Duch Gaudiego

Morderstwa w Barcelonie

Autor: Camillo

Duch Gaudiego
Wielcy artyści często umierają niedocenieni, uznanie znajdując dopiero po śmierci. Co jednak, jeśli powrócą zza grobu, by upomnieć się o należny im szacunek? Albo gdy ktoś zrobi to w ich imieniu?

Stolicę Katalonii kształtowało ponad dwa tysiące lat historii, lecz architekt Antoni Gaudi po przybyciu do Barcelony stwierdził, że w mieście brak interesujących budynków. Dlatego poświęcił życie tworzeniu niezwykłych projektów z pogranicza neogotyku i secesji, bardziej przypominających ogromne rzeźby niż budowle mieszkalne (dom Casa Milà), wyglądających jak obiekty sprowadzone z innej galaktyki (ogród Park Güell) albo olbrzymie żywe organizmy (kościół Sagrada Família). Nie zawsze był doceniany i odpowiednio wynagradzany, dlatego końcówkę życia spędził w biedzie, ale nim zginął potrącony przez tramwaj zdążył na trwale zapisać się w krajobrazie Barcelony. Można powiedzieć, że nad miastem wciąż krąży jego duch.

Twórcy Ducha Gaudiego rysownik Jesus Alonso Iglesias i scenarzysta ukrywający się pod pseudonimem El Torres – potraktowali tę myśl dosłownie. W stworzonej przez nich historii na ulicach zaczyna być widywany duch słynnego architekta. Jednocześnie w mieście dochodzi do serii zbrodni – ktoś morduje wpływowych mieszkańców Barcelony i porzuca ich okaleczone ciała w najsłynniejszych budowlach Gaudiego.

Poza prowadzącym dochodzenie inspektorem policji, na własną rękę rozwiązania zagadki szuka także widująca na ulicach widmo Gaudiego kobieta. Ze względu na powiązanie morderstw z symboliką dzieł sztuki w intrydze wyraźnie widać inspiracje powieściami Dana Browna, ale bardziej niż ku thrillerowi podąża ona w stronę kryminału – scenarzysta podrzuca nam zarówno fałszywe tropy, jak i poszlaki, dzięki którym bardziej dociekliwi czytelnicy być może wcześniej domyślą się, kto stoi za zbrodniami.

Grono podejrzanych jest jednak skromne, a samo śledztwo mało zajmujące. Pod względem fabuły Duch Gaudiego to przeciętna opowiastka, pozbawiona niezbędnego w tego typu historiach napięcia, dlatego brnie się przez nią bez emocji i szybko zapomina po przewróceniu ostatniej strony. Sympatii nie budzą również bohaterowie, których poznajemy bardzo powierzchownie, dlatego nie mamy powodu przejmować się ich losami. Scenarzysta próbuje jeszcze dodać całości nieco głębi, wplatając fragmenty przybliżające postać Gaudiego, a także jedną z jego głównych myśli, zgodnie z którą w życiu ważniejszy od przyziemnych spraw jest pierwiastek boskości, ale nie ma to wielkiego wpływu na pozytywny odbiór scenariusza.

Komiks nieco ratuje warstwa graficzna. Ilustrator Ducha Gaudiego operuje cartoonem, ale unika charakterystycznej dla tego stylu nadmiernej miękkości, nadając postaciom ostrzejsze rysy i dynamizując rysunki groteskową mimiką. Trzeba przyznać, że Iglesias jest bardzo sprawnym rzemieślnikiem, potrafiącym wypełnić daleki plan, jak i wprowadzić na pierwszym ciekawe urozmaicenia. Przede wszystkim jednak zasłużył na brawa za wierne odwzorowanie dzieł Gaudiego – są one przedstawione na tyle szczegółowo, że niejeden czytelnik po lekturze komiksu zapragnie obejrzeć ich oryginały w Barcelonie.