Fatale #1: Śmierć podąża za mną

Fatalny los mężczyzn

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Fatale #1: Śmierć podąża za mną
W mało którym twórcy kryminałów można pokładać takie zaufanie, co w Edzie Brubakerze. Za pośrednictwem Velvet, Criminal, Gotham Central i Zabij albo zgiń autor ugruntował swoją pozycję w świecie komiksowym, o czym świadczą też liczne nagrody na jego koncie. Czy seria Fatale, w której łączy stylistykę noir z lovecraftowskimi elementami, jest równie udana?

Nicolas Lash zmuszony okolicznościami zajmuje się ceremonią pochowania zmarłego reportera, Hanka Rainesa. Po zakończeniu pochówku spotyka piękną kobietę imieniem Josephine, a już wkrótce ich losy na dobre splata tajemniczy maszynopis odnaleziony wśród rzeczy pozostawionych przez zmarłego. Na tym jednak nie koniec, ponieważ równolegle poznajemy przeszłe wydarzenia z życia Rainesa.

Nawet jeżeli ktoś sięgnie po album bez zapoznania się z blurbem, to Brubaker i tak bardzo szybko udowodni mu, że Fatale różni się od zwykłych kryminałów. Już po paru stronach autor sięga po wątki okultystyczne i nie przestaje z nich korzystać do samego końca. Tym bardziej dziwi, że choć w skali pierwszego tomu są one dosyć częste, to jednocześnie niewiele dowiadujemy się o charakterystyce kultu i jego lidera. Z tego względu elementy grozy przypominające prozę H. P. Lovecrafta nie robią większego wrażenia, choć tkwi w nich potencjał i być może znajdą rozwinięcie w kolejnych tomach. Póki co warto odnotować, że ich obecność nie zaburza poczucia realizmu opowieści o piękności sprowadzającej kłopoty. Brubaker zmodyfikował też rolę tytułowej femme fatale, która standardowo przynosi zgubę niejednemu przedstawicielowi płci przeciwnej, lecz nie jest jedynie drugoplanową postacią i sama potrafi zarówno ratować się z opresji, jak i być niebezpieczna dla otoczenia.

Pozostałe składowe są już doskonale znane z filmów noir czy klasycznych pozycji literackich Raymonda Chandlera. Rezultatem tego są: dosyć przewidywalna fabuła, schematyczne postacie i ogólne poczucie deja vu. Należy przy tym wspomnieć, że chociaż Brubaker większość fabuły ulepił używając znanych środków, to efekt przynosi satysfakcję, o ile tylko gustujecie w kryminałach, szczególnie tych z gęstą atmosferą. Opowieść od samego początku aż do ostatniej strony utrzymuje ciężki klimat – trupy, strzelaniny, pościgi, ostre słownictwo, skorumpowani gliniarze i ciemne interesy. Wszystko to przekłada się na ponurą wizję, którą dopełnia szata graficzna.

Sean Phillips niejednokrotnie współpracował z Edem Brubakerem i również w Fatale świetnie uchwycił "mrok" wizji scenarzysty. W wysiłkach wydatnie wspomógł go kolorysta, Dave Stewart, który bardzo dobrze radzi sobie z łączeniem kontrastujących barw, skutkiem czego na wielu ilustracjach można dostrzec nikłe źródła światła lub jasne plamy przebijające się spośród mieszaniny czerni i granatu. Efekt ich pracy nadaje ton całemu albumowi i pozwala cieszyć się kolejnymi stronami. Nad niektórymi planszami warto zatrzymać się na dłużej, podobnie jak w przypadku efektownych okładek zeszytów.

Po lekturze pierwszego tomu spotkanie z Josephine nie jawi się jeszcze jako propozycja nie do odrzucenia, co nie znaczy, że to słaby komiks. Fatale to porządnie skrojona, choć wtórna, opowieść noir z istotnymi elementami nadnaturalnymi. Inspiracje Lovecraftem i znajomość dotychczasowych utworów Brubakera pozwalają wierzyć, że seria rozwinie się jeszcze w coś więcej niż tylko przyzwoity kryminał, z jakim na ten moment mamy do czynienia.