Deadly Class (wyd. zbiorcze) #09: Maszynka do kości

Selekcji (nie)naturalnej ciąg dalszy

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Deadly Class (wyd. zbiorcze) #09: Maszynka do kości
Drugi rok nauki w King’s Dominion dobiega końca. Na horyzoncie majaczy też – póki co niemrawo – koniec cyklu. Tymczasem na uczelni ostatnie tygodnie wywróciły dotychczasowy układ sił do góry nogami. Jak Marcus odnalazł się w nowej sytuacji? Sprawdziliśmy.

Obecność Marcusa i Marii zaburzyła wytworzoną w szkole zabójców feudalną piramidę władzy. Oczywiście nie wszyscy są zadowoleni z takiego obrotu sprawy, a dodatkowo powrót Sayi sprawił, że na korytarzach zapanowały cisza i ukradkowe spojrzenia. Kumulujące się napięcie musi w końcu doprowadzić do konfrontacji – do tego zaś okazja nadarzy się całkiem szybko.

Tom dziewiąty zbiorczego wydania Deadly Class zawiera zeszyty o numerach od 40 do 44, przy czym warto pamiętać, że autor cyklu – znany już polskim czytelnikom Rick Remender – zapowiedział, że historia zostanie zamknięta w 56. zeszycie. Łatwo więc zauważyć, że perypetie Marcusa i pozostałych przy życiu uczniów dobiegają do finiszu i już można obstawiać zakłady, kto jeszcze po drodze odpadnie. Tak ostatecznie, bez możliwości otwarcia pożegnalnego szampana.

Maszynka do kości wprowadza jeden dodatkowy wątek oraz rozwija znane dotychczas. Przede wszystkich uczniowie osobliwej szkoły wybierają się na prywatkę do położonego na uboczu domku, nieświadomie pakując się w pułapkę zastawioną przez familię jednego z byłych – pisząc wprost: nieżyjących – uczniów. Nietrudno domyślić się, że wyjdzie z tego nielicha jatka, w trakcie której ktoś dowiedzie swojej odwagi, ktoś inny zaś wprost przeciwnie. Ogólnie rzecz ujmując, gdyby to był trzeci, bądź czwarty tom Deadly Class, wówczas bijatyka może by zszokowała i zaparła dech w piersi, natomiast to już kolejny raz, gdy posoka leje się litrami, toteż efekt "wow” już dawno przeminął.

Znacznie ciekawiej nakreślone zostały relacje koleżeńskie. Po krótkiej idylli, gdy mogło wydawać się, że Marcus i Maria wreszcie odnaleźli swoje szczęście, zaś ich przyszłość rysowała się dość optymistyczne, przyszła pora na pełne klapnięcie pośladkami o wyjątkowo twardą, zimną, usłaną pinezkami podłogę. Co z tego wyniknie, zobaczymy, jednakże w tym elemencie cliffhanger Remendera wykonany został po mistrzowsku.

Przyszła też pora pożegnać się z kilkoma stale obecnymi na kartach cyklu postaciami. Jedni czytelnicy z pewnością mrukną "nareszcie”, inni może poczują się odrobinę rozczarowani. Jednakże ten właśnie aspekt jasno sygnalizuje zbliżający się z wolna finał. Pula chętnych do sięgnięcia po tytuł najlepszego ucznia ustawicznie się zmniejsza, aczkolwiek nadal trudno przewidzieć, kto dostąpi tego zaszczytu. Marcus? Maria? A może przechodząca ciężkie chwile Saya? Nie wolno też zapominać o ekipie Shabnama.

Prawdę pisząc, w kolejnych tomach oczekuję bardzo interesujących treści związanych z rozgrywkami pomiędzy frakcjami w szkole zabójców, zaś animozje, zadawnione rany oraz szybko zawiązywane sojusze mogą jeszcze kilkukrotnie wywrócić stół z szachami. Zresztą mam nadzieję, że Remender nie będzie przeciągał cyklu ponad planowane 56 epizodów, bowiem pomiędzy karty komiksu mimochodem wkradła się powtarzalność i schematyczność, zaś regularne dorzucanie nowych postaci nie tworzy na tym etapie głębszej więzi pomiędzy czytelnikiem a bohaterami. Nie będę ukrywał: wciągnąłem się w Deadly Class i bez żadnych oporów sięgnę po kolejny tom, jednakże nie mogę doczekać się finału sagi.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji.