Era Conana: Bêlit
Drugą, która pojawiła się na kartach opowiadania Królowa Czarnego Wybrzeża, była Bêlit. Wywodząca się z Shem piratka i jej okręt, Tygrysica, stanowili postrach kupieckich statków od Stygii po Zembabwei. Wspólnie z Conanem przeszła do legendy Czarnego Wybrzeża i pamiętana była jeszcze długo po śmierci z rąk (łap?) skrzydlatego wynaturzenia.
Ponowne przejęcie praw do wydawania komiksowych historii o Cymmeryjczyku przez wydawnictwo Marvel przyniosło nie tylko nowe albumy, opowiadające o mnogich perypetiach króla Aquilonii, ale także o innych postaciach z uniwersum Ery Hyboryjskiej. Dzięki Egmontowi również polscy czytelnicy mogą sięgnąć po zbiorcze wydanie miniserii opowiadającej o najsłynniejszej piratce żeglującej po Zachodnim Oceanie, prawdziwej królowej Czarnego Wybrzeża.
A właściwie należałoby powiedzieć: przyszłej królowej, bowiem historia stworzona przez zespół Timi Howard (scenariusz) i Katarzyna Niemczyk (rysunki) przybliża nam burzliwą młodość przyszłej kapitan Tygrysicy. Wychowywana przez ojca, byłego pirata i admirała, szybko zdobywa umiejętności żeglarskie, a po tragicznej śmierci rodzica przejmuje, choć nie bez trudności, jeden z jego okrętów i obwołuje się królową piratów. Na przestrzeni pięciu zeszytów walczy z morskimi potworami, stawia czoła przerażającej magii, zdobywa szacunek i oddanie współpracowników i podkomendnych, finalnie zostając faktyczną władczynią Zachodniego Oceanu. Koniec serii, jak możemy więc przypuszczać, przypada na krótko przed jej spotkaniem z Conanem.
Telegraficzny skrót fabuły nie oddaje jej, niestety, sprawiedliwości. Punkt wyjścia opowiadanej historii miał potencjał na ciekawe ukazanie rozwoju i bohaterki, na której tragiczne wydarzenia i przyjęta odpowiedzialność wymuszają dojrzałość ponad wiek, tymczasem zamiast twardej piratki, walczącej o pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn, Bêlit ukazana przez Timi Howard przypomina bardziej rozwydrzonego bachora, kapryszącego i reagującego histerycznym wrzaskiem na wszelkie niepowodzenia czy sprzeciw. Co gorsza, nieszczególnie zmienia się przez całą serię i trudno znaleźć powód, dla którego miałaby wzbudzić w czytelniku sympatię. Na jej tle dużo ciekawiej i wiarygodniej wypadają niektórzy z bohaterów drugoplanowych, chociaż ci z kolei nie dostają zbyt wielu okazji – ani czasu – by naprawdę zabłysnąć.
Nie powala także, mówiąc najłagodniej, sposób prowadzenia narracji. Nie dostajemy spójnej, zamkniętej historii jak w Kulcie Kogi Thuna, nowelek składających się na większą całość i dających szerszą perspektywę jak w Życiu i śmierci Conana, ani tym bardziej rozbudowanej, wielowątkowej intrygi jak w zbiorczych wydaniach albumów sygnowanych logo Dark Horse – zamiast tego autorka serwuje nam kilka nie do końca autonomicznych epizodów. Chociaż nie sposób dostrzec szczególnego rozwoju głównej bohaterki, to ich chronologia jest dość oczywista. Próżno jednak szukać w nich czy to zaskakujących zwrotów akcji, czy drugiego dna, otrzymujemy za to fabułę prostą jak budowa cepa i płytką jak kałużą w skwarny dzień. Niby po historiach wzorowanych na opowiadaniach debiutujących w pulpowych magazynach trudno oczekiwać czegoś innego, ale inne albumy opowiadające o przygodach Conana pokazują, że z takiego materiału da się wyciągnąć dużo więcej.
Gdyby jeszcze album ratowała strona graficzna, można byłoby polecić go jako niezobowiązującą lekturę, zapewniającą niewyszukaną, ale satysfakcjonującą rozrywkę. I na tym polu jednak spotyka nas rozczarowanie – kreska Katarzyny Niemczyk stylizowana jest na mangę, z charakterystycznymi dla niej manieryzmami, jak oczy na pół twarzy czy usta rozwarte podczas krzyku w sposób, który też urąga ludzkiej anatomii. To, co w mangach można przyjąć jako element specyficznego stylu, w opowieści z Ery Hyboryjskiej musi razić. Jeszcze bardziej bije w oczy niekonsekwentne ukazywanie głównej bohaterki – na niektórych kadrach wygląda jak nastolatka, by na kolejnych przypominać ledwie dziecko, a za chwilę dojrzałą kobietę. Przeszkadza też fakt, że praktycznie cała scenografia (pomijając stygijski Luxur, stylizowany na starożytny Egipt) żywcem przypomina Piratów z Karaibów. Trójgraniaste kapelusze, kordelasy, lunety i busole (z różą wiatrów opisaną, rzecz jasna, po angielsku) – wszystko to nijak nie pasuje mi do prehistorycznych realiów uniwersum wykreowanego przez Roberta E. Howarda. Twórca Conana daleki był wprawdzie od konsekwencji – tworząc swój setting, czerpał w końcu ze starożytności, średniowiecza i epok późniejszych – ale to, co prezentują autorki Bêlit, to już przesada.
Mieszane uczucia budzi we mnie tłumaczenie, za które odpowiada Bartosz Czartoryski. Choć przeszkadzały mi wierszowane wstawki z koszmarnymi częstochowskimi rymami i strofkami nietrzymającymi jakiegokolwiek metrum, to można je przeboleć, a zarówno dialogi (których w albumie znajdziemy zaskakująco dużo), jak i opisy czyta się płynnie. To jednak zdecydowanie za mało, by można polecić lekturę Ery Conana: Bêlit komukolwiek.
Jedynym elementem, do którego trudno się przyczepić, pozostaje okładka. Piękna kobieta na pokładzie statku, ubrana w absurdalnie niepraktyczny strój i trzymająca miecz zdecydowanie zbyt duży, by mógł sprawdzać się w morskich bitwach, nie tylko jest przyjemna dla oka, ale też w ciekawy sposób nawiązuje do pulpowej stylistyki literackiego pierwowzoru, z którego zaczerpnięto postać głównej bohaterki. W tym przypadku okazuje się to jednak potwierdzać stare powiedzenie, by nie oceniać książki po okładce.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Scenariusz: Tini Howard
Rysunki: Katarzyna Niemczyk, Scott Hanna
Seria: Era Conana, Conan, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont Polska, Klub Świata Komiksu
Data wydania: luty 2020
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Liczba stron: 112
Format: 167x255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328198272
Cena: 39,99 zł
Wydawca oryginału: Marvel
Kraj wydania oryginału: Stany Zjednoczone