Druuna #4: Zapomniana planeta. Klon

Pomiędzy ułudą a rzeczywistością

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Druuna #4: Zapomniana planeta. Klon
Od samego początku Druuny Paolo Eleuteri Serpieri pozostaje konsekwentny w powziętych decyzjach artystycznych. Kolejne odsłony serii mieszały śmiałe – i z każdym odcinkiem coraz śmielsze – sceny erotyczne i wątki fantastycznonaukowe. Tak też jest w czwartym wydaniu zbiorczym.

Najnowszy album ponownie składa się z dwóch części – tym razem są to Zapomniana planeta i Klon. Serpieri – do czego zdążył już przyzwyczaić czytelników – przedstawia Druunę krzątającą się po wyniszczonym świecie pełnym niebezpieczeństw. Autor znów plącze fabułę, poddając w wątpliwość realność przedstawionych wydarzeń, a nawet miejsc, w których się rozgrywają, czy postaci biorących w nich udział. Całość doprawia ponętnymi kształtami głównej bohaterki.

Za najlepszą fabularną zagrywkę Serpieriego uznaję jednak nie dalsze mieszanie w głowie Druunie i czytelnikowi na temat tego, co jest prawdziwe, a co nie, lecz donośniejszą rolę Karła, będącego wybawicielem protagonistki. Autor przestaje silić się na wydumane rozwiązania i stawia na beztroskie deus ex machina, ale tym razem wydaje się to być zabieg zamierzony, ponieważ wyeksploatowany do cna. Kolejną zaletą częstszego umieszczania Karła na pierwszym planie jest specyficzny humor, oparty na dosłownym pojmowaniu jednych słów i nieznajomości znaczeń drugich – co w połączeniu ze zniecierpliwieniem oraz nieporadnością głównej bohaterki potrafi rozbawić. Te zalety wraz z mocnymi wstawkami erotycznymi, a także udaną warstwą graficzną – choć wtórność krajobrazów przy czwartym albumie daje się nieco we znaki – wystarczają, aby ponownie cieszyć się ze spotkania z Druuną.

W warstwie scenariuszowej nastąpiła jednak pewna zmiana, która przywołuje grymas niezadowolenia na twarzy. Otóż Serpieri (bądź tłumacz) spowodował, że Druuna znacznie częściej rzuca mięsem. Teoretycznie nie powinno to specjalnie dziwić w jej położeniu, w końcu postapokaliptyczny świat pełen groźnych stworów i niesamowitych istot do przyjemnych nie należy, a i przyjęta konwencja komiksu erotycznego przynajmniej w teorii zawęża grono odbiorców do dojrzałych osób, ale owe wulgaryzmy zaczęły pojawiać się tak gęsto dopiero w czwartym tomie zbiorczym, przez co mimo wszystko kłują w oczy.

Album opatrzony cyfrą cztery zachowuje jakość wydania poprzednich odsłon. Mamy zatem duży format, dzięki któremu jeszcze pełniej możemy docenić precyzyjną kreskę Serpieriego, dobrej jakości papier, obwolutę i skrywające się pod nią złote tłoczenie, a na końcu jeszcze kilkanaście stron szkiców, w tym czarno-białe rysunki pierwszych stron komiksu. Jest na czym oko zawiesić i w zasadzie o to w tym tytule chodzi.

Serpieri nie próbuje wynaleźć koła na nowo – zamiast tego świadomie niweluje wątki science fiction i w większym stopniu eksponuje humor, opustoszały, lecz zachowujący swój urok świat i oczywiście dawkę erotyki. Jeżeli zatem liczyliście, że Włoch odbije w kierunku zupełnie poważnych, fantastycznonaukowych tonów, to będziecie zawiedzeni – ale powiedzmy sobie szczerze, że nie takie jest przeznaczenie serii. Jeśli zaś dotychczasowa konwencja do was trafia, to i czwarta odsłona Druuny powinna wam przypaść do gustu. Nadal jest to bowiem przede wszystkim erotyk, ale w interesującym sztafażu.