Droga miecza #1: Popioły dzieciństwa

Przed wyruszeniem w drogę należy nałożyć sandały

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Droga miecza #1: Popioły dzieciństwa
Z czym zwyczajowo kojarzy się feudalna Japonia? Na pewno z samurajami oraz malowniczymi, górzystymi krajobrazami. Zaś każdy samuraj bezwzględnie musi kierować się kodeksem honorowym. Ale czy aby na pewno tak było? A może ponad honor samuraja należałoby postawić honor ronina?

Mikedi Nakamura był pewny, że po śmierci ojca zostanie dziedzicem ojcowskich włości, bezpośrednim poddanym cesarza, a być może nawet jego prawą ręką. Życie płata jednak figle i spokojne wyczekiwanie na objęcie ojcowskiej schedy zostało zaburzone przez pojawienie się legendarnego ronina, któremu powierzono wychowanie dziedzica. W pośpiechu, na bosaka, Mikedi został wyprawiony z nowym mentorem z dworu w wędrówkę, która w ciągu kilku tygodni ponownie wywróci jego życie do góry nogami i zmusi do licznych przewartościowań.

Tak też zaczyna się przygoda, której Popioły Dzieciństwa są zaledwie pierwszym tomem. Kartkując komiks, można odnieść wrażenie, że do czytelników trafił album mocno osadzony w historycznych realiach, co oczywiście w dużej mierze jest prawdą. Autor cyklu, Mathieu Mariolle wyszedł jednak poza ramy realiów historycznych, subtelnie wplatając wątki nadnaturalne, czy może raczej fantastyczne. Póki co jest to raczej szczypta przyprawy podkreślająca smak potrawy, nieprzesłaniająca jednak dania głównego, jakim jest Japonia okolic XVII wieku.

Autor nie ukrywa fascynacji klasycznymi dziełami nawiązującymi do historii okresu Edo, takimi jak choćby Siedmioma samurajami, zresztą sam komiks jest adaptacją francuskojęzycznej powieści Thomasa Daya La Voie du sabre. Także konstrukcję głównych bohaterów oraz ich perypetie można określić mianem klasycznych. Tajemniczemu nauczycielowi o niezłomnych, chociaż nie zawsze jasnych zasadach i zagadkowej przeszłości, powierzona zostaje nauka oraz wychowanie następcy tronu. Ten na pierwszych stronach przypomina rozkapryszonego, aroganckiego względem otoczenia dziedzica, z którą to kreacją czytelnicy oraz widzowie z pewnością wielokrotnie się spotkali.

Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że początek nauki oznacza też rozpoczęcie wędrówki, tak fizycznej po Japonii, jaki i duchowej. Młody Mikedi Nakamura już od początku musi mierzyć się z intelektualnymi wyzwaniami rzucanymi przez nauczyciela oraz odkrywa rzeczy, o których nie miał pojęcia – część z nich jak łatwo się domyślić jest bardzo bolesna, zaburza dotychczasowy ogląd świata oraz prowadzi do licznych przewartościowań. W końcu na finałowych stronach musi podjąć decyzję, która wpłynie na jego przyszłość. Dlatego też komiks można śmiało określić mianem powieści drogi, tak fizycznej, jak i duchowej.

Interesująco nakreślono również nauczyciela, z pozoru niedostępnego, dystansującego się względem rozmówców. Z biegiem czasu osobiste perypetie, które ukształtowały Musashiego Miyamoto (postać historyczna), wydobywane są na światło dzienne i heros ukazuje emocje i uczucia. Ta postać bynajmniej nie wyczerpała swojego potencjału, zwłaszcza że tajemnica jego niebywałych zdolności pozostaje niewyjaśniona.

O sile scenariusza decyduje jednak nie tylko duet niezwykle wyrazistych bohaterów, ale i dobre tempo akcji. Pierwsze strony mogą wydawać się dość leniwe, z czasem fabuła jednak przyśpiesza, nieubłaganie zmierzając ku epickiemu starciu. Po drodze czytelnik zaczyna zastanawiać się nad naturą przedstawionego świata. Niby jest to w pełni historyczna Japonia okresu Edo, jednak ciężko się oprzeć wrażeniu, że pojawienie się sił nadprzyrodzonych jest tylko kwestią czasu. Czy jednak tak się stanie – czas pokaże.

Natomiast już teraz można zachwycać się poziomem artystycznym komiksu, a ten jest niebywały! Ilustrator, Federico Ferniani świetnie radzi sobie na każdej płaszczyźnie: grafiki są bardzo szczegółowe i oddają ducha szesnastowiecznego Kraju Kwitnącej Wiśni. Japoniści na pewno wypunktują detale – jestem pewien, że tak! – ale czytelnicy mający raczej okazyjną styczność z tematem, będą zachwyceni każdym aspektem, począwszy od architektury, przez florę i faunę, na świetnie dobranych kolorach kończąc.

Prawdziwą perłą są jednak absolutnie niesamowite ujęcia z rozmaitych perspektyw, podkreślające dynamizm pojedynków oraz scen batalistycznych, a tych nie brakuje. To jednak jeszcze nie koniec, znalazło się bowiem miejsce na niemalże całostronicowe, widowiskowe kadry, które docenią miłośnicy kunsztu Grzegorza Rosińskiego. Całość może by nie prezentowała się tak okazale, gdyby nie powiększony rozmiar albumu, dzięki czemu od strony artystycznej Droga miecza prezentuje się majestatycznie. Oczywiście nie zabrakło też miejsca na kilkanaście stron dodatkowych plansz ze szkicami. Od strony wizualnej pierwszy tom przygód Mikediego Nakamury dopieści każdego fana komiksów.

Czy mogę polecić Popioły Dzieciństwa? Z czystym sercem! Odwołujący się do klasycznych motywów, a przy tym bardzo dynamiczny scenariusz potrafi przykuć uwagę. Ciekawi również kierunek, w którym podąży historia: czy pozostanie bliżej realiów historycznych, czy do głosu w większym stopniu dojdą wątki fantastyczne. Co z tego wyjdzie – czas pokaże. Ale jeszcze raz podkreślę, Droga miecza, póki co, jest drogą pieszczoty zmysłów.

DisclaimerDla zachowania pełnej transparentności informujemy, że polski wydawca Drogi Miecza jest członkiem redakcji serwisu Poltergeist. Oczywiście powyższa recenzja zachowuje te same najwyższe standardy rzetelności i bezstronności, jakie stosujemy przy wszystkich naszych publikacjach, a wydawca komiksu nie miał żadnego wpływu na jej treść.