Droga miecza #3: Pożar umysłu

Godny finał serii

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Droga miecza #3: Pożar umysłu
Pierwsze dwa tomy Drogi miecza zapewniły mnóstwo pozytywnych emocji, tak wynikających z interesującej historii, jak i znakomitej oprawy artystycznej. Czy autorom udało się równie satysfakcjonująco zwieńczyć swoją opowieść? O tym słów kilka poniżej.

Edukacja Mikediego Nakamury dobiega końca. Nie oznacza to jednak, że młodzieniec nauczył się panować nad emocjami oraz umiejętnościami, które posiadł. Wręcz przeciwnie, pretendent do ręki cesarskiej córki wkroczył na drogę przemocy, a żądza władzy ogarnęła jego umysł. Czy Musashi Miyamoto zdoła uchronić swojego ucznia przed nim samym?

Mathieu Mariolle oraz Frederico Ferniani po raz trzeci zabierają czytelników w niesamowitą opowieść traktującą o szkoleniu krnąbrnego i charakternego dziedzica japońskiego watażki. Wędrówka od samego początku owocowała wieloma najróżniejszymi wydarzeniami, a Mikedi wraz z nauczycielem odwiedzili najrozmaitsze zakątki kraju kwitnącej wiśni. Teraz przyszła pora na zakończenie nauki, poznanie jej efektów, a tym samym zwieńczenie opowieści.

Finałowy tom w sposób interesujący łączy nie tylko japońską estetykę z wyraźnie zarysowanymi elementami fantasy, ale też brutalną akcję z przemyśleniami natury filozoficznej. Mikedi, na pierwszych stronach nadal bardziej będący zbuntowanym nastolatkiem dysponującym umiejętnościami, do których nie dojrzał, finiszuje jako postać, u której zaszły wręcz fundamentalne przewartościowania. Ich filozoficzny charakter dalece wychodzi poza karty komiksu traktującego o edukacji krewkiego syna jednego z wielu watażków, nadając treści całkiem niespodziewanej głębi.

Zresztą duet Mikedi-Musashi przez większość lektury może przywodzić na myśl inną, w sumie bardzo podobną relację Obi-Wana ze staczającym się ku ciemnej stronie mocy Anakinem. Także i w tym przypadku nieco zagubiony dzieciak dojrzewa, odkrywając drzemiące w nim umiejętności, by w rezultacie odrzucić nauki mistrza i zejść ze ścieżki empatii wobec otoczenia na drogę arogancji oraz przemocy. O tym, że nie jest to bezpodstawne porównanie, mogą przekonać się ci, którzy sięgną po cykl.

Od strony graficznej ostatni tom prezentuje się równie znakomicie jak przednie, a może nawet lepiej. Od czasu do czasu trafia się kadr narysowany jakby w pośpiechu, potraktowany jak zapychacz pomiędzy istotnymi scenami. Jednak średnia ilustracji jest bardziej niż przyzwoita, zaś prawdziwą ozdobą są duże, niekiedy zajmujące znaczną połać dwóch stron plansze przedstawiające istotne wydarzenia oraz wizualizacje cesarskiej córki.

Ferniani, podobnie jak scenarzysta, świetnie przeplata motywy wczesnonowożytnej Japonii z wtrętami fantastycznymi, takimi jak olbrzymie okręty pokonujące morskie bezmiary, zwierzęta o dziwacznych kształtach, czy też demonicznie wyglądająca następczyni tronu. Dzięki częstemu wykorzystaniu palety ciemnych barw historia ocieka mrocznym klimatem, świetnie oddającym demoniczność cesarskiego dworu czy krwistość kolejnych starć militarnych.

Czy finałowy tom godnie wieńczy cykl? Czy autorski duet w sposób interesujący domknął opowieść? Bez dwóch zdań: tak! Mimo że kierunku, w którym potoczy się narracja, można się spodziewać, to jednak zadanie zostało wykonane perfekcyjnie, a i znalazło się miejsce na plot twist o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości Mikediego.

To ten moment, kiedy warto całościowo podsumować Drogę miecza: jestem przekonany, że każdy miłośnik komiksu powinien zainteresować się tym cyklem, bowiem efekt pracy duetu Mariolle-Ferniani nie tylko potrafi skraść serce świetną, zrealizowaną z rozmachem oprawą wizualną oraz znakomitym połączeniem konwencji historycznej z silnymi akcentami fantasy, ale również zapewnia bardzo udaną, a przy tym zmuszającą do refleksji rozrywkę.