Dni, których nie znamy

Wystarczył jeden upadek

Autor: Agata 'aninreh' Włodarczyk

Dni, których nie znamy
Dysocjacyjne zaburzenie osobowości niesamowicie fascynuje twórców kultury – nie raz i nie dwa obarczają nim swoich bohaterów i bohaterki, aby pleść skomplikowane fabuły. Swoją cegiełkę do tego trendu dorzucił w 2017 roku Timothé Le Boucher, tworząc Dni, których nie znamy, które ukazały się niedawno w Polsce.

Lubin Maréchal ma dwadzieściaparę lat, pracuje dorywczo, żeby się utrzymać i sfinansować swoją pasję oraz zawód, który najbardziej pragnie wykonywać: artystyczne, cyrkowe akrobacje. Razem ze znajomymi są na dobrej drodze, aby zrealizować swoje marzenie o karierze, aż pewnego dnia w trakcie występu Lubin upada, uderzając się w głowę. Do lekarza jednak się nie zgłasza, ponieważ nie ogarnął wciąż ubezpieczenia zdrowotnego. Kiedy następnego dnia zwyczajowo ściga się z kumplem, Léandrem, do pracy, ten wkręca go, że wcale nie jest poniedziałek, a wtorek. Sęk w tym, że to wcale nie głupi żart – Lubinowi zniknął dzień. A to nie koniec dziwacznych wydarzeń w jego życiu. Gabrielle, kobieta, z którą się spotykał od dawna, zniknęła rano po wspólnej nocy i się nie odzywała, twierdząc, że sam ją wyrzucił z mieszkania, chociaż zachowywał się zupełnie jak nie on. Po krótkim śledztwie oraz kilku prowadzonych przy pomocy nagrań wideo rozmowach staje się jasne, że ciało Lubina dzielą teraz dwie, zupełnie różne od siebie osoby. Dotychczasowe życie naszego bohatera wywraca się do góry nogami – początkowo tylko co drugi dzień, ale z postępującymi miesiącami ten drugi zaczyna dominować.

To nie jest miła, przyjazna historia z nieco fantastycznym skrętem w stronę literacko zaadoptowanego psychologicznego zaburzenia. Chociaż początkowo rzeczywiście wydaje się komiksem nieco lżejszego kalibru – sceny, w których Lubin wraz z Gabrielle układają plan wizyty w rodzinnym domu tego pierwszego taki, aby "ten drugi" nie przeraził matki i siostry, są interesujące, ale nie budzą jeszcze niepokoju. Zmienia się to znacząco, gdy czytając dalej, stajemy się świadkami powolnego rozpadu życia głównego bohatera. Ten Lubin, z którego punktu widzenia prowadzona jest narracja, przestaje móc trenować – co drugi dzień to za mało, jak dla akrobaty, dlatego coraz częściej popełnia błędy. Nie może jeździć na występy, jeśli nie wypadają w czasie, gdy to on jest świadomy. Na dodatek jego partnerka nie może znieść myśli, że "ten drugi" znalazł sobie inną kobietę, którą spotyka w sypialni swojego ukochanego. Powoli, fragment po fragmencie Lubin traci wszystko – również czas, który dotychczas posiadał. Okresy, w których to on jest świadomy kurczą się na korzyść jego alter ego. Pod tym względem to bardzo niepokojąca historia.

Dni, których nie znamy to drugi komiks w dorobku Le Bouchera i, po prawdzie, nie widać w nim większości przypadłości, jakie prześladują początkujących twórców. Być może przez samą materię narracyjną – życie Lubina jest poszatkowane, niespójne, pełne gaf oraz niewiadomych. Autor dokładnie jednak projektuje kolejne epizody, zmieniając otoczenie głównego bohatera najpierw subtelnie, a później coraz wyraźniej, potęgując zagubienie tak Lubina, jak i czytelników. Trudno nie wyczuwać zwiększającego się poczucia obcości, jak też smutku za przesypującym się przez palce własnym życiem, oddawanym kawałek po kawałku "temu drugiemu".

Tę coraz smutniejszą i trudniejszą historię dopełniają lekkie, przyjemne ilustracje – Le Boucher ma dość prosty rysunek, chciałoby się wręcz powiedzieć czysty, pozbawiony wielu szczegółów. W tym względzie często dopełnia skromną mimikę twarzy postaci odpowiednim kadrowaniem, co wychodzi mu naprawdę sprawnie. Jego bohaterowie są od siebie jednak tak bardzo różni, że w żadnym momencie nie mamy problemu, aby ich rozróżnić. Zresztą, różnorodność wyglądu postaci stanowi ogromną zaletę Dni, których nie znamy – nie reprezentują oni bowiem jednego typu sylwetek czy etnicznego pochodzenia. Dobrane przez autora kolory są wyraźne, nieco ze sobą kontrastujące, gdy kolejne sceny rozgrywają się za dnia i odpowiednio przydymione w nocy.

Dni, których nie znamy to komiks niepokojący. Zaczyna się spokojnie, aby ostatecznie rozwinąć się w poważną, trudną opowieść o człowieku, którego życie, jakby na to nie patrzeć, zostaje skradzione i okrojone na rzecz "tego drugiego", jaki pojawił się nagle w jego własnej głowie. Na dodatek wcale nie tak miłego i wyrozumiałego, jakiego początkowo odgrywał. Przez samą swoją koncepcję fabularną to również bardzo ciekawa historia, nie dajcie się jednak zwieść przyjemnej szacie graficznej – to nie jest lekki komiks, ale właśnie dlatego warto po niego sięgnąć.