy. To właśnie choroba tarczycy spowodowała dysfunkcje hormonalną i pozostałe objawy. Kiedy podano odpowiednie leki, wszystko nagle wróciło do normy.

Najcudowniejszą i najbardziej niesamowitą rzeczą było to, że gdy zacząłem brać leki – bang! Wszystko nagle wróciło. To szalone, ale wychodzi na to, że mózg jest jak delikatne urządzenie i niekiedy jakieś zawirowania wymagają drobnych poprawek. [...] Nigdy nie sądziłem, że moje umiejętności wrócą tak po prostu i będą takie same jak wcześniej.[1]

Rekonwalescencja Frazetty zaczęła przebiegać pomyślnie. W początkach lat 90. powstały takie dzieła, jak Death Dealer IV czy Dawn Attack. Frazetta pozwolił także wystawić na aukcjach kilka ze swoich obrazów. Prace były sprzedawane za pięciocyfrowe sumy. Powrót do świata fantasy był coraz bliżej.

Wielki powrót

Frank Frazetta w 1994 roku [3]W latach 90. dzieła Frazetty powróciły w postaci wydawanych artbooków, dając o sobie znać kolejnemu pokoleniu fanów fantasy. Wystawy własnych prac, spotkania z fanami i kolegami artystami na konwentach – tak upływało życie Franka Frazetty w ostatniej dekadzie XX wieku. W tym czasie wyrzeźbił postaci ze swoich najsłynniejszych obrazów, a reprodukcje cieszyły się dużą popularnością. Dla Wizards of the Coast namalował ilustracje, które złożyły się na przepiękny kalendarz. Frazetta był także autorem niewykorzystanego plakatu do filmu Tusk Till Dawn. Odbierał nagrody podsumowujące karierę, takie jak Spectrum Awards i World Fantasy Awards. Frank Frazetta był gwiazdą i znów był na topie.

Koniec XX wieku i początek XXI okazał się dla Frazetty bardzo ciężki. Seria udarów pozbawiła go władzy w prawej ręce. Nie zraziło to starego mistrza, który zaczął rysować i malować lewą ręką. W 2003 roku powstał film dokumentalny o jego twórczości zatytułowany Painting with Fire.

Zakończenie

Frank Frazetta zmarł 10 maja 2010 roku w wieku osiemdziesięciu dwóch lat pozostawiając wielkie dziedzictwo. Był i jest źródłem inspiracji dla artystów fantasy. Na temat jego twórczości napisano wiele artykułów, książek i esejów, ale myślę, że najlepiej pozostawić ją do oceny fanów fantasy, czy ogólnie pojętej fantastyki. Jego prace wyróżniają się oryginalnością i niepowtarzalną dynamiką. Ojcem Współczesnej Fantasy Frank Frazetta został ochrzczony jeszcze za życia i choć nigdy tego nie przyznał, to jego przyjaciele mają pewność - nosił ten tytuł z dumą. Sam Frazetta tak kiedyś podsumował swoją twórczość:

Dobra czy zła. Tylko jedno mogę powiedzieć o mojej twórczości. Cytując Franka Sinatrę: »Robiłem to po swojemu«. [2]

Bibliografia

  1. http://classic.tcj.com/interviews/frank-frazetta-interview/  
  2. http://www.arthistoryarchive.com/arthistory/fantasy/Frank-Frazetta.html
  3. http://frankfrazetta.net/
  4. http://gurneyjourney.blogspot.com/
  5. http://frazettaartmuseum.com/index.html
  6. http://www.bpib.com/frazetta.htm
  7. http://www.comicsreporter.com/index.php/frank_frazetta_1928_2010/
  8. http://animationresources.org/?p=7114
  9. http://illustrationart.blogspot.com/2010/08/artists-in-love-part-17.html