Doom Pipe #7

Wakacyjnie

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Doom Pipe #7
Dwie nowe, groteskowe, przedziwne historie komiksowe spod znaku Doom Pipe zabierają nas w pozornie lżejsze, bo wakacyjne klimaty. Na dodatek ten kolejny odcinek zagadki zaginięcia redaktora Tomaszyny nie przynosi odpowiedzi, a jedynie następne pytania.

Pierwsza nowela, Nad morze, to z miejsca zaskoczenie – scenariusz tworzył gościnnie Tomasz „Spell” Grządziela, znany głównie z zinów oraz bloga Kreskotok. Rysował, tradycyjnie już dla Doom Pipe, Tomasz Kaczkowski. I od razu jest też słodko-gorzko – poznajemy dziewczynkę, która z okien swojego mieszkania widzi morze, ale nigdy nad nim nie była. Rodzice nie mają czasu jej zabrać, a turyści, których próbuje prosić o pomoc, to przedziwne, skorupiakowate stwory, których nie rozumie. Wybiera się więc sama… i jak to się kończy, dowie się ten, kto przeczyta.

Nasza mała bohaterka jest przesłodko dziecięca, a ludzie i stwory dookoła niej życzliwi – jednak dzięki rysunkom cały czas towarzyszy nam uczucie niepokoju, tak charakterystyczne dla tej serii. Kaczkowski przeplata jasne, słoneczne wizerunki turystów z ponurymi, ciemnymi blokowiskami, gdzie mieszka dziewczynka. Efekt – bardzo dobry. 

Druga historia, Emet. Broda dla każdego pióra i rysika Henryka Glazy, to wielki powrót rabbiego Fishera z drugiej części Dooma, tej o golemie. Tym razem czeka nas totalna zmiana klimatu – na… komedię policyjną. Cała nowelka opowiada o bijatyce rabina i agenta służb, zamieniającego się w wielkiego kraba Czajkowskiego tuż po spotkaniu w poczekalni ich szefa. Jest dynamicznie, sporo tu akcji, dziwności i po prostu lekkości. Te rozdziały również zaskakują w porównaniu do ostatnich kilku historii Doomów, kontrastujące zwłaszcza z Nad morze, bardzo przyjemne w odbiorze, po prostu wakacyjne. 

Ogółem Doom Pipe #7 to ponownie kawałek naprawdę dobrego, polskiego komiksu "offowego", nieobecnego w mainstreamie. Nie ustępuje w niczym pelnowymiarowym publikacjom, może poza korektą dłuższych partii tekstu na okładce. Nieodmiennie namawiam do sięgania i lektury, bo po prostu warto.