Diuna #1: Ród Atrydów #1

Polityka, ekonomia, bunt i śmierć... Oto Diuna

Autor: Shadov

Diuna #1: Ród Atrydów #1
Filmowa Diuna wzbudziła wiele emocji: ci, co czytali, zaczęli się tym chwalić, ci, co nie wiedzieli nic o świecie Franka Herberta, sięgnęli po książki, cześć poszła zwyczajnie na film, a brać komiksowa dostała Diunę w wersji powieści graficznej… dodajmy – naprawdę dobrej.

Diuna: Ród Atrydów #1 to pierwsza części historii autorstwa Kevina J. Andersona i Briana Herberta oparta o książkę o tym samym tytule. Akcja, która dzieje się przed wydarzeniami przedstawionymi w filmie i książkowej Diunie, opowiada kawałek historii z życia najważniejszych rodów: Atrydów i Harkonnenów.

Wpierw sytuację poznajemy na Arrakis, pustynnej planecie, będącej jedynym we wszechświecie źródłem przyprawy – melanżu – służącej do podróży kosmicznych. To tu świeżo mianowany gubernator Baron Vladimir Harkonnen razem z bratankiem Rabbanem i oddelegowanym przez Imperatora Padyszacha planetologiem Pardotem Kynesem zabijają, rządzą i zgłębiają tajniki planety. Z kolei na Kaladanie młody Leto Atryda szykuje się do wyruszenia na planetę maszyn zwaną Ix, ojczysty świat rodu Verniusów. W międzyczasie swoją szpiegowską grę prowadzą kolejne postacie: ktoś czyha na tron Imperatora, Bene Gesserit wprowadzają w życie pewien plan, a gdzie indziej szykuje się rebelia.

Diuna. Ród Atrydów to komiks wciągający, pełen zwrotów akcji i politycznych knowań. Oczywiście pierwsze rozdziały stanowią podwaliny pod waśnie rodowe, wzajemne oskarżenia, nadchodzące skrytobójstwa i rodzące się bunty. Scenarzysta pokazuje brutalność oraz wyrachowanie niektórych postaci, podział sił politycznych wpływających na kwestie ekonomiczne oraz terytorialne. Rzuca czytelnika w wir konfliktów, działanie wielu struktur Imperium: tych należących do rodów i takich osobistości jak "wiedźmy" z Bene Gesserit. Całość śledzi się z kilku perspektyw, a także zgłębia tajniki i predyspozycje poszczególnych postaci. Każda planeta i jej rdzenni mieszkańcy są wyspecjalizowani w konkretnych dziedzinach, a pomiędzy każdym światem równowagę utrzymuje Imperator. Niemniej wszystko kręci się wokół wydobywania, handlu i sprzedaży melanżu.

Przede wszystkim nie jest nudno, więc jeśli ktoś zna uniwersum, to szybko odnajdzie się w kolejnych lokacyjnych przeskokach i kibicowaniu znanym już postaciom. Akcja co prawda dzieje się na kilku frontach (najmniej jest tu Leta Atrydy), jednakże łatwo zrozumieć przeplatające się wątki, w czym pomagają dość prosto prowadzone dialogi wyjaśniające wiele zawiłości i wzajemnych niechęci między bohaterami. Komiks nie jest więc trudny w odbiorze, ale ilość wątków może przytłoczyć osoby nieznające zupełnie tego świata. Nie należy się jednak zniechęcać, bowiem Kevin J. Anderson dość dobrze wszystko przedstawia. Jest trochę niewyjaśnionych scen, niemniej na czymś fundament musiał zbudować.

Diuna. Ród Atrydów przyciąga również stroną wizualną, która jest niesamowicie egzotyczna, barwna, a wręcz we wszystkich kolorach tęczy. Dev Pramanik, ilustrator, wykonał świetną pracę, a Alex Guimaraes wprost fenomenalną robotę pod kątem barw. Ród Atrydów od pierwszego rozdziału zaskakuje swoją soczystą i nieco ekstrawagancką kolorystyką.

Jeśli widziało się film i czytało pierwszy tom, to komiksowy Ród Atrydów jest dobrym uzupełnieniem serii. O wiele bardziej “treściwym”, niż wydana chwilę wcześniej przez Rebis Diuna, tom 1, która była wierną adaptacją części historii opisanej w pierwszym tomie książkowym. Ród Atrydów otwiera przed czytelnikiem całkiem spory kawałek świata i wprowadza w rodowe zawiłości, znacząco poszerzając spojrzenie na później toczące się konflikty.