» Recenzje » Era Conana: Bêlit

Era Conana: Bêlit


wersja do druku

Królowa Czarnego Wybrzeża

Redakcja: Kirtyklis, Daga 'Tiszka' Brzozowska

Era Conana: Bêlit
Choć na kartach opowiadań stworzonych przez Roberta E. Howarda i jego rozlicznych epigonów Conan z Cymmerii zdobył serca niezliczonych kobiet, to sam prawdziwym uczuciem obdarzył zaledwie dwie, z których jedna, Zenobia, rządziła u jego boku Aquilonią jako królowa.

Drugą, która pojawiła się na kartach opowiadania Królowa Czarnego Wybrzeża, była Bêlit. Wywodząca się z Shem piratka i jej okręt, Tygrysica, stanowili postrach kupieckich statków od Stygii po Zembabwei. Wspólnie z Conanem przeszła do legendy Czarnego Wybrzeża i pamiętana była jeszcze długo po śmierci z rąk (łap?) skrzydlatego wynaturzenia.

Ponowne przejęcie praw do wydawania komiksowych historii o Cymmeryjczyku przez wydawnictwo Marvel przyniosło nie tylko nowe albumy, opowiadające o mnogich perypetiach króla Aquilonii, ale także o innych postaciach z uniwersum Ery Hyboryjskiej. Dzięki Egmontowi również polscy czytelnicy mogą sięgnąć po zbiorcze wydanie miniserii opowiadającej o najsłynniejszej piratce żeglującej po Zachodnim Oceanie, prawdziwej królowej Czarnego Wybrzeża.

A właściwie należałoby powiedzieć: przyszłej królowej, bowiem historia stworzona przez zespół Timi Howard (scenariusz) i Katarzyna Niemczyk (rysunki) przybliża nam burzliwą młodość przyszłej kapitan Tygrysicy. Wychowywana przez ojca, byłego pirata i admirała, szybko zdobywa umiejętności żeglarskie, a po tragicznej śmierci rodzica przejmuje, choć nie bez trudności, jeden z jego okrętów i obwołuje się królową piratów. Na przestrzeni pięciu zeszytów walczy z morskimi potworami, stawia czoła przerażającej magii, zdobywa szacunek i oddanie współpracowników i podkomendnych, finalnie zostając faktyczną władczynią Zachodniego Oceanu. Koniec serii, jak możemy więc przypuszczać, przypada na krótko przed jej spotkaniem z Conanem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Telegraficzny skrót fabuły nie oddaje jej, niestety, sprawiedliwości. Punkt wyjścia opowiadanej historii miał potencjał na ciekawe ukazanie rozwoju i bohaterki, na której tragiczne wydarzenia i przyjęta odpowiedzialność wymuszają dojrzałość ponad wiek, tymczasem zamiast twardej piratki, walczącej o pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn, Bêlit ukazana przez Timi Howard przypomina bardziej rozwydrzonego bachora, kapryszącego i reagującego histerycznym wrzaskiem na wszelkie niepowodzenia czy sprzeciw. Co gorsza, nieszczególnie zmienia się przez całą serię i trudno znaleźć powód, dla którego miałaby wzbudzić w czytelniku sympatię. Na jej tle dużo ciekawiej i wiarygodniej wypadają niektórzy z bohaterów drugoplanowych, chociaż ci z kolei nie dostają zbyt wielu okazji – ani czasu – by naprawdę zabłysnąć.

Nie powala także, mówiąc najłagodniej, sposób prowadzenia narracji. Nie dostajemy spójnej, zamkniętej historii jak w Kulcie Kogi Thuna, nowelek składających się na większą całość i dających szerszą perspektywę jak w Życiu i śmierci Conana, ani tym bardziej rozbudowanej, wielowątkowej intrygi jak w zbiorczych wydaniach albumów sygnowanych logo Dark Horse – zamiast tego autorka serwuje nam kilka nie do końca autonomicznych epizodów. Chociaż nie sposób dostrzec szczególnego rozwoju głównej bohaterki, to ich chronologia jest dość oczywista. Próżno jednak szukać w nich czy to zaskakujących zwrotów akcji, czy drugiego dna, otrzymujemy za to fabułę prostą jak budowa cepa i płytką jak kałużą w skwarny dzień. Niby po historiach wzorowanych na opowiadaniach debiutujących w pulpowych magazynach trudno oczekiwać czegoś innego, ale inne albumy opowiadające o przygodach Conana pokazują, że z takiego materiału da się wyciągnąć dużo więcej.

Gdyby jeszcze album ratowała strona graficzna, można byłoby polecić go jako niezobowiązującą lekturę, zapewniającą niewyszukaną, ale satysfakcjonującą rozrywkę. I na tym polu jednak spotyka nas rozczarowanie – kreska Katarzyny Niemczyk stylizowana jest na mangę, z charakterystycznymi dla niej manieryzmami, jak oczy na pół twarzy czy usta rozwarte podczas krzyku w sposób, który też urąga ludzkiej anatomii. To, co w mangach można przyjąć jako element specyficznego stylu, w opowieści z Ery Hyboryjskiej musi razić. Jeszcze bardziej bije w oczy niekonsekwentne ukazywanie głównej bohaterki – na niektórych kadrach wygląda jak nastolatka, by na kolejnych przypominać ledwie dziecko, a za chwilę dojrzałą kobietę. Przeszkadza też fakt, że praktycznie cała scenografia (pomijając stygijski Luxur, stylizowany na starożytny Egipt) żywcem przypomina Piratów z Karaibów. Trójgraniaste kapelusze, kordelasy, lunety i busole (z różą wiatrów opisaną, rzecz jasna, po angielsku) – wszystko to nijak nie pasuje mi do prehistorycznych realiów uniwersum wykreowanego przez Roberta E. Howarda. Twórca Conana daleki był wprawdzie od konsekwencji – tworząc swój setting, czerpał w końcu ze starożytności, średniowiecza i epok późniejszych – ale to, co prezentują autorki Bêlit, to już przesada.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Mieszane uczucia budzi we mnie tłumaczenie, za które odpowiada Bartosz Czartoryski. Choć przeszkadzały mi wierszowane wstawki z koszmarnymi częstochowskimi rymami i strofkami nietrzymającymi jakiegokolwiek metrum, to można je przeboleć, a zarówno dialogi (których w albumie znajdziemy zaskakująco dużo), jak i opisy czyta się płynnie. To jednak zdecydowanie za mało, by można polecić lekturę Ery Conana: Bêlit komukolwiek.

Jedynym elementem, do którego trudno się przyczepić, pozostaje okładka. Piękna kobieta na pokładzie statku, ubrana w absurdalnie niepraktyczny strój i trzymająca miecz zdecydowanie zbyt duży, by mógł sprawdzać się w morskich bitwach, nie tylko jest przyjemna dla oka, ale też w ciekawy sposób nawiązuje do pulpowej stylistyki literackiego pierwowzoru, z którego zaczerpnięto postać głównej bohaterki. W tym przypadku okazuje się to jednak potwierdzać stare powiedzenie, by nie oceniać książki po okładce.

Era Conana: Bêlit okiem erpegowca

Patrząc na komiksową opowieść o młodości Królowej Czarnego Wybrzeża, trudno nie odnieść wrażenia, że przypomina ona raczej nie tyle opis sesji czy materiał na takową, ile historię postaci sporządzoną przez niezbyt doświadczonego gracza, który koniecznie chce na każdym kroku podkreślić niezwykłość i wspaniałość swojej postaci, ale niekoniecznie mu to wychodzi, a wrzucając do jej dzieciństwa wyjątkowe pochodzenie, traumatyczne przeżycia, nadzwyczajne kompetencje i ogólną najlepszość, tworzy nieświadomie karykaturę, kolejne wcielenie Mary Sue.

Pomimo tego z albumu można zaczerpnąć elementy, które stosunkowo łatwo dadzą się wykorzystać w przygodach. Bohaterowie Niezależni wzorowani na drugoplanowych postaciach komiksu w kampanii mogą dostać więcej czasu, niż na kartach krótkiej serii daje im Howard, a niektóre fragmenty fabuły, zwłaszcza w finale historii, z powodzeniem da się przerobić na erpegowe wątki lub pełne scenariusze.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.0
Ocena recenzenta
2.62
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Era Conana: Bêlit
Scenariusz: Tini Howard
Rysunki: Katarzyna Niemczyk, Scott Hanna
Seria: Era Conana, Conan, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont Polska, Klub Świata Komiksu
Data wydania: luty 2020
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Liczba stron: 112
Format: 167x255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328198272
Cena: 39,99 zł
Wydawca oryginału: Marvel
Kraj wydania oryginału: Stany Zjednoczone



Czytaj również

Skorpion (wydanie zbiorcze) #2
Bo znowu Templariusze narozrabiali
- recenzja
Homar Johnson #1
Pomiędzy Hellboyem na Batmanem
- recenzja
Umpa-pa (nowe wydanie)
Starszy lecz fajny brat Asteriksa
- recenzja
Lucky Luke #8: Phil Defer
Rewolwerowiec i jego przesądy
- recenzja
Wielkie wyprawy
Historia w obrazkach
- recenzja

Komentarze


Hollow
   
Ocena:
0

Belit to jeden z dwóch wydanych na zachodzie albumów z serii Age of Conan (bohaterką drugiego jest Valeria). Seria miała na celu przybliżyć bohaterki opowiadań o Conanie (i nakłonić kobiety do kupowania komiksów) jak i pokazać krainy tamtej epoki. Szczerze to mnie trochę wynudził ten album. Może dlatego, że nie jestem odbiorcą tego komiksu, a może dlatego, że nie wykorzystano pełnego potencjału tej silnej i ciekawej postaci. Podejrzewam, że to drugie. 

04-12-2020 23:24
earl
   
Ocena:
+1

W zasadzie nawet najlepsze wojowniczki i przywódczynie wśród kobiet a także najlepsi wojownicy i wodzowie wśród mężczyzn bledli wobec siły, sprytu, inteligencji i, ogólnie, fizycznej i intelektualnej, potęgi Conana Cymeryjczyka. Nic dziwnego, że lgnęła do niego większość kobiet, nawet te budzące postrach wśród większości śmiertelników jak Belit, królowa piratów na Oceanie Zachodnim czy Valeria z Czerwonego Bractwa. A mężczyźni widzieli w Cymeryjczyku najlepsze oparcie i znakomitego kompana w najtrudniejszych chwilach podczas wojen, niewoli i trudów podróży.

W opowiadaniach Howarda można znaleźć 10 kobiet, z którymi związał się, na dłużej lub krócej, Conan:
1) Belit ("Królowa Czarnego Wybrzeża")
2) Muriela - tancerka z Korynthii ("Słudzy Bit-Yakina")
3) Natala z Brythunii ("Xuthal o zmroku")
4) Octavia - arystokratka nemedyjska, niewolnica gubernatora Khawarizmu ("Diabeł w stali")
5) Olivia - księżniczka Ophiru ("Stalowe cienie pod księżycem")
6) Sancha - księżniczka Kordavy, kochanka kapitana Zaporavo ("Sadzawka czarnych ludzi")
7) Valeria ("Czerwone ćwieki")
8) Yasmela - księżniczka Khorai ("Czarny kolos")
9) Yasmina - księżniczka Vendhyi ("Ludzie Czarnego Kręgu")
10) Zenobia - dziewczyna z seraju króla Nemedii ("Godzina Smoka").

05-12-2020 11:31
KFC
   
Ocena:
+3
Na Croma, jak od tego bolały zęby! Nawet nastolatkom bym tego nie polecał, bo mam o nich lepsze mniemanie niż serwować im te beznadziejne historyjki ze stajni Marvela..
06-12-2020 23:26
Ifryt
   
Ocena:
+2

Jeden z gorszych komiksów, jakie ostatnio czytałem. Było to o tyle zaskakujące, że reszta komiksów o Conanie wydawanych ostatnio przez Egmont jest całkiem niezła. Ktoś kazał im to wydać po polsku? Trudno mi uwierzyć, że ktoś myślał, że jest tu coś dobrego.

07-12-2020 10:46
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

@ KFC - ja bym tak nie uogólniał. Życie i śmierć Conana jest dobre, Kult Kogi Thuna jako czytadło bez większych pretensji też się sprawdza, na tle tych pozycji Belit wypada zdecydowanie najsłabiej, ale w żadnym razie nie pisałbym o "beznadziejnych historyjkach ze stajni Marvela" w liczbie mnogiej.

Chociaż tytuł nadchodzącego albumu, Conan hazardzista przywodzi mi na myśl kolejne tomy serii o Gotreku, kiedy autorom już najwyraźniej zaczynały się kończyć potwory w warhammerowym bestiariuszu. 

07-12-2020 16:23
KFC
   
Ocena:
0
Ja bym powiedział, że bardzo średnie co najwyżej, do tego beznadziejny tłumacz. Conan Hazardzista zapowiada się dużo lepiej patrząc na Thomasa i Zuba jako scenarzystów, ale po tych trzech komiksach raczej nie zaryzykuję spotkania z Hazardzistą.. :/
08-12-2020 19:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.