Dzień targowy

Nadszedł ten dzień

Autor: Kuba Jankowski

Dzień targowy
Czekanie na publikację niektórych komiksów w Polsce dłuży się mniej więcej tak, jak dawniej rzemieślnikom i wytwórcom dłużyło się czekanie na dzień targowy. Tego właśnie dnia można było zaprezentować swoje wyroby, sprzedać je i zarobić na kolejny tydzień egzystencji, a nawet i odłożyć coś na później. O dniu takim opowiada James Sturm, którego polski czytelnik zna z poruszającej żydowską tematykę opowieści Golem i Gwiazdy Dawida, która w 2005 roku ukazała się nakładem oficyny Post. I tym razem trafiamy do świata, który jeśli już nie zniknął bezpowrotnie, to na pewno zmienił się nie do poznania.

Głównym bohaterem Dnia targowego jest Mendleman, wytwórca kunsztownych dywanów, który nie dość, że na ich tkaniu nie oszczędza, to jeszcze wkłada w swoją pracę serce i duszę. Jest znakomitym fachowcem i artystą, który pewnego dnia posłuchał rady starszego i postanowił zgłębić tajniki zawodu tkacza, żeby stać się najlepszym z najlepszych. Żona głównego bohatera jest przy nadziei, co sprawia, że Mendleman po prostu musi zarobić na swoim towarze. Nadchodzi dzień próby - wyprawy na targ. Targ dla bohatera jest miejscem zarobku, ale też miejscem spotkań towarzyskich i oderwania się od codziennego życia.

Problem w tym, że w świecie otaczającym znakomitych fachowców, coś się zmieniło. Nagle nie potrzeba już kunsztownych wytworów. Bardziej liczy się masowość, ilość, szybkość i cięcie kosztów, niż jakość. Kto nie obniży cen - nie sprzeda. A jeśli obniży ceny, to i wkrótce obniży jakość świadczonych usług. Produkty staną się bardziej jednorazowe, a produkcja będzie się sama napędzała poprzez świadome obniżanie jakości tego, co się produkuje. Czy to wam coś przypomina? Nie? A jak często na przykład, po ilu latach, wymieniacie dzisiaj komputer? Albo telefon? Albo odtwarzacz mp3? Jeśli z jakiegoś powodu można uznać Dzień targowy za komiks ponadczasowy, to niewątpliwie jest to jeden z nich.

Drugim może być inspirowanie się przez autora fotografiami Romana Vishniaca. Zasłynął on zdjęciami społeczności żydowskiej wykonanymi w przeddzień Holokaustu. Sturm zadziałał podwójnie - na płaszczyźnie estetycznej przywołał i przypomniał niezwykłe prace dokumentalne, filtrując je dodatkowo przez plastyczność komiksu. Na płaszczyźnie konceptualnej odniósł się do małej zagłady - tym razem nie ludzkiej tragedii naznaczonej śmiercią, ale do zagłady świata handlowego, posiadającego proste przełożenie między wartością tego, co się robi, i tego, jak ta praca zostaje wynagrodzona.

Sturm czaruje w Dniu targowym prostą opowieścią, narysowaną w sposób uproszczony zarówno kolorystycznie (echo prawie monochromatyczne inspirujących go fotografii), jak i w kompozycji plansz - oszczędnych, pozbawionych detali, wysuwających na plan pierwszy ludzi i ich zmagania z rzeczywistością. Zaręczyć można, że nie zapomnicie nigdy sceny wędrówki Mendlemana na targ, gdy wschodzi słońce - łuna rozrywa swoim światłem mrok nocy, a człowiek... Kieruje swoje kroki ku nadziei? 

Poprzez oszczędność środków komiksowego wyrazu Sturm bardzo wiele wymaga od czytelnika. Tworzy świat odmalowany w chłodnych i zgaszonych barwach. Opowiada przestrzennymi kadrami zdjęciowymi i ascetycznym słowem. Czy współczesny czytelnik jest w stanie ten dramat zrozumieć? To test dla Sturma, ale autor powinien przejść go bez problemu. W końcu zdecydowanie był pilnym uczniem Willa Eisnera, którego być może nawet przerósł. Społeczność żydowska w komiksowych opowieściach dawno nie była tak żywa, choć pozornie przestała istnieć w opisywanym na kartach tego komiksu stanie skupienia. To paradoks, który autor stworzył, aby zachwycić wrażliwych czytelników.