» Recenzje » Fear Agent (wyd. zbiorcze) #4

Fear Agent (wyd. zbiorcze) #4


wersja do druku

Etanolowy detektyw

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Fear Agent (wyd. zbiorcze) #4
Prywatny detektyw z problemem alkoholowym to postać tak często pojawiająca się w popkulturze, że momentami aż trudno wyobrazić sobie przedstawiciela tego zawodu, który nie przesadzałby z zaglądaniem do kieliszka.

Chociaż łaps w sfatygowanym prochowcu i przekrzywionym kapeluszu najmocniej kojarzy się z latami 40. i 50. ubiegłego wieku, gdy triumfy święciły największe przeboje kina noir, to niezależnych śledczych wynajmujących swe usługi klientom rozmaitego autoramentu bez trudu znajdziemy też w rozmaitych realiach tak historycznych, jak i fantastycznych – od antyku po odległą przyszłość.

Jednym z takich fantastycznych detektywów jest Heath Huston, bohater serii Fear Agent, oryginalnie ukazującej się nakładem wydawnictwa Image, a w polskiej wersji opublikowanej w zbiorczym wydaniu dzięki firmie Non Stop Comics. Na łamach serwisu Poltergeist przybliżaliśmy na razie pierwszy tom cyklu, w którym były członek elitarnego oddziału zwalczającego zagrożenie ze strony obcych stoczył się i z jednej strony walczy (prawdę powiedziawszy, bez specjalnego zaangażowania) z alkoholowym nałogiem, a z drugiej – stara się utrzymać w interesie, chwytając się zleceń, które inni, mniej zdesperowani detektywi z miejsca by odrzucili. Historia opowiadana na łamach zbiorczego albumu przynosiła solidną mieszankę akcji, humoru i zagadek, łącząc w mniej więcej spójną całość elementy i motywy doskonale znane z innych utworów SF, jak podróże w czasie czy inwazję obcych, dając jednocześnie czytelnikom wgląd w przeszłość bohatera i odkrywając niektóre tajemnice z jego dawnego życia.

Otwarcie serii dawało nadzieję na rozwój zarówno fabuły, jak i postaci obecnych w komiksie (zwłaszcza drugoplanowym bohaterom przydałoby się nieco rozbudować charakterystykę i uczynić z nich bardziej trójwymiarowe jednostki), jednak sięgając po czwarty i – jak na razie – ostatni album z cyklu, żywiłem poważne obawy, na ile przedstawiona w nim opowieść będzie zrozumiała dla kogoś, kto ominął dwa poprzednie albumy zbiorczego wydania.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na szczęście okazuje się, że nie mamy do czynienia ze spójną kontynuacją wcześniejszej intrygi – zamiast tego otrzymujemy antologię krótkich historyjek przybliżających epizody z życia Agenta Strachu. Czyni to lekturę przystępną także dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją znajomość z serią. Obok twórców pierwotnych albumów, scenarzysty Riska Remendera i rysownika Tony'ego Moore'a (który tu odpowiada tylko za okładkę), znajdziemy prace całej plejady autorów, jak Chris Burnham (Batman), Francesco Francavilla (Black Beetle) czy Rick Spears (Carnage i Hobgoblin). Łącznie dostajemy bez mała dwadzieścia krótkich historii o perypetiach futurystycznego prywatnego detektywa z tendencją do nazbyt częstego zaglądania do kieliszka i pakowania się w kłopoty.

Lubię zbiory opowiadań – krótka forma literacka czy komiksowa wymusza zwięzłość, skutecznie zapobiega rozwlekaniu narracji i skłania do dążenia ku finałowi bez zbędnego meandrowania. Antologie z kolei pozwalają ukazać odmienne spojrzenie różnych autorów na ten sam temat, co w przypadku komiksowych kolaboracji umożliwia dodatkowo zastosowania różnych stylów graficznych, odmalowania – dosłownie – różnych obliczy tego samego bohatera.

Czwarty tom Fear Agenta daje nam cały kalejdoskop różnorodnych nowelek, co jest zarówno największym atutem jak i bolączką zbioru. Obok historii ciekawych, zabawnych i autentycznie zaskakujących dostajemy też wtórne, miałkie i z humorem, który trudno określić inaczej niż jako kloaczny. Do tych pierwszych możemy zaliczyć choćby Brudną robotę, w której znalazła się mieszanka klasycznych motywów – pięknąa nieznajoma prosząca bohatera o pomoc w rozwiązaniu problemu, który okazuje się mieć drugie dno; albo Nie ma się czego bać, najobszerniejszą nowelę w zbiorze, pod płaszczykiem płytkiej rozrywki zadającą pytania o cenę marzeń. Ale nie tylko rozbudowane fabuły potrafią wciągać – zaledwie siedmiostronicowe L'Estasi Del'Oro to prawdziwa perełka, stanowiąca hołd dla klasycznych spaghetti westernów. Do drugiej kategorii można zaliczyć choćby Trzewia kosmosu, w założeniu zapewne zabawne, lecz ostatecznie budzące jedynie zażenowanie, albo rozczarowująco nijakie Oko chaosu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Również od strony graficznej dostajemy szerokie spektrum prac – kreskę realistyczną i bardziej umowną, plansze pełne kolorów i czarno-białe, kadry wręcz przeładowane szczegółami i bardziej ascetyczne. W większości przypadków plastyczna warstwa dobrze współgra z nastrojem konkretnych historii, karykaturalną kreską podkreślając absurdalną groteskowość fabuły albo barwnymi rozbryzgami kadrów podkręcając jeszcze wartkie tempo akcji, ale w kilku przypadkach stanowi ciekawy kontrast dla warstwy fabularnej, jak choćby w Stąd do Uranusa, gdzie miękkie grafiki autorstwa E.J. Su, przypominające akwarele, towarzyszą dusznej, klaustrofobicznej atmosferze, w której groza szybko ustępuje miejsca akcji.

Ogółem od strony graficznej ten zbiór oceniam lepiej niż od fabularnej – trudno wskazać nowelkę, która pod tym względem prezentowałaby się źle. Choć odbiór poszczególnych prac to już kwestia indywidualnego gustu, to śmiało można powiedzieć, że każdy czytelnik powinien znaleźć tu nowelę zilustrowaną w sposób, który przypadnie mu do smaku.

Jako zwieńczenie serii, czwarty tom cyklu Fear Agent można polecić wszystkim czytelnikom, którzy mają za sobą lekturę trzech poprzednich, ale niemal równie dobrze powinien on sprawdzić się jako wprowadzenie do serii. Nawet jeśli nietrudno zauważyć, że spora część nowelek oparta jest na podobnym schemacie, to traktowałbym to raczej jako cechę gatunkową, a nie jednoznaczną wadę, a choć w antologii znalazło się kilka słabszych historii, to przeważają co najmniej porządne produkcje. Odbiorcy szukający lekkiej, bezpretensjonalnej rozrywki śmiało mogą sięgnąć po album opublikowany nakładem wydawnictwa Non Stop Comics – ponad 240 stron powinno zapewnić udaną lekturę na wieczór.

Fear Agent okiem erpegowcaKosmicznych detektywów znajdziemy w przynajmniej kilku grach fabularnych, jakie przybliżaliśmy czytelnikom na łamach Poltergeista. Łowca nagród to jedna z wręcz ikonicznych opcji w erpegowych adaptacjach Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza w Edge of the Empire, jednak groteskowy, absurdalny klimat serii Fear Agent niekoniecznie będzie pasować do historii osadzonych w odległej galaktyce; podobnie będzie z systemem Ashen Stars, choć użytkownicy obu tych gier z łatwością mogą znaleźć w recenzowanym tomie elementy i motywy, które będą mogli wpleść w swoje scenariusze. Dużo łatwiejsze może być wykorzystanie fabuły nowelek zgromadzonych w albumie do stworzenia scenariuszy przygód do Starfindera, ale w mojej ocenie najlepiej Agent Strachu mógłby sprawdzić się jako podstawa do prowadzenia sesji opartych na systemie WarpStar. Lekka mechanika, postacie z ledwo zarysowanym tłem i niezbyt rozbudowany opis świata sprawiają, że łatwo prowadzić w oparciu o niego lekkie, humorystyczne sesje, a dodatkowo równie niedookreślone uniwersum, w którym rozgrywa się akcja serii Fear Agent, bez wysiłku można połączyć z systemowym settingiem.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Fear Agent #4
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Rafael Albuquerque, Chris Burnham, Kieron Dwyer, Francesco Francavilla, Paul Renaud
Seria: Fear Agent
Wydawca: Non Stop Comics
Data wydania: 16 marca 2022
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 246
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788382302653
Tytuł oryginalny: Fear Agent, vol. 4



Czytaj również

Fear Agent (wydanie zbiorcze) #1
Facet w czerni
- recenzja
Raz & na zawsze (wyd. zbiorcze) #3: Sroczy sejmik
Nie można zatrzymać opowieści
- recenzja
Szumowina (wyd. zbiorcze) #2: Moonflower
Trochę zabawnie, a trochę poważnie
- recenzja

Komentarze


82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Metyl byłby idealnym partnerem dla niego ;) tylko nie mylić z Ostrowskim ;)

15-09-2022 21:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.